- 10 -

460 35 2
                                    

Wyjechaliśmy na wycieczkę na wystawę prac świętej pamięci pana Zdzisława Beksińskiego. Widziałem, że większość się tym nie interesowała, ale dla mnie i Teodora to było jak miód na serce. Nasze klasy wychowawcy łączą przy byle jakich okazjach. Chodzą plotki, że mają romans. Mi to pasowało. Miałem więcej okazji żeby porozmawiać z Teośkiem. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do centrum handlowego.

- Możemy iść do innego sklepu? - zaproponowałem.

- Po co?

- Chcę popatrzeć na jakieś ubrania.

- Wiesz, że tego nie lubię - powiedział Dawid, przyglądając się okładce książki. - Chyba ją kupię.

- Super. To idę sam.

W moim ulubionym sklepie wpadłem na Teodora.

- Hejka. Gdzie zgubiłeś Dawida?

- Chciałem popatrzeć na ubrania, ale on jest na to zbyt męski - odparłem prześmiewczo.

- Skąd ja to znam? - powiedział wyższym głosem, kobieco wymachując ręką.

Zaśmiałem się i zaoferowałem, czy nie chce się powłóczyć ze mną. Ku mojemu ucieszeniu zgodził się.

Jakąś godzinę pózniej zadzwonił do mnie Dawid.

- Hejjj... Nudzi mi się, stary - jęczał.

- Kto to? - zapytał Teo.

- Dawid.

- Daj mi go.

Podałem mu telefon i przysunąłem się bliżej żeby słyszeć drugą stronę.

- No hejcia, Dawidek.

- Kurwa, serio?

- Chcesz do nas dołączyć? Chętnie wybiorę ci coś ładnego - mówił, uśmiechając się głupkowato.

- Nie, dzięki - warknął. - Jak przez ciebie Bazylemu coś się stanie, albo zejdzie na złą drogę to uduszę cię własnymi rękami. Bazylek, jeśli gdzieś tam jesteś, nie idź w stronę tego debila!

- Matko, jestem już duży. Nikt nie musi za mnie odpowiadać - wtrąciłem.

- I tak go uduszę, ale teraz idę napić się kawy. Bardzo dobrej kawy. Mówię, żebyś wiedział, że jakbyś ze mną został to...

- Tak, tak. Cześć - powiedziałem znudzony.

- Nie możesz mnie tak spławiać! To wszystko jego wina. Udusz...

Zielonooki rozłączył się i oddał mi urządzenie.

- Jest w chuj przewrażliwiony - powiedziałem.

- Ma powody.

- Jakie?

- Ja jestem głównym powodem - rzekł i zaczął przyglądać się cenie bluzy. Prawie dwieście złotych. - Trochę za dużo.

Kurcze, w takich sytuacjach jest mi głupio. Dzięki moim bogatym rodzicom nie martwię się o ceny. Nawet na nie patrzę. Nie każdy ma tyle szczęścia co ja... Tak bardzo bym teraz powiedział: Mogę ci to kupić. To i cokolwiek chcesz. W gratisie dorzucę ci moje serce, piękny.

Wyszliśmy z pustymi rękami z kolejnego sklepu.

Może spróbuję zmienić temat na coś przyjemnego...

- Jak twój piesek? - zagadnąłem.

- Zdechł - odparł. Zajebiście, bazylio pospolita, zajebiście. - Taki jeden chuj, gdy byłem w szkole, podrzucił mu coś do jedzenia z pinezkami.

- Poważnie? Boże, jak mi przykro.

- Mhm... Dzięki.

Obaj usiedliśmy na kanapę.

- Ja bym to zgłosił na policję czy coś...

- Nie mam na to dowodów i też nie będę mojemu ojcu robił więcej problemów...

- Co? Czy twój...

- Tak. Mówiłem ci, że to chuj. - Westchnął i spojrzał na telefon. - Powinniśmy już zacząć szukać miejsca zbiórki.


Powinienem go znać? [BxB] [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now