Rozdział 6

225 13 0
                                    

26 kwietnia

- Jak mogłeś?! - Aurora wbiega do domu, nie zaprzątając sobie głowy zdjęciem butów czy odwieszeniem kurtki.

- O co ci chodzi? - zdezorientowany tatuś unosi bladą twarz znad gazety. 

- O co mi chodzi?! Masz odwagę pytać o co mi chodzi?! - krzyczy. 

- Dziecko uspokój się i wytłumacz mi, co cię napadło! - ojciec również podnosi głos. 

- Rak płuc to nie zabawa, dziewczynko - mówi znacznie ciszej. - Dlaczego? Dlaczego mnie okłamałeś? 

Mężczyznę zamurowało. Zbladł jeszcze bardziej, a dłonie zaczęły mu się pocić. Spojrzał na córkę, która nie kryła łez. Jej spojrzenie wyrażało jedynie ból. Klamka zapadła. Tatuś ją okłamał. 

- Skąd wiesz? - zapytał drżącym głosem. 

- Czy to takie ważne? Okłamałeś mnie! Powiedziałeś, że to tylko przeziębienie!

- Myślałem, że tak będzie lepiej...

- Lepiej? - dziewczyna zaśmiała się z goryczą. - Martwiłam się o ciebie! Nie wiedziałam jak ci mogę pomóc! 

- Nie da się już pomóc - szepcze, a z jego oczu zaczynają wypływać łzy.

- Da się tato. Musisz tylko zgłosić się na leczenie. 

- To nic nie da. Nie rozumiesz? Ja umieram! - wykrzyczał. 

Aurora czuje, że to wszystko ją przerosło. Zanosi się szlochem, po czym ucieka do pokoju. Zamyka drzwi i rzuca się na łóżko. Wtula głowę w poduszkę chcąc ukryć szloch. Ja umieram. To zdanie nawet na chwilkę nie chce opuścić jej myśli. Nastolatka czuje się okropnie. Nie dość, że pierwszy raz w życiu zrobiła coś wbrew tatusiowi, to jeszcze wywołała niepotrzebną kłótnie. Miała wejść do domu i spokojnie porozmawiać. Jak zwykle nie wyszło. 

***

Kolejnego dnia Aurora wstaje w kiepskim nastroju. Chociaż kiepski nastrój to mało powiedziane. Aurora czuje się okropnie. To zdecydowanie bardziej pasuje. Z lekkim ociąganiem wstaje z łóżka, nie zaprzątając sobie głowy pościeleniem go. Teraz jej myśli zaprząta inna sprawa. Dziś musi porozmawiać z tatusiem. I to koniecznie. Wczoraj pozwoliła emocjom przejąć nad sobą kontrolę, a zdrowy rozsądek zepchnęła na bok. Musi koniecznie przeprowadzić poważną, szczerą rozmowę. Musi zrozumieć powagę sytuacji i ją zaakceptować. Nie ma innego wyjścia. 

Aurora zakłada szlafrok, bo w domu znów jest piekielnie zimno. Tak naprawdę nie jest. Ogrzewanie działało całą noc. Jednak nastolatka jest tak zestresowana, że jej ciało osiągnęło najniższą z możliwych temperatur. 

Zanim naciśnie klamkę, bierze głęboki wdech. Po tym jeszcze jeden. I kolejny. Gdy udaje jej się zapanować nad drżącymi dłońmi, otwiera drzwi. Wychodzi na korytarz, który nagle wydaje jej się niesamowicie długi. Każdy krok pali ją w stopy, a oddech robi się coraz płytszy. Nie możesz się poddać. Powtarza sobie niczym kolejną do zapamiętania datę z historii. 

Nagle zatrzymuje się. Z kuchni dochodzą odgłosy krzątaniny. To znaczy, że właśnie nadarza się idealna chwila na rozmowę. Aurora liczy w myślach do pięciu, starając się uspokoić, po czym wchodzi. 

- Cześć tato - mówi cichutko, siadając na krześle. 

- Dzień dobry - odwraca się do córki, posyłając jej ciepły uśmiech. 

