- 12 -

427 41 9
                                    

Trzy tygodnie póżniej postanowiłem zaprosić Dawida i Teodora do siebie.

- O niee... - powiedział Dawid wchodząc do pokoju.

- Cześć. - Mrugnął do niego Teo.

- Nie polubimy się, stary - zwrócił się do mnie. - Nie ma opcji.

Zaczęliśmy trochę rozmawiać, popijając piwo, które wcześniej kupił Teodor (mu w więkości przypadków sprzedają bez dowodu). Pograliśmy w karty, gdzie za wszelką cenę jeden chciał pokazać drugiemu, że jest lepszy.

- Nie, nie może się to teraz zakończyć! Mam najwięcej punktów! - spierał się Teo.

- Po prostu pogódź się z tym, że nie jesteś intelektualistą - dogryzł mu niebieskooki, który zdobył najmniej punktów (czyli w tym przypadku wygrał).

- Pierdol się! W karty ważniejsze jest szczęście.

- Skończcie, misie - próbowałem uspokoić ich po raz kolejny tego dnia.

- Miś? On bardziej kojaży mi się z człowiekopodobnym gorylem - podkreślił Dawid.

- Mam ci znowu rozpierdolić nos?

- Ej, noo... Weźcie. Lubię was obu. Nie złoście się na siebie.

- To może ja już pójdę - powiedział młodszy (o parę miesięcy, ale nadal młodszy).

- Ja powinienem - odezwał się Teodor, co tamtego zdziwiło. - Jesteście najlepszymi kumplami od zawsze. Ja wszystko mieszam. Dzięki za zaproszenie, bud.

- N-nie ma za co...

Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Popatrzyłem się z wyrzutem na przyjaciela.

- Jejku... - zaczął zmieszany. - Nie wiedziałem, że jest zdolny do... takiego czegoś. Przepraszam.

- No w porę przepraszasz.

Wstał nagle i pobiegł za nim. Chwilę później obaj wrócili.

- Ustaliliśmy, że dzisiejszego dnia już nie padną od nikogo z nas złe słowa.

- Ooo... Ciekawe.

Westchnąłem i przytuliłem ich obojga.

- Ładnie pachniecie - powiedział Teodor, a drugi wyrwał się z uścisku.

- Może pooglądamy coś?

- Tylko co?

- Powiedzmy na trzy rodzaj - zaproponowałem i odliczyłem.

- Komedia - powiedział Dawid.

- Dreszczowiec - zaproponowałem.

- Horror - wysunął brunet.

- Oh, geez... - jęknąłem. - Może zróbmy wyliczankę.

Wygrałem ja. Pooglądaliśmy jeden z najpopularniejszych tego gatunku. Pod koniec zasnąłem, gdy obudziłem się, wtulony w wygodną poduszkę, wymruczałem:

- Kocham cię, poduszeczko.

- Ja ciebie też - usłyszałem nad sobą głos Teodora i złowrogie warknięcie Dawida.

Otworzyłem oczy i zauważyłem, że leżę na brzuchu zielonookiego. Podniosłem się, czując, jak czerwienią mi się policzki.


Powinienem go znać? [BxB] [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now