Rozdział 12

149 10 0
                                    

Obudziłam się wciąż zmęczona. Nogi bolały mnie niemiłosiernie a w ustach miałam istną Saharę. Wyciągnęłam rękę i sięgnęłam butelkę, która stała na mojej nocnej szafce. Opróżniłam ją jednym chlustem, po czym wytarłam usta. Na dłoni zostało mi trochę czerwonej pomadki, co znaczyło, że musiałam usnąć w makijażu. Z westchnieniem opuściłam łóżko i usiadłam przy toaletce. Dzięki Bogu nie wyszłam z taką twarzą z pokoju, bo mogłabym kogoś wystraszyć. Tusz do rzęs mi się rozmazał, przez co miałam smugi na policzkach i wyglądałam jak panda, resztki pomadki znajdowały się na prawie całej twarzy tworząc wielkie plamy. Zrezygnowana wzięłam mokrą chusteczkę i zaczęłam zmywać resztki makijażu. Gdy już zaczęłam przypominać człowieka stwierdziłam, że przydałby mi się prysznic. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam pierwsze lepsze ubrania, po czym skierowałam się do łazienki. Na szczęście nie spędziłam w niej za dużo czasu. Gdy opuściłam pomieszczenie mój brzuch upomniał się o jedzenie. Wróciłam do sypialni po telefon, który szybko odblokowałam. Zobaczyłam jedno powiadomienie. 

Cole Sprouse wysłał ci zaproszenie do grona znajomych.

Uśmiechnęłam się do komórki i włączyłam aplikację. Szybko zaakceptowałam zaproszenie chłopaka, a zablokowany telefon wsadziłam do kieszeni spodni. Skierowałam swoje kroki do kuchni, w której zastałam Samantę. 

- Cześć króliczku, co tak wcześnie wstałaś? - spytała zerkając na mnie. 

- Dzień dobry Sam - przywitałam się. - Chciało mi się pić. 

- Zrobię ci herbatę - podniosła się z krzesła. - Usiądź sobie. 

- Dziękuję - odparłam.

Kobieta momentalnie postawiła przede mną talerz kanapek i kubek z gorącą miętą. Uśmiechnęłam się do niej w podzięce i zaczęłam jeść.

- Może wybierzesz się dziś ze mną na zakupy? - zapytała. 

- Chętnie - odpowiedziałam.

Nie specjalnie chciałam dziś spędzić dzień w galerii handlowej, jednak sama wczoraj to jej zaproponowałam. Poza tym może przydałoby mi się pare nowych ubrań. 

- Dzwoniłaś dziś do taty? 

- Jeszcze nie - powiedziałam z pełną buzią. 

Samanta pokiwała głową, wracając wzrokiem do krzyżówki, którą rozwiązywała.

Skończyłam śniadanie i odstawiłam naczynia. Gdy wychodziłam z kuchni poczułam jak telefon wibruje w moich spodniach. 

Cole Sprouse oznaczył cię w poście.

Szybko kliknęłam w powiadomienie, chcąc zobaczyć w jakim poście zostałam oznaczona. Gdy aplikacja się uruchomiła moim oczom ukazało się zdjęcie, gdzie stoimy na ściance z nazwą klubu, przytuleni do siebie. 

Polubiłam, skomentowałam i zapisałam zdjęcie, po czym schowałam urządzenie. Pokręciłam głową. Ten chłopak jest naprawdę niemożliwy. 

Weszłam do sypialni i zamknęłam za sobą drzwi. Wykręciłam numer do taty i zadzwoniłam. Gdy odebrał opowiedziałam mu o wczorajszym dniu, Colu, Alejandrze, a także o zaplanowanych zakupach z Samantą. Zapowiedziałam, że już niedlługo go odwiedzę, co skwitował śmiechem. Niestety tatuś szybko zakończył rozmowę, tłumacząc się obchodem lekarskim.

Stwierdziłam, że wypadałoby się przebrać i umalować, więc szybko to zrobiłam. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam znośnie. Wyszłam z pokoju w celu znalezienia Samanty. Przechodząc, zajrzałam do pokoju Alejandry, chcąc powiedzieć jej o zdjęciu, które dodał Cole, jednak ta spała jak niemowlę. Pokręciłam głową i zamknęłam drzwi. Udałam się do kuchni, w której jeszcze niedawno siedziała rudowłosa. Kobieta siedziała przy stole pijąc kawę. Dosiadłam się do niej i uśmiechnęłam się niepewnie. Zaczęłam skubać nitkę, którą znalazłam przy bordowym swetrze. 

- To co, idziemy? - zapytałam.

- Tak, tylko dopiję kawę - Samanta przechyliła kubek, po czym odstawiła go do zlewu. - Chodźmy. 

Skierowałyśmy się do garażu, gdzie stał biały samochód. Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy. Spojrzałam na moją towarzyszkę, która odpaliła silnik i wyjechała z budynku. Bez większych problemów dojechałyśmy do galerii. Zaparkowałyśmy auto i skierowałyśmy się w stronę pierwszego sklepu. 

***

Minęły cztery godziny odkąd opuściłyśmy dom. Zmęczone ciągłym chodzeniem po sklepach usiadłyśmy w przytulnej kawiarni, robiąc sobie małą przerwę. Mnóstwo siatek i pudełek stało koło naszego stolika. Czułam się obkupiona za wszystkie czasu. Samanta nie pozwoliła mi płacić swoimi pieniędzmi, przez co na początku wystąpiła drobna kłotnia, jednak szybko zarzegnałyśmy spór. 

- Martwię się o tatę - przyznałam patrząc w filiżankę z kawą. 

- Coś z nim nie tak? Pogorszyło mu się? - rudowłosa spojrzała na mnie przerażona. 

- Nie, raczej nie. Po prostu czuję, że nie mówi mi wszystkiego. Coś przede mną ukrywa i martwię się o niego.

- Rozumiem Auroro - kobieta łapie mnie za rękę. - Może tylko ci się wydaje? Poza tym przecież lekarz tatu ma twój numer, jeśli coś by się zmieniło w jego stanie, na pewno by ci powiedział. 

- Może masz rację. Jakoś, nie wiem, nie mogę przestać o tym myśleć - wyzanję. 

- To normalne króliczku - tłumaczy. - Tak to jest jak się kogoś kocha i się o niego martwi. 

Uśmiecham się delikatnie i biorę łyka kawy, która zaczęła stygnąć. 

- Polubiłaś znajomych Alejandry? - pyta po chwili. 

- Tak są bardzo sympatyczni - przyznaję. 

Nic nie mogę poradzić na to, że w głowie pojawił mi się jeden chłopak z zadziornym uśmiechem i pięknymi, szarymi oczami. 

- Cieszę się - Samanra ściska moją rękę. - Widziałam twoje zdjęcie z Colem. Pasujecie do siebie. 

Mało co nie zakrztusiłam się kawą, którą piłam. Patrzę na kobietę i nie wiem, co mam powiedzieć. Nie kontroluję policzków, które przybierają kolor dorodnego pomidora. Nie zaprzeczę, zrobiło mi się bardzo miło gdy to usłyszałam. 

- Emm... Dzięki? - mówię z zażenowaniem. 

- Cole to bardzi miły chłopak. No i do tego piekielnie przystojny.

Patrzę na Samantę jakby wyrosła jej druga głowa.

- To prawda - przyznaję, dziwiąc się sobie, że to powiedziałam. 

- Cieszę się, że się u nas zaklimatyzowałaś. Jutro pierwszy dzień w nowej szkole i modlę się o to, żebyś tam też dobrze się czuła - mówi patrząc na mnie z uśmiechem. 

- Też się cieszę. Nie sądziłam, że będzie mi tak łatwo. Jesteś zupełnie inna niż sobie wyobrażałam. 

- A jaką mnie sobie wyobrażałaś? - zapytała ze śmiechem. 

- Szczerze? Sama nie wiem. Myślałam, że będziesz dla mnie podła i że się nie dogadamy. 

- Miałabym być podła dla własnej córki? Auroro, wiem, że masz do mnie żal, że cię zostawiłam, ale wiedz, że nigdy nie przestałam cię kochać. Ciągle o tobie myślałam. Jak ci się wiedzie, co u ciebie słychać i tak dalej. Jestem bardzo szczęśliwa, że możemy się poznać. Nie zrozum mnie źle, jest mi bardzo przykro, że z Robertem jest źle. Uwierz mi, zrobiłabym wszystko aby mu pomóc. 

- Doceniam to Sam. Ja też się cieszę, że mogę cię poznać - uśmiecham się ze łzami w oczach. 

Tak właśnie zaczęła się budować moja relacja z matką, której tak bardzo pragnęłam. Miałam tylko nadzieję, że to nie jest chwilowe. 

Kolorowe Ponieważ |Cole Sprouse|حيث تعيش القصص. اكتشف الآن