Zapada cisza. Jedna z tych niezręcznych, kiedy atmosfera robi się tak gęsta, że spokojnie można zacząć przecinać ją nożem. Nastolatka chce zadać masę pytań, jednak strach zaczyna się skradać. Białowłosa wręcz czuje, jak wspina się od jej małego palca u stopy, kierując się do głowy, po drodze obezwładniając całe ciało. Ma wrażenie, że jej własne soki trawienne wyżerają jej żołądek. 

- Przepraszam - odzywa się mężczyzna, siadając na przeciwko córki. - Wiem, że źle zrobiłem. Powinienem od razu powiedzieć ci prawdę. Ale strasznie się bałem. Nawet nie wiesz, ile nocy nie przespałem myśląc, co się z tobą stanie, kiedy mnie zabraknie. Byłem... Jestem przerażony tą wizją. Kochanie, nie chciałem źle. Starałem się udawać, że wszystko jest w porządku, żeby cię nie martwić. Teraz wiem, że cały czas cię krzywdziłem, nie mówiąc prawdy. Wybaczysz mi? 

Aurorze zamazuje się obraz. Przeciera oczy dłonią i orientuje się, że zaczęła płakać. Wstaje z krzesła i podchodzi do tatusia, wtulając się w niego. Zaczyna szlochać mu w koszulkę, a on obejmuje ją ramionami. 

- Przepraszam tato - powtarza zniekształconym głosem.

Trwają w uścisku jeszcze przez kilka minut, przekazując sobie wszystko i nic. Rozmawiają ze sobą, jednocześnie nic nie mówiąc. 

- Auroro, usiądź proszę. Muszę ci coś jeszcze powiedzieć - mówi delikatnie odsuwając od siebie córkę. 

Gdy ta zajmuje swoje miejsce, kontynuuje. 

- Moje płuca nie są już tak sprawne, jak kiedyś. Coraz ciężej mi się oddycha. Wiem, że nie zostało mi dużo czasu. Wiem też, że nie ma opcji, żebym wyleczył się z tego cholerstwa. Jednak jest szansa, że pożyję trochę dłużej. Nie zakwalifikowałem się na zabieg, jednak na chemioterapię już tak. Później będzie radioterapia i jeśli przeżyję to wszystko, to jest szansa, że jeszcze około roku się ze mną pomęczysz - stara się obrócić sprawę w żart, jednak w jego oczach kryje się strach i niechciane łzy. - Będę musiał iść do szpitala. Nie mogę cię zostawić samej, więc zadzwoniłem do twojej matki, która zgodziła się wziąć cię pod swoje skrzydła.

Nastolatka analizuje sobie wszystko w głowie. Wizja jakiejkolwiek terapii jest dla niej przerażająca, szkoda wspominać już o tym, że jej ukochany tatuś prawdopodobnie umrze za rok. Stara się nie płakać. Wie, że musi być silna dla niego, jednak nie ma pewności, czy da radę. Wszystko zwaliło się na nią niczym lawina śnieżna na wspinających się turytów. Jednak najgorszą wizją jest dla niej spędzenia chociaż minuty w towarzystwie matki, której nawet nie pamięta. Ba! Ona jej nawet nie zna. Ostatni raz widziała ją jakieś czternaście lat temu. 

- Bardzo się cieszę, że chcesz podjąć się leczenia tato. Jestem z ciebie dumna - ściska go za dłoń. - Ale mam siedemnaście lat, więc mogę zostać sama w domu. Albo przenocuję u dziewczyn. 

- Skarbie, wiem, że nie chcesz tam jechać, ale uwierz mi, tak będzie najlepiej.

- W grudniu skończę osiemnaście lat! Błagam, ja nie chcę jechać!

- Aurora - ojciec spogląda na nią karcąco. - Nie zostawię cię samej w domu i koniec. Pojedziesz do matki, która naprawdę chcę cię poznać. Uwierz mi, jak spędzisz z nią trochę czasu, to ją polubisz. Spróbuj dać jej szansę. Zrób to dla mnie - uśmiecha się w pokrzepiający sposób. 

Nastolatka nie wydaje się być zachwycona tym pomysłem. Nienawidzi swojej matki i jest w stanie przyznać się do tego bez bicia. Ale nie chce sprawić ojcu przykrości, widać, że zależy mu aby poznała jego byłą żonę, a swoją rodzicielkę. 

- Dobrze - przytakuje. - Ale robię to tylko dla ciebie. 

Kolorowe Ponieważ |Cole Sprouse|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz