--- ε 2 з ---

1.6K 255 91
                                    

------------ ε ♢ з ------------


W domu nie było nikogo poza nami. Nagie ściany traktowały nas swoim chłodem, często prosząc o to, byś w końcu pomalował je na cieplejsze odcienie. Wspominałem Ci często, abyś zawiesił na nich jakieś zdjęcia i obrazy, jednak zawsze powtarzałeś, że jeszcze nigdy nic nie zachwyciło Cię na tyle, by to zrobić.

 Słyszysz? Odpowiedz mi. 


------------ ε ♢ з ------------


Yoongi krążył po korytarzu, przeglądając papiery swojego nowego pacjenta, który siedział jeszcze w policyjnej furgonetce, znajdującej się na podjeździe. Procedury nie były takie proste, jak mogłoby się wydawać. W końcu ludzie potrzebowali tutaj specjalistycznej opieki, a także musieli podlegać czujnym oczom lekarzy i zastępów ochroniarzy.

— Hyung?

Min zwrócił się gwałtownie za siebie, zaskoczony nagłą obecnością chłopaka. No tak, dochodziła północ — pora wycieczki na świetlicę i grania w shogi.

— Taehyung — mruknął, zaciskając palce na kartkach — przykro mi, dzisiaj...

— W porządku, hyung! — Chłopak wzniósł ręce w geście kapitulacji i uśmiechnął się. — Wiem, że dzisiaj będziesz zajęty, ale wyglądasz na podekscytowanego. Ktoś ciekawy do nas dołączy?

Ciekawy? Tak, to było całkiem trafne określenie. Park Jimin, lat dwadzieścia siedem, nigdy nienotowany, zdrowy jak ryba. Stracił rodziców w wieku dwunastu lat, trafił do domu dziecka, uczył się dobrze, nawet ukończył studia artystyczne. Może i przez długi czas udawało mu się jakoś żyć pośród ludzi, ale psychoza postanowiła go dopaść z opóźnieniem. 

W każdym razie, nic więcej nie wiedział. Przefaksowane dokumenty dostarczyły wyłącznie szczątkowych informacji, które nie pozwalały stworzyć jakichś sensownych hipotez.

Yoongi się wzdrygnął, kiedy głośny dzwonek przebiegł przez korytarz. Widocznie zamyślił się na tyle, by zdążyli dojść z tym chłopakiem do ich budynku.

— Gotowy? — zapytała Eunmi, stając z lekarzem ramię w ramię. — Nasz gość zaraz tu będzie.

Choi poklepała po ramieniu Tae, który najwyraźniej nie miał zamiaru wrócić do swojego pokoju. Był ciekawski i interesowało go, kto zasili szeregi świrusów z P4. Dlatego też stał na środku przejścia, kiedy lekarz i pielęgniarka pochylili się nad kontuarem dyżurki i dowiadywali się czegoś od sekretarki.

Taehyung bujał się na piętach, ze splecionymi na nerkach rękoma. Cieszył się i to całkiem mocno, bo nadciągająca istota była jego rówieśnikiem. Wierzył, że może w nim uda się znaleźć przyjaciela, sojusznika, towarzysza... Kogokolwiek. Bo w tym szpitalu, nikt poza Yoongim i Eunmi, nie chciał z nim rozmawiać. Pacjenci byli zbyt zdewastowani swoimi chorobami, a pielęgniarki wiecznie nie miały czasu. Momentami, kiedy Choi dawała mu przepustkę, by przeszedł się na spacer po szpitalnym parku, spotykał Jacksona i BamBama, których nazywał swoimi przyjaciółmi. I nie jednokrotnie prosił Yoongiego, by ten przeniósł ich z P6 do P4, ale ten zawsze powtarzał, że nie ma na to żadnego wpływu.

Kiedy irytujący dźwięk otwieranych drzwi podrażnił uszy obecnych, Kim aż zaszczebiotał. Pierwszy do środka wszedł Seokjin, którego chłopak całkiem dobrze kojarzył. Naczelnik zjawiał się tu co jakiś czas; P4 było przyjaznym i spokojnym oddziałem, co pozornie świadczyło o nieszkodliwości pacjentów. Prawda jednak była całkiem inna. Do P4 trafiali czasami najgorsi kryminaliści, którzy postradali zmysły, maltretowali czy nawet mordowali, świadomie lub nie. Działo się tak ze względu na silny i charakterny zespół, na którego czele stał Min Yoongi. Każdy wiedział, że mężczyzna był ordynatorem i każdy był zmuszony o tym nie pamiętać, ponieważ Yoon nie lubił się wyróżniać.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz