- 15 -

438 41 8
                                    

Wróciliśmy wykończeni po paru godzinnym pływaniu do mojego domu. Poszliśmy do ogródka.

- Na pewno nie wolisz wrócić do domu i trochę odpocząć?

- Nie... Przy tobie najlepiej się odpoczywa. Chyba, że tobie przeszkadza, że jestem flakiem?

- Mówiłem ci, że nie. Też wolę jak jesteś przy mnie. - Mrugnąłem do niego.

Wyłożył się beztrosko na hamaku i głośno odetchnął.

- Może coś porysuję?

- Rób co chcesz... wszystko to, co nie wymaga ode mnie ruchu.

- To mogę ciebie narysować? - zapytałem.

- O, tak. Chętnie zobaczę siebie sportretowanego przez wielkiego mistrza Bazylka.

Poszedłem szybko do mojego pokoju i wziąłem: parę ołówków, gumkę, strugaczkę, szkicownik formatu A4, deseczkę i przenośny głośnik. Przyniosłem z altanki wiklinowe krzesło oraz stolik, na którym ułożyłem wszystkie rzeczy.

- Mogę zaczynać - ogłosiłem, włączając muzykę.

- Mhm...

Chwilę wpatrywałem się w modela, ale coś mi nie pasowało.

- Um... Mam prośbę... - zacząłem nieśmiało. - Możesz ściągnąć koszulkę?

- Jak sobie życzysz - powiedział i ostrożnie podnosząc się, zdjął górną część garderoby i rzucił w moją stronę. Ponownie ułożył się, jak wcześniej i zamknął oczy.

Powstrzymując się, by nie założyć sobie jego koszulki na głowę, powiesiłem ją na oparciu mebla ogrodowego. Pogłośniłem piosenkę i zacząłem rysować.

- Pięknie - rzekł, gdy pokazałem mu skończone dzieło. - Jestem aż tak przystojny?

- Rysowałem, jak widziałem.

- Jesteś dla mnie zbyt miły.

- Mogę być milszy, jeśli chcesz. - Uniosłem parę razy brwi.

Tym razem on się zarumienił.

- Podasz mi koszulkę?

- Nie. - Uśmiechnąłem się złośliwie i schowałem ją za sobą.

- Nie zachowuj się jak dziecko.

- Myślę, że wyglądasz bez niej lepiej.

- Dawaj ją - zagroził z lekkim uśmiechem.

- Zagrajmy w chowanego - zaproponowałem.

- Nie wygłupiaj się.

- Raz na jakiś czas można.

Przewrócił oczami.

- Masz dwa sygnały. Będę gdzieś w domu. Nie możesz nigdzie zaświecić światła. A teraz zamknij oczy i policz do trzydziestu.

Westchnął i zamknął oczy. Podszedłem do niego. Dotknąłem jego policzka.

- Jeden... - zaczął spokojnie.

Odwróciłem się i z jego bluzką w ręce, pobiegłem do domu. Schowałem się w pralni w piwnicy. Nie może być jemu za trudno - pomyślałem, stając pod zimną ścianą.

- Szukam! - usłyszałem z podwórka. Chwilę później krzyknął, będąc zapewne na pierwszym piętrze: - Pierwszy sygnał!

Klasnąłem w dłonie. Parę minut później słyszałem go na schodach.

- No nie mów, że schowałeś się tu na dole! Trochę tu strasznie - dodał cicho. Jest bardzo blisko. Zaraz mnie znajdzie.

Otworzył drzwi, ale nadal było tak ciemno, że go nie widziałem. Poczułem dotyk na obojczyku. Przeniósł się na szyję, a potem na policzek i dolną wargę.

- Drugi sygnał poproszę - szepnął. Czułem jego ciepły oddech na twarzy.

Położyłem mu ręce na barkach i pocałowałem go w usta. Natychmiast zaczął odwajemniać ten gest. Błądził rękami po moim ciele. Co jakiś czas pomrukiwałem z przyjemności. Odsunęliśmy się od siebie, gdy usłyszeliśmy głosy rodziców. Podałem mu ubranie, a on szybko je założył.

- No żesz kurwa... - szepnął. - Co teraz?

- Możemy wyjść oknem do ogrodu.

Złapałem go za rękę i poprowadziłem parę kroków prosto, a następnie skręciliśmy w prawo. Półprzeźroczyste, wysoko umieszczone okienko wpuszało trochę światła. Otworzyłem je i przy pomocy bruneta przeszedłem na drugą stronę. On bez większego problemu, podciągnął się i zaraz już był obok mnie. Odłożyliśmy meble do altanki i wróciliśmy do domu tylnimi drzwiami.

- Hej, dzieci - przywitała nas matka, niosąc spory garnek. - Zjecie zupę?

- Dzień dobry... Ja podziękuję.

- Zjemy coś na mieście.

Zaniosłem rzeczy do mojego pokoju, rysunek ukryłem gdzieś głęboko w szafce między innymi papierami, po czym razem z Teodorem poszliśmy do naszego ulubionego miejsca. Po drodze słuchaliśmy sobie muzyki z głośnika.

- Nie uważasz, że dzisiaj mieliśmy kurewskiego farta? - spytał.

- Noo... - Westchnąłem z ulgą. - To był dobry dzień, co?

- Jest dopiero dwudziesta... ale jak narazie to tak.

- Czyli nie jesteś zły, co dzisiaj zrobiłem?

- Nie - odparł z uśmiechem. Rozejrzał się po okolicy i pocałował mnie krótko... zbyt krótko.

- Czy kiedyś całowałeś się z chłopakiem? - zapytałem nieśmiało.

- Raz ktoś w gimnazjum pocałował mnie w policzek przy wszystkich z klasy. Teraz przez to nie ma życia. Dosłownie. Parę miesięcy później popełnił samobójstwo.

- Uh... Czy on był dla ciebie bliski?

- Nie, ale i tak to trochę mnie zabolało - wyznał, wyrywając źdźbło trawy, które od razu wypuścił.

- Rozumiem.

- A jak u ciebie to wyglądało?

- Ja nigdy nic z chłopakiem... ale kochałem się w paru. - Zerknąłem na niego i obaj się zawstydziliśmy. - Emm... A jeśli chodzi o dziewczyny raz w przedszkolu pocałowała mnie koleżanka, a potem inna w gimnazjum, gdy uległem tłumowi i wybrałem "wyzwanie" w grze w butelkę. Widzisz... Nie miałem jakoś bogatego życia towarzyskiego. No po prostu nigdy żadna dziewczyna mi się nie podobała.

- Ja miałem parę dziewczyn, żeby udowodnić sobie, że nie jestem gejem - mówił przyciszonym głosem. - Włącz muzykę.

Zrobiłem to. Siedzieliśmy jeszcze tu parę godzin, zwierzając się sobie z mniej lub bardziej ważnych rzeczy. To był dobry dzień.

Powinienem go znać? [BxB] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz