Rozdział 3

15 0 0
                                    

- Wiktoria przyjedzie dzisiaj z Marcinem- zagadnęła mama, kiedy w sobotni ranek wchodziłam do kuchni- Marta i Sebastian też. Chcą porozmawiać o szczegółach ślubu i wesela
- Okej- powiedziałam drętwo i udałam się w stronę lodówki. Cała uroczystość, tak jak ślub Marty, odbywa się w Katowicach, ze względu na to, że stąd jest większość gości  i stąd pochodzi para młoda. Sebastian pracował w Gdańsku i tam też ściągnął Martę, a później dołączyli do nich Wiktoria z Marcinem. Obie moje siostry zajmują się biznesem. Szwagier prowadzi agencję nieruchomości, a przyszły szwagier jest prawnikiem. Nie przepadałam za ślubami w naszej rodzinie: 300 osób, dwa dni, przepych, wszystko na pokaz, totalnie obcy ludzie, którzy są znajomymi rodziców, rodzina o której istnieniu nikt na co dzień nie pamięta, a nawet od święta, ale przecież trzeba pokazać, na co nas stać i za kogo wychodzi się za mąż. Do tego cały zastęp druhen i drużbów, jakby nie można było ograniczyć się tylko do świadków.
- Może byś wykazała jakieś uczucia?- zganiła mnie mama- To ślub twojej siostry, na kolejne będziemy musieli długo poczekać. Będziesz pierwszą druhną, odpowiedzialną za wszystko. Nie może być wszystko na głowie Marty. Macie jechać wybierać suknie dla druhen.
- Zmęczona jestem. Cały tydzień robiłam nadgodziny. Wczoraj też wróciłam później niż zwykle.
- Ehm- w tonie głosu mamy słyszałam ,,trzeba było się uczyć, nie musiałabyś tak ciężko pracować''
- Idę się jeszcze trochę zdrzemnąć- odłożyłam talerz do zmywarki i udałam się do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku i próbowałam zdrzemnąć. Co chwilę jednak budził mnie dźwięk SMSów od Pawła. 

Tęsknię za tobą. Ale cały przyszły weekend mamy dla siebie. Mam nadzieję, że ten spędzisz równie miło. Buziaki, P.

- Niestety, ale ten weekend nie zapowiada się ciekawie. Będę wybierała suknie druhen na ślub mojej siostry. A właściwie na jej przedstawienie.

 - Dlaczego przedstawienie? Ślub to piękna uroczystość, jeśli jest brany z miłości...

- Wiem, ale u nas to bardziej przypomina cyrk: setki osób, wszystko co najdroższe, najwspanialsze, rodzina o której nie pamięta się na co dzień, przyjaciele ojca. Chociaż ten ślub będzie skromniejszy niż ten pierwszej siostry.

- A ty o jakim marzysz?

- Na pewno skromniejszym. Najbliższa rodzina, jeden dzień, może nawet  obiad tylko dla gości, bez tańców. Świadkowie i zero druhen.

- Z tego co mówisz, to będzie ciężki dzień. A kiedy jest ślub?

- Za trzy miesiące. To będą baaaardzo ciężkie dwa dni. A nawet więcej. Wszystko trzeba ogarnąć, dopiąć na ostatni guzik.

- Obsłużyłaś cały stolik snobów, z tym też dasz radę.

- Haha... Nie było tak źle. Już współczuję obsłudze tego wesela.

-  Na pewno nie będzie tak źle. Na pewno każdy będzie miał po parę osób do ogarnięcia. Zresztą sama wiesz...

- Wiem... Ale chodzi bardziej o charaktery gości. Niby ludzie na poziomie, ale... :/

- Rozumiem. Znam to z autopsji. Snoby, które myślą, że wszystko im wolno. Oczywiście teraz uogólniam, bo nie znam twojej rodziny, ale jak mówisz, że mają ciężkie charaktery...

- Oj.. Tak, ale porozmawiamy za tydzień. Gdzie się spotkamy ?

- Hm... Może w jakieś knajpce. Nie chcę przyjeżdżać już do twojego hotelu, żebyś znowu nie miała jakiś problemów. Ale to jeszcze zgadamy się jak przyjadę.

- Okej. Ja niestety muszę lecieć, bo siostra zaraz przyjedzie

- :( :*

Odłożyłam telefon na łóżko i poszłam do łazienki się umyć. Kiedy przebrałam się w legginsy i bluzę, usłyszałam dzwonek do drzwi, a po chwili głosy moich sióstr i szwagrów. Zeszłam na dół i przywitałam się ze wszystkimi. Po krótkiej rozmowie, razem z siostrami poszłyśmy do auta i pojechałyśmy do salonu, gdzie czekały pozostałe druhny. Kolorami dominującymi uroczystości był pudrowy róż, granat i złoto. Dlatego wszystko musiało do siebie pasować. Po kilku godzinach wykańczających przymiarek, stanęło na sukniach w kolorze pudrowego różu, z dekoltem w łódkę, góra była satynowa, a dół był z tiulu, o odcień ciemniejszym niż góra sukni. Do tego miałyśmy biżuterię z białego złota i buty w srebrnym kolorze. Marta, jako świadkowa, musiała się wyróżniać, dlatego jej suknia była granatowa, ze złotym paskiem. Nasze suknie to był najskromniejszy element tego wesela. Ale przecież, coś musiało zrównoważyć strojną princessę z tiulu mojej siostry, z  gorsetem w serce, zdobionym kryształkami i koronkowym bolerkiem. Pod tiulem kryła się satynowa syrenka. Welon był długi i szeroki, a do jego niesienia zostały zaciągnięte nasze młodsze kuzynki: siedmioletnia Ola i Patrycja i pięcioletnia Marysia. Bok welonu wykonany był z koronki i kryształków. Dziewczynki miały sukienki w kolorze białym, wykonane z satyny i tiulu. Do tego miały białe wianuszki z żywych kwiatów. Pomimo tego, że wyglądały przecudownie, jak aniołki- w szczególności, że bliźniaczki miały blond włosy, a Marysia miała ciemne (moja mama je wybrała, żeby do siebie pasowały i żeby lepiej wyglądało, wiecie: dwie blondynki po bokach i ciemnowłosa w środku)- było mi ich szkoda. Drobne dziewczynki niosły długi i ciężki welon oraz moja matka, która od kilku miesięcy powtarza im, jak bardzo odpowiedzialną fuchę mają. Ja byłam odpowiedzialna za to, żeby wszystko poszło dobrze.

Pan NiewłaściwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz