--- ε 34 з ---

1.4K 238 160
                                    

------------ ε ♢ з ------------

Popatrzyłeś na mnie, jakby otumaniony jakimiś emocjami. Mógłbym przysiąc, że Twoje oczy zaszły wtedy mgłą gęstą jak mleko. Przestraszyłem się, ale po chwili wszystko wróciło do normy. Uśmiechnąłeś się.

— Nabrałem nadziei, że nam się uda. —

------------ ε ♢ з ------------


Miał taką spokojną twarz. Nieskalaną namiastką smutku, zdenerwowania czy strachu. Jasne włosy leżały na poduszce, w którą wtulał policzek. Nic nie zdradzałoby tego, co wydarzyło się kilka godzin wstecz.

Nic nie zdradzałoby tego, za co obwiniało go tylu ludzi. Nic, prócz zaczerwienionych, opuchniętych powiek, przesiąkniętych długo wylewanymi łzami.

Jimin nie zasłużył na to wszystko. Nie zasłużył na wszelkie oskarżenia. Na ten cały strach. I Yoongi miał zamiar bronić go przed światem do upadłego. I nie dlatego, że całkowicie wierzył w jego niewinność. Tylko dlatego, że miał dość cierpienia tego chłopaka.

Siedział na krześle przy łóżku Parka i obserwował go nieprzytomnie, myśląc o całym tym szambie, w jakim pływali. Policja nadal nic nie znalazła w sprawie Taemina. Jimin otrząsnął się i zrozumiał, że nie mógł zabić swojego ukochanego, że było to tylko głupie urojenie. Ale podejrzenia wciąż okrywały go swoim cieniem, przez odnalezienie śladów przy aucie Lee. Do tego nadal nie odnaleźli tego człowieka, odpowiedzialnego za podpalenie. A teraz to. Przebudzenie demonów przeszłości.

— Czemu świat cię tak nienawidzi, Jimin? — wyszeptał, odsuwając dłonie od twarzy.

W pomieszczeniu słychać było jedynie szelest jego brudnej koszuli, kiedy wyciągnął rękę w stronę chłopaka. Dotknął jego policzka, po którym przesunął palcami. Pogładził blond włosy i wziął głęboki wdech.

— Za cztery godziny północ i Nowy Rok. — Przechylił głowę, przyglądając się Parkowi. — Przykro mi, że musisz go witać w ten sposób, Jiminnie.

Wstał. Zgarnął z oparcia krzesła kitel i ruszył do drzwi.

— Doyoung — mruknął, spotykając chłopaka na korytarzu.

— Tak, szefie? — Lee natychmiast do niego podszedł.

— Możesz zająć się przeniesieniem Jimina do jego pokoju?

Pielęgniarz ściągnął brwi, nieco zaskoczony.

— Nie lepiej zaczekać, aż się wybudzi? — zapytał niepewnie, nie chcąc przypadkiem zirytować ordynatora.

— Nie. — Min uśmiechnął się słabo i pokręcił głową. — Wolę nie dokładać mu dodatkowego strachu, kiedy otworzy oczy. I proszę, poinformuj mnie, kiedy to się stanie.

Psychiatra ruszył do swojego gabinetu.

W gruncie rzeczy mógł jechać do domu. Rzucić się na łóżko i przytulić butelkę jakiegoś alkoholu, wyłączyć się i nie myśleć. Ale czy niemyślenie było w ogóle wykonalne w takiej sytuacji? Wydarzenia z tamtego dnia odbiły na nim okropne piętno. Owszem, widział gorsze rzeczy i pewnie niejedno miał jeszcze w życiu zobaczyć, ale to była pierwsza taka sytuacja, w której brał udział ktoś dla niego... Bliski.

Tak, Jimin był mu cholernie bliski, choć nadal mało co o nim wiedział.

— Mam dość... — wyszeptał, opadając na sofę.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz