Rozdział 7

203 12 1
                                    

- Musisz wyjeżdżać? - po raz kolejny tego wieczoru, Mia zadaje to pytanie. 

- Mia, kocham cię, ale zadaj to pytanie jeszcze raz a naprawdę nie wiem, co ci zrobię - Fred spogląda na swoją dziewczynę z rozbawieniem w oczach. 

- Jejku tylko się pytam - naburmusza się, nadymając policzki. 

- Muszę - odpowiada Aurora obracając w dłoniach puszkę z napojem. - Próbowałam rozmawiać z tatą, jednak jest nieugięty. Za dwa dni idzie do szpitala i chce, żebym była pod czyjąś opieką, gdy go nie będzie. 

- Przecież mogłaś zostać u nas - burzy się Camila. 

- Tak, ale tacie naprawdę zależy na tym, żebym poznała się z matką. 

Dziś jest ostatni wieczór, który nastolatka spędzi ze swoimi przyjaciółmi. Jutro z samego rana rodzicielka Aurory przyjeżdża, aby zabrać nastolatkę do Colvester. Do swojego ukochanego Millence będzie miała szmat drogi, jednak ma nadzieje, że kobieta pozwoli jej czasem pojechać do przyjaciół, albo zaprosić ich do siebie.

- To jest mój ostatni wieczór tutaj, mam zamiar się dobrze bawić. Proszę, nie gadajmy już o tym. 

- Skoro zamierzasz się dobrze bawić, to puszka soku raczej nam w tym nie pomoże - Alex uśmiecha się zadziornie. - Idziemy!

***

Następnego dnia Aurora budzi się z okropnym bólem głowy i pustynią w ustach. Nie jest do końca pewna, czy powstało to od wypitego wczoraj alkoholu, czy raczej z nerwów przed dzisiejszym spotkaniem. Podnosi się z łóżka, wygląda przez okno i stara się zapamiętać każdy fragment zaniedbanego podwórka bojąc się, że już nigdy więcej go nie zobaczy. 

Kierując się do łazienki bacznie się rozgląda. Chłonie wszystko wkoło. Czuje się tak, jakby opuszczała siebie, a nie tylko dom. Po części miała rację. 

Śniadanie je bardzo powoli. Jajecznica już dawno wystygła, a na mleku zrobił się osad. Dziewczyna krzywi się, po czym wylewa napój do zlewu. Gdy kończy posiłek, słyszy dzwonek do drzwi. Serce się jej zatrzymuje, dłonie zaczynają się pocić, a w głowie przelatuje tysiąc myśli. Ostatecznie wstaje i podchodzi do przedpokoju, z którego dobiegają głosy. Widzi sylwetkę tatusia, który stoi do niej tyłem i wita gościa. Białowłosa chowa się za nim, delikatnie wychylając głowę. 

- Aurora - mówi obca dla niej kobieta, zamykając ją w szczelnym uścisku. 

- Emm... Dzień dobry? - posyła zakłopotane spojrzenie ojcu, który wzrusza ramionami. 

- Ale ty wyrosłaś! 

- Minęło czternaście lat, to chyba normalne - odpowiada kpiąco dziewczyna, jednak gdy widzi karcące spojrzenie taty delikatnie się kuli. 

Kobieta macha lekceważąco ręką i zaczyna prowadzić rozmowę z byłym mężem. Aurora zaczyna się jej dokładnie przyglądać. Ma długie, rude włosy, przepasane czerwoną bandamką. Jest ubrana we wszystkie kolory tęczy. Długa spódnica podkreśla jej wąską talię, a bluzka na cienkich ramiączkach uwydatnia biust. Nastolatka skłamałaby gdyby powiedziała, że kobieta jest ładna. Ona naprawdę wygląda przepięknie. 

- To co kochana, spakowałaś się już? - uśmiecha się promiennie.

- Tak - dziewczyna kiwa głową.

- Świetnie - klaszcze w dłonie. - Pokaż mi, gdzie jest twój pokój, a ja wezmę twoją walizkę. Zaniosę do samochodu i poczekam na ciebie, żebyście mogli się pożegnać.

Aurora wskazuje dłonią odpowiednie pomieszczenie i wymusza uśmiech, który wyszedł bardziej jak grymas. Matka dziewczyny bierze jej bagaże, żegna się z byłym mężem i dziarskim krokiem opuszcza dom. 

- Bądź grzeczna. Uśmiechaj się dużo i pomagaj mamie. Nie rozrabiaj i nie wracaj tak późno i w takim stanie jak wczoraj - posyła jej karcące spojrzenie. - Dzwoń jak tylko będziesz chciała i pamiętaj, że cię kocham. 

Białowłosa wtula się w ojca, starając się nie uronić łez. 

- Też cię kocham tato. 

Ojciec odprowadza dziewczynę aż do furtki. Patrzy, jak ta wsiada do samochodu matki i odjeżdża. Sam wraca do pustego domu i zanosi się płaczem. Szlocha, wylewając z siebie całą frustracje, gniew i żal. Za chwile nachodzi go atak kaszlu. Tak silny, że jedyne o czym marzy to zakończyć to wszystko. Jednak przypomina mu się uśmiechnięta twarz ukochanej córki. Wie, że musi walczyć do samego końca. Walczyć o każdy dzień życia. Zrobi to wszystko dla niej.

*** 

Aurora stara się zasnąć. Czeka ją około czterogodzinna podróż samochodem z praktycznie obcą kobietą. Strach, który jej towarzyszy jest nie do opisania. Jednocześnie kryje się w niej prawie nieodchodząca do głosu ciekawość. Chciałaby zadać miliony pytań, jednak powstrzymuje się. Nie chce narazić się kobiecie już pierwszego dnia.

- Więc, uczysz się? - głos matki wyrywa nastolatkę z zamyślenia. 

- Mhm - przytakuje. 

I znów robi się niezręcznie. Atmosfera zagęstnia się do tego stopnia, że w samochodzie zaczyna brakować powietrza. 

- Mogę otworzyć okno? - nieśmiało spogląda na rudowłosą. 

- No jasne! - wesoło przytakuje. - Nie musisz pytać o takie rzeczy, Słonko. 

Aurora krzywi się na słysząc, jak została nazwana, jednak szybko przywołuje się do porządku. Obiecała, że będzie się dobrze zachowywać, pomimo swoich szczerych niechęci, więc ma zamiar się tego trzymać. 

- Już nie mogę się doczekać, aż dojedziemy na miejsce! Przedstawię ci moją partnerkę! Ona też ma córkę, na pewno się dogadacie! Pokaże ci twój pokój, razem go przygotowywałyśmy, mam nadzieję, że ci się spodoba - kobieta posyła białowłosej pełen ekscytacji uśmiech. 

- Zaraz, chyba on - dziewczyna spogląda na nią z wahaniem.

- Jestem lesbijką, Króliczku - tłumaczy. 

- Aaa, okej - nastolatka stara się brzmieć na spokojną. 

- Coś nie tak? - dopytuje. 

- Wszystko w porządku - wymusza uśmiech. 

Aurora zaczyna analizować całą sytuację w głowie. Jej tata choruje na raka płuc, matka, której nie widziała prawie całe życie nagle się pojawia i zachowując tak, jakby nic się nie stało. Mało tego, jest lesbijką i chyba nie pamięta jak jej córka ma na imię. 

Czy świat oszalał?


Kolorowe Ponieważ |Cole Sprouse|Où les histoires vivent. Découvrez maintenant