Rozdział 25

10.1K 402 181
                                    

Oderwaliśmy się do sobie opierając się o nasze czoła. Jestem nienormalna... stoję tu z kimś kogo nie widzę, bo jest ciemno i przez co nie wiem kim ta osoba jest...
Najbardziej dziwne w tym wszystkim jest to, że się nie boję. A w głębi mnie panują dobrze znane mi uczucia.
Żadne z nas się nie odzywa, jedynie słychać nasze oddechy. Powinnam teraz tego kogoś odepchnąć i jak najszybciej stąd iść, ale coś sprawia, że chcę tu zostać.

Dopiero po chwili mój mózg zaczyna racjonalnie myśleć i otwierają mi się wszystkie zmysły.

Ten zapach ten dotyk... to on to Christian!!

-Chris?- pytam przerywając ciszę lecz osoba stojąca obok mnie się nie odzywa się.

Przełknęłam głośno ślinę, bo coraz bardziej uświadamiam sobie, że to właśnie przed nim tutaj stoję. Po tym pieprzonym roku czasu znowu jesteśmy tak blisko siebie i ponownie nasze usta się spotkały. Kiedy ze mną zerwał obiecywałam sobie, że nigdy już się do niego nie odezwę, że po tym wszystkim co mi powiedział jest dla mnie zerem, a tak naprawdę jest to gówno prawda... jedna część mnie chciałabym żeby tak było ale druga nadal kocha.

Stoję tutaj jak kołek mogłabym tu stać wiecznie byleby z nim.

Czekaj! Zaraz! Co ja wygaduje??! To on mnie zostawił przy tym upokarzając...w moim życiu już nie ma dla niego miejsca!

-Proszę cię... nie zbliżaj się do mnie już nigdy więcej...- powiedziałam to co uważałam za słuszne, nie mogę pozwolić żeby jeden pocałunek sprawił, że zapomnę o wszystkim co mi zrobił... chciałabym, żeby tak było, ale niestety tak nie, trzeba mierzyć się z rzeczywistością, a on to wszystko spieprzył.

Od razu po wypowiedzianych słowach ruszyłam w stronę schodów i poczułam jego rękę na swoim nadgarstku przez co przeszedł mnie dreszcz po całym ciele sprawiając, że znowu moje motylki w brzuchu odżyły.

-Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. -wydukałam czując zbierające się łzy w oczach i wyszarpałam jego rękę z uścisku.

Wiem, że nadal coś do niego czuje... ale w tym momencie liczy się dla mnie Nathan.

Pov Chris

Co ja sobie myślałem przychodząc tutaj? Że nagle wszystko będzie tak jak wcześniej? Jestem totalnym kretynem jeśli tak sądziłem... ona już dawno o mnie zapomniała układając sobie życie z kimś innym... a ja muszę się z tym pogodzić.

Pov Wiktoria

Idę szybkim krokiem na salę i nagle na kogoś wpadam przez co mało się nie wróciłam, ale silne ręce sprawiły, że jednak nie zderzyłam się z z podłogą.

-Wow wszystko okej? -pyta zmartwiony Nathan. - gdzie byłaś? szukałam cię. -pyta

-Mówiłam ci przecież, że idę do łazienki.- powiedziałam lekko poddenerwowana.

- No tak, ale coś długo stamtąd nie chodziłaś, więc postanowiłem cię poszukać.

-No jak widać wszystko ze mną okej, więc możemy wracać na salę.- powiedziałam starając się brzmieć w miarę normalnie.

Dlaczego on wrócił? Dlaczego mnie pocałował? Przecież mówił, że jestem dla niego nikim więc po jaką cholerę tu przychodził?!

-Wiktoria!- głos szatyna wyrwał mnie z zamyślenia.

-C-co jest?- pytam zdezorientowana.

-To chyba ja powinienem o to zapytać bo odkąd wróciłaś z łazienki jesteś... jakaś dziwna.

Wybacz, ale spotkanie prawdopodobnie, a raczej na pewno z Chrisem sprawiło, że myślami jestem gdzie indziej.

-Wydaje ci się...

-Nie, nie wydaje mi się.-mówi intensywnie mi się przeglądając.

-Okej przyznaje się, jestem już trochę zmęczona...-kłamię.

-W sumie się nie dziwię, przetańczyliśmy praktycznie połowę balu.

-O tak... a do tego jeszcze nie czuję nóg przez te cholere szpilki.- powiedziałam robiąc grymas na twarzy.

Cholera jasna, jestem bardzo dobrą aktorką... Nigdy bym się nie spodziewała, że potrafię tak dobrze grać... dawna ja już wybuchła by płaczem i znowu zamknęła by się w sobie, ale nie mam co rozpaczać... nie dla niego! nie dam mu tej satysfakcji... nie tym razem!

- No to w takim razie zbieramy się do domu? -pyta.

-Moje biedne nogi wręcz o to błagają. - zachichotałam i niespodziewanie Nathan wziął mnie na ręce w stylu panny młodej.

Skąd on ma ten refleks?!

-W takim razie chodźmy.- i tym razem to on zachichotał.

***

Nagle samochód Nathana stanął, co oznaczało, że już jesteśmy pod moim nowym.

- Dziękuję ci jeszcze raz, że zgodziłeś się pójść ze mną na ten bal. -powiedziałam z delikatnym uśmiechem na twarzy.

-A ja odpowiem ci tak samo jak wtedy, że nie masz za co dziękować, bo lubię spędzać z tobą czas. -powiedział, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.- Jesteś dla mnie bardzo ważna Wiktoria i chciałbym spróbować związku z tobą. -wypalił patrząc mi się głęboko w oczy i gdybym stała, na pewno nogi pode mną by się ugięły.

-Nathan... jesteś naprawdę jedynym chłopakiem, który mógł w ogóle sprawić, że po tych ciężkich chwilach jakie miałam potrafiłam ponownie stanąć na nogi... i między nami jest to uczucie, ale wydaje mi się, że miłość na odległość nie przejdzie.-mówię poważnie.

-Miłość na odległość, przecież mogę się tu przeprowadzić, mam tutaj dziadków...- mówi, a ja widzę jak bardzo mu zależy.

-Ja wyjeżdżam do Nowego Jorku Nathan... i muszę wyjechać już od razu po rozpoczęciu wakacji, żeby móc załapać się na pokój w akademiku.

-Okej... no to mogę do ciebie przyjeżdżać.- nie daję za wygraną.

-Tyle kilometrów? To jest bez sensu... poza tym, tam pewnie będę miała tyle nauki, że nawet nie będę miała czasu żeby oswoić się z własnymi myślami... wiesz, że bardzo chciałabym z tobą spróbować, ale to chyba jeszcze nie ten czas...

-Rozumiem. -mówi.- i tak powinienem się cieszyć, że w ogóle mam okazję tu z tobą być, bo po tym jakim byłem palantem na początku, aż nie chcę o tym myśleć...

- Oj bez przesady... -mówię z uśmiechem na twarzy.

-Tak było... teraz się trochę zmieniłem, a tak naprawdę to ty mnie zmieniłaś...- powiedział i chwycił delikatnie moją twarz w swoją dłoń.

-Ja cię nie zmieniłam, ty to zrobiłeś po prostu, dojrzałeś do pewnych spraw...

-Być może.- powiedział po czym cicho się roześmiał.- jutro już wylatuje... -mówi nagle.- miałem wrócić po wakacjach, ale muszę podpisać jakieś papiery dotyczące firmy, którą przejmuje po ojcu i...

-O której? -pytam.

-O 9 :30 -mówi.

-Cholera o 9 mam zakończenie roku... -mówi smutna.

-To nic... trafię na lotnisko.-zasmiał się.

- W to nie wątpię, ale chciałam się z tobą pożegnać.

-To możesz zrobić to teraz.- powiedział, a w jego oczach mogłam zobaczyć jakiś błysk.

-Będę za tobą bardzo tęsknić Nathan i mam nadzieję, że nasz kontakt się nie urwie mimo wszystko... Pamiętaj, że jesteś dla mnie naprawdę bardzo ważny. -mówię prawdę, a ten patrzy na mnie w milczeniu.
- Uważaj na siebie i do zobaczenia.- powiedziałam i delikatnie pocałowałam go w policzek zatrzymując się przez chwilę przy jego wargach.
Nathan widział chyba, że chciałabym go pocałować, ale brakuje mi odwagi więc zrobił to za mnie. Wpił się w moje usta przez co byliśmy pogrążeni w namiętnym pocałunku.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Czyli to jednak koniec Wiktorii i Chrisa? 😌
Co wy o tym myślicie? 😉

Wybrałam Ciebie ❤ W.HWhere stories live. Discover now