--- ε 10 з ---

1.6K 247 144
                                    

------------ ε ♢ з ------------


Świat był chłodny. Nieważne czy mieliśmy środek lata, czy też mroźną zimę. Ludzie byli chłodni. Żywych jednostek ciepła było naprawdę mało. Ale w końcu los podarował mi Ciebie. Moje prywatne ciepło.

- Wstań. Musisz ze mną w końcu porozmawiać. -


------------ ε ♢ з ------------


— Jak?

Yoongi zaciskał palce na plakietce, wpatrując się jak zahipnotyzowany w czerwone plamy. Wszystko wskazywało na to, że ktoś źle zawiązał kaftan. Początkowo przypisywał winę sobie i Doyo, ale rano Jimin prowadzony był do łazienki. To wtedy musiało pójść coś nie tak.

Drżał. Drżał, bo nic nie rozumiał. Nie wiedział, co działo się w głowie Jimina, co chłopak próbował zrobić. Czy znowu miał halucynacje? A może tym razem próbował odebrać sobie życie? W tym momencie nikt, poza nim i Hoseokiem, nie znał prawdy. Nie wiedział, że Park robił sobie to nieumyślnie. Lekarza zastanawiało, co tym razem Jimin widział? Co doprowadziło do tego czynu? Do kolejnego ataku?

Jeżeli Doyoung mówił prawdę, jego pacjent właśnie walczył o życie. A raczej lekarze, którzy po stwierdzeniu domniemanej próby samobójczej, orzekną, że Jimin nie może przebywać już na tym oddziale. Że nie zapewniono mu odpowiedniej opieki. Że Yoongi zawalił sprawę.

— Kurwa.

Nie mogli mu go zabrać. Nie mogli, bo wierzył w Jimina. Wierzył w to, że potrzebował jego pomocy, że nie można było tak łatwo osądzić, co mu dolega. To, na co cierpiał, nie było przypadkiem, z jakim kiedykolwiek Min miał styczność. A skoro on jej nie miał, to naprawdę istniało małe prawdopodobieństwo, by ktokolwiek w stolicy, albo nawet kraju, ją miał. Yoongi nie był zuchwały, ale doskonale wiedział, że to właśnie do niego przysyłano tych najtrudniejszych.

— Kurwa!

A Jimin wierzył w niego. Przed nim się powoli otwierał. Przed nim pokazywał swoje twarze. To jemu w jakiś sposób powierzył siebie, od niego chciał pomocy. Yoongi to czuł, choć nie padły żadne słowa deklaracji.

— Szlag.

Musiał wziąć się w garść.

Nie widział rany. To, jak Jimin uwolnił się z kaftana, nie było większą zagadką. Naprawdę mógł być źle związany. Ale Yoongi w życiu nie pomyślałby, że Park naostrzy o ramę łóżka głupią plakietkę, by rozerżnąć skórę albo nici ją trzymające. W końcu nie bez powodu była taka zdezelowana.

Naprawdę musiał wziąć się w garść.

Ale naprawdę miał związane ręce. Trzeba było czekać, potem pójść do lekarzy i powiedzieć im, dlaczego doszło do tej sytuacji. Musiał im powiedzieć, że Jimin po operacji nie może zostać sam. Że ma urojenia i to wszystko może się powtórzyć. Z zamierzonym skutkiem.

Ruszył ku drzwiom, chcąc najpierw zlecić wysprzątanie izolatki i uspokoić pacjentów. Jednak wiedział, że sam potrzebował jakiegoś znieczulenia, słowa wsparcia. Albo kogoś, kto przywali mu w twarz, żeby się ocknął i zaczął myśleć. Jedyną zdolną do tego osobą, była jego przyjaciółka, ale ona trwała w dużo gorszym stanie. Za to Tae nie był kimś, kogo chciałby obarczać swoimi problemami.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz