=5=

587 41 19
                                    

Przywitałem z uśmiechem nauczyciela od angielskiego. Lubię go. To naprawdę zacny człowiek. Miał duże, okrągłe okulary i brązowe włosy do ramion, które miał w zwyczaju związywać w luźny kucyk. Dzisiaj posłużyła mu do tego wściekle różowa gumka.

- Kurcze, proszę pana! Wziąłem podręcznik do podstawy, a nie do rozszerzenia - powiedziałem.

- Shame on you! - krzyknął teatralnie. - Dosiądź się do - rzucił okiem na grupę - Teodora.

Zabrałem plecak i udałem się pod ścianę. Zawsze siedzę z Dawidem, ale on się rozchorował, a Teo zawsze siedzi sam. Mam wrażenie, że prawie wszyscy się go boją. Jego nieobliczalności i agresji. Nawet jego koledzy z klasy, co z nimi się trzyma w szole. Przez parę miesięcy budzi w kimś z każdym dniem coraz większe poczucie bezpieczeństwa, by potem podbić mu oko - patrz twarz Adama. Od wczoraj paraduje z sińcem.

- Hej - powiedziałem półgłosem.

- No hej - odpowiedział z lekkim uśmiechem.

Ja się go nie boję.

- Macie zrobione zadanie domowe?

- Było coś? - zapytała zdezorientowana Kamila, na co nauczyciel przewrócił oczami i zapytał się, czy ktoś jeszcze nie ma.

Rozpakowałem się i wyciągnąłem kserówkę z zeszytu. On zaczął kartkować książkę w poszukiwaniu zadania. Na każdej stronie, między zadaniami, a czasem nawet między linijkami tekstu były jakieś małe bazgrołki. Na jednej z początkowych była urocza kaczuszka, podpisana "KARNA KACZKA". To moje pimo i kreska. Wszędzie to rozpoznam. Była tam też kartka. Wziął ją jedną ręką, a drugą zatrzasnął szybko książkę. Zaczęliśmy czytać rozwiązanie zadania. W tym czasie zacząłem rysować jamnika z tułowiem na prawie całą szerokość kartki.

Coś mi tu brakuje... - zamyśliłem się. Ręka mojego sąsiada powoli przysunęła się i nakreśliła mały, wystający język poniżej punktu imitującego nos.

- No tak. - Zaśmiałem się cicho.

- Bazyli, teraz ty. Przedostatni przykład.

- "It was Johns's childchood dream to play tennis professionally." - odczytałem.

Potem przyszła kolej na bruneta. Nigdy wiadomość o tym, że ktoś został zdyskfalifikowany z jakiegoś meczu napełniła mnie takim podziwem.

- Perfect - trafnie podsumował profesor.

Należą mu się te piątki... ale z tego co wiem, z innych przedmiotów nie jest taki dobry.

Pół godziny później około czterdziestoletni mężczyzna wszedł do klasy, uprzednio pukając.

- Dzień dobry. Mogę Teodora poprosić? - zapytał.

- Oczywiście - odparł z uśmiechem pan Marcin.

Z zaskoczonego bruneta jego wzrok przeniósł się na mnie. Nie mogłem się poruszyć. Nie mogłem wypuścić powietrza. Czułem tylko jak serce pąpuje mi krew. Słyszałem tylko jego przyśpieszony i głośny dźwięk. Oczy nieznajomego (?) się wyraźnie rozszerzyły. Przed nimi przeszedł Teodor i zamknął drzwi. Wreszcie mogłem złapać oddech. Czułem się strasznie. Dobrze, że nikt na mnie teraz nie zwracał uwagi. Usłyszałem bardzo cichy głos chłopaka. Zaraz wrócił do sali, zdenerwowany zabrał szybko wszystkie swoje rzeczy i wyszedł z przelotnym "Do widzenia". Zebrało mi się na wymioty i płacz. Moje dłonie się bardzo trzęsły. Zacisnąłem je mocno w pięści. Myślałem, że nie wytrzymam do dzwonka, ale nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, nastał koniec lekcji. Zrobiłem to samo, co wcześniej brunet. Tyle, że ja poszedłem do toalety. Po zwróceniu śniadania, usiadłem na klapie muszli klozetowej i zacząłem płakać.

Powinienem go znać? [BxB] [ZAKOŃCZONE]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt