--- ε 21 з ---

1.2K 219 82
                                    

------------ ε ♢ з ------------

Dostałem dzisiaj list. To było wyznanie miłosne. Najpiękniejsze na świecie, wiesz? Długi czas myślałem o nadawcy. W pewnym momencie zacząłem liczyć, że to od Ciebie. Że może kochasz mnie tak mocno, tak pięknie, tak prawdziwie.

Chciałbym wiedzieć, czy...

— ...się myliłem? —

------------ ε ♢ з ------------

Yoongi stał przy parapecie okna, na którym siedział milczący Jimin i wpatrywał się w uśmiechniętego Taehyunga. Choć to irracjonalne, Kim naprawdę korzystał z zaistniałej sytuacji. Część pacjentów z P4 została przyjęta do P6. Przygotowano dla nich pokoje i kilka materacy w świetlicy, przez co chłopak mógł spędzić trochę więcej czasu z Jacksonem i Bambamem.

— Pójdziesz stąd, prawda? — zapytał Park, wciąż wpatrując się ponuro w podłogę.

Drżał, choć owinięty był najgrubszym kocem, jaki Yoongi kiedykolwiek widział. Dotykał udem biodra lekarza, co jakiś umyślnie go trącając, jakby chciał przypomnieć o swojej obecności.

— Nie — odparł, opierając się plecami o ścianę. Nie miał na sobie kitla, dzięki czemu mieszał się w tłum, a lekarze nie ciągnęli go do nadprogramowej roboty. — Zostanę. Muszę mieć oko na swoich pacjentów.

— To dlaczego na mnie nie patrzysz?

Min się uśmiechnął, wciąż zwrócony przed siebie.

— Bo ciebie mam blisko. Czuję cię. Nie muszę widzieć.

Jimin nie odpowiedział. A Yoongi nie miał okazji zobaczyć, jak chłopak naciąga na nos koc, kryjąc nieśmiały uśmiech.

— Przykro mi, że musiałeś to przejść — wyszeptał lekarz, sunąc czubkiem buta wzdłuż fug, otaczających blade kafelki. — Na pewno nie było to zbyt przyjemne, zważając na twoją przeszłość.

— Dosyć paraliżujący widok. Ale było w nim coś urzekającego.

Zdębiał. Yoongi odwrócił z wolna głowę w stronę chłopaka, głęboko zaniepokojony takim stwierdzeniem. Już otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz tuż przy nich pojawił się naczelnik policji.

— Jin? — bąknął Min, krzywiąc się. — Czemu akurat ty?

— Tereny waszego szpitala podlegają naszej jurysdykcji. I nie rżnij głupa, doskonale o tym wiesz.

— Tak, wiem — odparł, wzdychając. — Ale czemu akurat ty się tutaj zjawiłeś?

— Załóżmy, że się za wami stęskniłem. — Kim przeniósł wzrok na Parka, który wciąż maltretował wzrokiem podłogę. — Witaj, Jimin.

— Dobry wieczór. — Nawet na niego nie popatrzył.

Towarzyski, jak zawsze — pomyślał Min.

— Wiecie coś? — Yoongi chciał zwrócić na siebie uwagę przyjaciela, kiedy ten zbyt intensywnie wpatrywał się w chłopaka.

— Nie. Posłałem Jungkooka i  Namjoona z Chanyeolem. Właśnie czekam na jakieś wieści, ale wszyscy są pewni, że to nie wina instalacji.

Min skinął głową. Sam był tego pewien, kiedy tylko zobaczył płomienie. 

— Zwłaszcza, że znaleziono tam odłamki zielonego szkła — dodał Kim.

— Zielone szkło? — Yoongi popatrzył na niego, ściągając brwi. — Butelka po soju?

Policjant skinął głową. Już chciał powiedzieć, że to na pewno podpalenie, kiedy dostrzegł kierującego się w ich stronę szefa ochrony, w towarzystwie dwóch młodych policjantów, na których widok sam Jimin się rozpogodził. Przywitali się skinieniem głowy, zachowując prawie pełny profesjonalizm (zarówno Namjoon, jak i Jungkook nie potrafili nie uśmiechnąć się do Parka).

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz