Rozdział X

58 6 0
                                    

            - Trzeba przyznać, że poziom był bardzo wyrównany - powiedział Michell do rodzeństwa.
              Obiad dla kandydatów i księżniczek zakończył się już. Teraz władcy mieli czas wolny.
             - Faktycznie. Ale wybraliśmy najlepszą kandydatkę. Co najważniejsze, wygląda na taką, z którą można pośmieszkować - powiedział Kris.
             - A ja tam uważam, że wyglądalibyście razem uroczo - powiedziała klacz.
             - Vittoria! Co ty sugerujesz?!
             - Nic. Po prostu stwierdzam fakt. Pasowalibyście do siebie.
             - Shipujesz mnie z pierwszym poznanym jednorożcem?
             - Nie pierwszym, tylko drugim, tak dla dokładności.
            Minor tylko westchął. Jego rodzeństwo miało czasem kosmiczne pomysły.
            - A co tam u was? Jak tam u Darkess?
            - Doskonale! - odparł Kris.
            Darkess była 'pegazem z ludu'. Waterfall spotkał ją w Cloudsdale. Zakochali się w sobie. Michell długo nie chciał zaakceptować tego związku, jednak po jakimś czasie przełamał uprzedzenia. Mieli dwójkę dzieci. Starsza córka, Water Xylophone, była w wieku Zefira, natomiast młodszy Secret River był nieco starszy od bliźniaków.
               - A u ciebie Vici? Co tam u dzieciaków?
              - U kogo konkretnie?
              Vittoria poszalała. Razem z Tunner Fastem miała dziewiątke dzieci. Najstarsi bliźniacy, True False i Diamond Earth, młodsza Secret Orginal, potem bliźniaczki Wooden Macy i Rainbow Sword. Najmłodsi byli kolejni bliźniaki - Kristoph i Wika, a najmłodsi - Michel Victory i Blue Rock.
                    - Może tak ogólnie, bo zanim skończysz szczegółowo opisywać wszystkich, to będzie pora na kolację - cała trójka zaśmiała się.
                   - Dobrze. Przyjechały ze mną Macy i Rainbow. Będziesz mógł sam z nimi pogadać.
                Po chwili Vittoria podskoczyła jakby ją coś poparzyło.
                - Gdzie są bliźniaki? Jakim cudem jeszcze żyję?
                - Są w szkole - zaśmiał się Michell. - wrócą dopiero za dwie godziny, także możesz być spokojna.
                 Klacz odetchnęła z widoczną ulgą.
                 Wtedy do komnaty wpdł zdyszany strażnik. Natychmiast podbiegł do Michella.
                  - Wasza wysokość, niech król uda się na rynek. Dzieje się tam coś poważnego.
                  Władcy nie trzeba było dwa razy powtarzać. Natychmiast podbiegł do wielkiego okna, otworzył je i wyleciał na zewnątrz. Kris i Vittoria polecieli tuż za nim.
                   Zamek został zbudowany z myślą o alikornach - skrzydlatych istotach. Więjszość komnat miała po co najmniej jednym wielkim oknie przez które kucyki mogły łatwo wylecieć lub wlecieć. To znacznie ułatwiało poruszanie się po zamku.
                 Już po chwili Wielko Trójka znalazła się na rynku. Luna już na nich czekała.
                - Co się stało? - zapytał Michell.
                - Spójrz tylko - to mówiąc pokazała w kieruknu bram miasta.
               Powoli zbliżała się do nich czarna klacz. Miała brudnoniebieską, posklejaną grzywę. Władca skąś ją znał... Po dłuższym namyśle przypomniał sobie.
           Chrysalis!
           Pamiętał, jak Luna opowiadała mu o niej. Wiedział na co ją stać. Postanowił rozegrać to jednak w jak najbardziej pokojowy sposób.
          Ruszył powoli w kierunku podmieńczyni.
          - Witamy w Nowej Alirze! Chrysalis, jak mniemam?
          - Jejku, nie spodziewałam się tak ciepłego powitania - odpowiedziała uśmiechając się przebiegle.
            - Powiedz, co cię tu sprowadza?
            - Cóż, tak szczerze mówiąc... Postanowiłam podbić to miasto!
              Tego się obawiał. Jednak podmieńczyni nie mogła sama zagrozić jemu i strażnikom. Postanowił dalej prowadzić grę.
               - Ale w jaki sposób? Rozumiesz, nie wiem co ci doradzić. Chcesz zjednać sobie wszystkich serdecznością, czy może... Stać się sławna i w ten sposób podmić miasto... Rozumiesz, jest wiele możliwości.
               Sądząc po mimice twarzy królowej, zaczynała tracić nad aobą panowanie. To dobrze i źle. Z jednej strony łatwiej pokonać zdekoncentrowanego wroga, ale z drugiej strony stawała się teraz nieobliczalna.
              - Chcesz wiedzieć jak chę to zrobić? Ano TAK! - wykrzyknęła. W tym momencie coś mignęło nad nią. Michell natychmiast odwrócił się. Ledwo nadążał za szybko poruszającymi się punktami. Po chwilo zrozumiał, czym one były.
              Podmieńcy... Ale jacyś dziwni...
             Po chwili nadlecieli kolejni. Zaczeli miotać ogniem w budynki. Zaraz za nimi podążali kolejni, kąsając każdego, na kogo natrafili.
             Michell niewiele myśląc podbiegł do rodzeństwa.
             - Kris! Zajmin się tymi kąsającymi! Vittoria! Ty zajmij się ognistymi! Ja polecę w górę!
             Kucykom nie trzeba było powtarzać. Zielony ogier natychmiast ruszył do walki. Kiedy podmieńcy próbowali go ugryźć, zmieniał tę część ciała w wodę, uniemożliwiając wbicie kłów i niwelując truciznę.
             Vittoria ruszyła na smoczych podmieńców. Wraz z wiekiem zmieniła się także jej moc. Tak samo jak Kris posiadała moc wody i ognia. Kiedy wrogowie próbowali ją podpalić, ona przebiegała przez płomienie i oddawała atak.
            - Mamo!
            - Pomożemy ci!
           Po chwili do księżniczki dołączyły jej córki. Nigdzie mie ruszały się bez swojego miecza i młota. Teraz przydało się to jak nigdy wcześniej.
                W tym czasie Michell próbował nadążyć za ważkowymi generałami. Nie było to łatwe, ale zaczął powoli strącać kolejnych przeciwników.
             Luna w tym czasie dołączyła się do Krisa.
             Chrysalis tym czasem stała w tym samym miejscu gdzie zaskoczyła alikorny. Podziwiała tą destrukcję, za którą była odpowiedzialna.
             Pozostali generałowie angażowali się w bitwie. Dragonia atakowała z powietrza, jej ciosy były bezbłędne. Właśnie wznosiła się w niebo, kiedy promień magii prawie ją trafił. Odwróciła się wściekle w kierunku, z którego padł atak. Wtedy znieruchomiała.
              Przed nią unosił się niezwykły ogier. Piękna, jasna sierść... A te oczy... Nie była w stanie się ruszyć.
          Kiedy Michell zobaczył  jej reakcję, uznał, że jest niegroźna i odleciał w kierunku głównej bitwy.
              Chrysalis rozkoszowała się tą chwilą. Wygrywała. Wygrywała...
              Wtedy ktoś przy mknął obok niej.
          Robaczy podmieniec? pomyślał zaskoczona.
          Za nim pobiegł następny i następny. Po chwili do Chrysalis dobiegła Worm Change, a tuż za nią Flamera.
           - Królowo, oni nas odpierają!
           - Dobrze... - zamyśliła się Chrysalis. - W takim razie zarządzam odwrót. To i tak miał być tylko atak ostrzegawczy...
           Podmieńcy zaczęli się powoli wycofywać. Dragonia poleciała za nimi, ale cały czas odwracała się za siebie.
              W końcu podmieńcy wycofali się, zostawiając alikorny same, w częściowo zniszczonym mieście...

My Little Pony  Return of Ancient Time II      Powrót Pana    [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now