=6=

507 43 6
                                    

Piękna letnia pogoda - słonce wieje, a zimny wiaterek przyjemnie świeci... czy odwrotnie. Teraz to mnie nie obchodziło. Chciałem znaleść jakieś spokojne miejsce. Założyłem na spodnie całkiem długi pasek z czarnej skóry, choć nie mam w zwyczaju go nosić. Kierowałem się tam, gdzie było mniej ludzi.

Wędrowałem zapatrzony w niebo, po którym leniwie sunęły cumulusy. Jeden z nich przypominał mi słonia tyle, że bez kł...

- Uh! Kurwa mać! - zakląłem, gdy wpadłem w drzewo, którego, przysiągłbym, wcześniej tu nie było.

Przeszedłem parę kroków i rozejrzałem się. Za sobą miałem już ledwo widoczne największe budynki mojego miasta, obok pierdolony kawał drewna z zielonymi badylami, a przedemną znajdował się zbiornik wodny z kwaczącymi kaczkami i zielona roślinność. Poczułem się tu dobrze. Chciałem podejść do wody, ale jeszcze raz spojrzałem na mojego wroga numer jeden. Wzbudziło we mnie teraz inne uczucie - bardzo miłe. To drzewo jest z moich i Teodora szkiców. Obszedłem je, wodząc ręką po jego obwodzie. Poczułem pod palcami coś innego - wyryty w korze uśmiech. Moje kąciki ust mimowolnie podniosły się ku górze.

Pamiętam to...

Mój oddech przyśpieszył

Pamiętam to i...

łzy zaczęły rzewnie się lać

absolutnie wszystko.

i osunąłem się na kolana.

Powinienem go znać? [BxB] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz