--- ε 33 з ---

1.2K 223 155
                                    

------------ ε ♢ з ------------

Zatonąłem w całkowitej ciemności, objęty zimnymi mackami strachu, kiedy poczułem jak wychodzisz. Byłem pewny, że stanie się coś złego, coś gorszego niż wszystko do tej pory.

Byłem pewny, że zbliżysz się do głęboko skrywanej prawdy.


------------ ε ♢ з ------------


Szpital nadal objęty był ciszą, która wzbudzała pewien rodzaj lęku.

Seokjin i Junmyeon siedzieli na krzesełkach przed biurkiem, udając niewzruszonych, jednak cała ta sytuacja mocno ich wystraszyła. Obaj chcieli stamtąd uciec i nigdy więcej nie wracać. Do tego dwóch lekarzy, którzy obserwowali ich z tęgimi minami, jakby z góry, jakby wściekłych, jakby chętnych do mordu — wcale im nie pomagało.

— Możesz pamiętać, Yoongi, lub też nie — zaczął niepewnie policjant, po przełknięciu gęstej śliny — ale jakiś czas temu pytałeś mnie o pewną kobietę. Jeon Siyoun.

Jin popatrzył na Yoongiego, który nerwowo stukał paznokciami o blat biurka.

Min zaczął grzebać w pamięci. Faktycznie, było tak. Po rozmowie z Jaehyunem zadzwonił do Jina i poprosił o sprawdzenie Siyoun — dawnej opiekunki z domu dziecka. Dokładnie tej, która spaprała życie Jiminowi. Jin powiedział mu wtedy, że zaginęła, a temat, chcąc nie chcąc — urwał się.

— To nazwisko nie było mi obce — dodał Jin.

Palce Yoongiego się zatrzymały. Wziął głęboki wdech i odchylił się, chcąc oprzeć plecy o fotel. I jeżeli wcześniej wydawał się niezadowolony ich widokiem, tak w tamtej chwili wyglądał, jakby chciał się na nich zrzygać.

— Prosiłem o pomoc, a ty mnie okłamałeś? — zapytał, uśmiechając się cierpko.

— To nie tak, Yoongi.

— A więc jak?

— To bardzo długa i skomplikowana historia... — Prokurator postanowił się wtrącić.

— Słucham — mruknął Min. — Przez was musieliśmy uśpić pół szpitala. Mamy naprawdę dużo czasu.

Jin westchnął ciężko i zdjął z siebie kurtkę. Położył ją na udach i oparł na nich ręce, widocznie zestresowany.

— Jeon Siyoun była opiekunką w domu dziecka — wyszeptał i spojrzał na psychiatrę. — W tym domu dziecka.

Yoongi nawet nie drgnął. Był ciekaw co przyjaciel mu powie. I czy powie coś, czego właściwie Yoongi jeszcze nie wiedział.

— Na pewno obaj pamiętacie afery, związane z Song Jingunem. Jesteście z tego samego środowiska. On i Jeon mieli za uszami naprawdę wiele, ale trudno było im cokolwiek udowodnić. Skutecznie zastraszali ludzi, ci nie chcieli zeznawać i nieustannie zataczaliśmy błędne koło. Oboje mieli postawione wiele zarzutów. W tym molestowanie seksualne. Dostawaliśmy wiele anonimowych zgłoszeń, ale na nich się kończyło. Kiedy policja wjeżdżała już na teren placówki, wszyscy milczeli. Ale niedawno nagle wszystko odżyło. Na nowo. Przez ciebie i przez Parka.

Ożywił się. To dlatego Jin zjawiał się tylko w ostateczności? To dlatego jakiś czas temu Jungkook i Namjoon mówili, że zajmuje się po cichu jakąś sprawą i nie ma na nic czasu? To w tym tak grzebał?

— Nie rozumiem — powiedział, przechylając głowę. — Jaśniej.

— Kiedy zadzwoniłeś i o nią zapytałeś, rozdrapałeś stare rany. Ta sprawa była jak mój kompleks, ponieważ nie potrafiłem jej rozwiązać. Zawsze byłem krok w tył. Siyoun zniknęła. Rozpłynęła się jak mgła. Jingun rzekomo nie wiedział, co się z nią stało. Potem zrzucono go ze stołka dyrektora domu dziecka. I może dla niektórych była to ulga, bo uważali, że tym dzieciom przestanie dziać się krzywda, ale z drugiej strony, oni wciąż byli na wolności. — Jin zamilkł na moment, masując skronie. — Ale wracając do ciebie, zapaliłeś światło, Yoongi. Ty zawsze miałeś smykałkę do pakowania się w różne, dziwne sprawy, a także do rozwiązywania ich. I popatrz. Tym razem też by nam się nie udało, gdyby nie to, że jesteś wścibski.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz