=4=

594 43 25
                                    

Minął miesiąc.

Jako iż Teodor chodzi do równoległej klasy, mamy łączone rozszerzenia i lekcje wychowania fizycznego. Dzisiaj przyszła pora na to drugie.

- To idziemy na stadion. Pobiegacie sobie chłopcy. - Uśmiechnął się nauczyciel. Dobrze wiedział, że większość klasy tego nie lubi. Ja oczywiście jestem w mniejszości.

Jak się spodziewałem, rozległy się rozczarowane westchnięcia uczniów. Teodor stał niewzruszony, podpierając ścianę. Jego kolega - Adam, coś do niego powiedział, a on zaniósł się krótkim napadem śmiechu. Może lepiej przestanę się na niego patrzeć.

- No błagamy... - jęknął otyły blondyn.

- Tak - odezwał się ktoś. - Ostatnio dał nam pan wycisk.

On tylko pokręcił głową.

Parę minut później rozgrzewaliśmy się na stadionie, a następnie każdy, prócz dwóch niećwiczących, którzy spoczęli na trybunach razem z mężczyzną wyposarzonym w gwizdek i parę kilo nadwagi, zaczął bieg. Po trzech okrążeniach dostałem typowych braku sił. Wystarczy to przeczekać, zwalniając tempo. Mimo to nadal utrzymywałem się na przodzie aż do drugiego zakrętu. Wyprzedził mnie Teodor. Przy każdym jego ruchu jedne partie dobrze wypracowanych mięśni naprężały się, a inne się rozluźniały. Chwilę później poczułem się lepiej i przyśpieszyłem. Zaraz byłem pare metrów przed nim.

- Ej, nie chcę być drugi! - zawołał i dogonił mnie.

- To biegnijmy razem. Przy ostatnim okrążeniu się zmieżymy. - Puściłem do niego oczko.

- Jeśli chcesz.

Biegliśmy równym tempem w ciszy, aż nagle zapytał:

- Przypomiało ci się coś?

- Nie - odparłem szczerze. - Czemu pytasz? Zrobiłeś coś mi złego?

- Nie. Tak z ciekawości spytałem.

- Powinienem coś wiedzieć?

- Było parę fajnych akcji, ale to nic ważnego.

- Okey. Wierzę, że nie kłamiesz.

Nic nie odpowiedział. Ta sama kamienna twarz co zwykle.

- Ostatnie okrążenie. - Spojrzałem przez ramię. Nikt poza nami już nie biegł. - Przygotuj się na wpierdziel - ostrzegłem, a on prychnął.

- Nie poddam się tak łatwo.

Przyśpieszyłem, a on zrobił to samo.

- Kurde, znowu zaczynacie?! - krzyknął Adam.

- To nie są wyścigi! - ryknął nauczyciel.

W połowie przyszła grupa dziewczyn z ich wuefistką i rozległ się głośny doping:

- Szybciej, Teo!

- Bazyli! Wygrasz!

- Woho!

Przy końcu, gdy już byłem prawie pewny, że wygram, poczułem szarpnięcie za koszulkę.

- Nie przekroczysz mety! - krzyknął i zatrzymał mnie w uścisku.

- To nie fair. Puszczaj! - Próbowałem się wyrwać, ale on niestety miał silniejsze ręce.

- Haha! Jesteście pojebani! Kocham was! - krzyczała Kamila z klasy mojego przeciwnika.

- Masz uwagę! - wydarła się nauczycielka.

Kopnąłem go w nogę.

- Ała! - jęknął, poluźniając natychmiastowo uściśk.

Korzystając z okazji pobiegłem dalej, ale tylko parę kroków, bo złapał mnie za rękę, wykręcił ją trochę, zmuszając mnie do spodkania z ziemią. Poczułem ciężar na plecach. Usiadł na mnie, dekiel.

Powinienem go znać? [BxB] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz