Rozdział 13

157 10 1
                                    

Gdy wróciłyśmy do domu Alejandra już nie spała. Od razu porwała mnie do pokoju, chcąc przedyskutować wczorajszą imprezę, a także obejrzeć ubrania, które wraz z Samantą dla niej kupiłyśmy. Gdy już zamknęła drzwi od mojej sypialni wiedziałam, że za chwile zacznie się potok słów i mnóstwo pytań. 

- Co sądzisz o Colu? - zapytała. 

- Jest bardzo miły - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 

- A coś więcej? Spodobał ci się? Jesteśmy siostrami, możesz mi powiedzieć. Obiecuję, że nikomu nie powiem. 

Kupiła mnie tym tekstem o siostrach. 

- No więc jest zabójczo przystojny - przyznałam, na co czarnowłosa zapiszczała. 

- Czyli podobacie się sobie - powiedziała w zamyśleniu. - Jestem pewna, że coś z tego będzie.

- Skąd wiesz, że ja mu się podobam? 

- Widziałam jak na ciebie patrzy Auroro. To wystarczy. Poza tym wstawił z tobą zdjęcie, które, tak na marginesie, jest super śliczne.

- Dzięki - uśmiechnęłam się zarumieniona. 

Na samą myśl o Colu robi mi się gorąco. Chłopak bardzo mi się spodobał. Poza tym, z tego co zdążyłam zauważyć, miał świetny charakter i można z nim było się dobrze bawić. 

- Idziemy na spacer? - zapytałam dziewczynę.

- Jasne - przytkanęła. - Tylko bez Maura, pojeździmy na rolkach. 

Spojrzałam na Alejandrę i kiwnęłam głową na potwierdzenie jej planu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam na nogach rolki. Na pewno było to dość dawno temu. Bałam się, że zapomniałam jak się jeździ. Mam nadzieję, że nie polecę jak długa przy pierwszej okazji. 

Razem opuszczamy moją sypialnię i kierujemy się w stronę ogromnej, rozsuwanej szafy stojącej na korytarzu. Czarnowłosa chwile w niej szpera, wymieniając pod nosem coraz to nowe przekleństwa, po czym wyciąga dwie pary rolek. 

- Masz - wyciąga do mnie jedną z nich. - Powinny pasować.

Alejandra zamyka szafę i wychodzimy na zewnątrz. Siadamy na schodkach przed domem i zakładamy rolki. Czuję się jak ośmiolatka, której tatuś kupił nową zabawkę. Uśmiecham się pod nosem na wspomnienie wspólnej nauki jazdy na wrotkach. Lewą ręką ocieram niechcianą łzę, która wydostaje się z mojego oka. Obiecałam sobie, że nie będę płakać i muszę dotrzymać słowa. 

- Umiesz jeździć? - do moich uszu dobiega głos Alejandry. 

- Nie wiem czy jeszcze coś pamiętam - przyznaję. 

- Nie martw się - mówi i wyciąga do mnie prawą dłoń. - Nauczę cię. 

Chwytam dziewczynę za rękę i powtarzam jej ruchy. Raz jedna noga raz druga. 

- To nie takie trudne - mówię. 

- Bo to jest trochę jak z jazdą na rowerze. Jak raz się nauczysz to już do końca życia będziesz pamiętała. 

Czarnowłosa zaczyna się wygłupiać, robiąc coraz to nowe figury. Nie mijają nawet dwie sekundy, jak jej pośladki boleśnie spotykają się z asfaltem. Nie mogąc się powstrzymać parskam śmiechem. Jedną ręką łapię się za brzuch, zaś drugą ocieram łzy. Gdy trochę się uspokajam, podjeżdżam do dziewczyny i pomagam jej wstać. 

- Patrz kto jedzie - mówi spoglądając w prawą stronę.

Przenoszę swój wzrok na wskazane miejsce i widzę dwie postacie jadące na deskorolkach. Gdy przyglądam im się bardziej rozpoznaje w nich Bena i Cola. Nie wiem czy mam się cieszyć na ich widok, czy raczej bać się tego, jak wielkie stado motyli pofrunęło w moim brzuchu na widok chłopaka. 

- Cześć - Ben zeskakuje z pojazdu i wita się z nami. 

- No witam witam - Cole spogląda w moją stronę i puszcza mi oczko.

Speszpna spuszczam wzrok na rolki. 

- Co wy tutaj robicie? - Alejandra kładzie ręcę na biodrach i patrzy pytająco na kolegów.

- Poszliśmy pojeździć, jest taka ładna pogoda, że aż grzech nie skorzystać - tłumaczy Ben podchodząc do dziewczyny i składając na jej policzku czuły pocałunek.

Cole udaje odruch wymiotny, czym wywołuje mój cichy chichot. 

- Masz mój numer? - pyta nagle zbijając wszystkich z tropu.

- Nie, nie mam - mówię zgodnie z prawdą.

Chłopak podchodzi do mnie i wyciąga telefon z kieszeni mojej bluzy. Nakazuje mi go odblokować co, nadal będąc w szoku, robię. Cole stuka w ekran mojej komórki, po czym zadowolony odkłada ją na miejsce. 

- To już masz - uśmiecha się zadziornie.

Przekręcam oczami, na co ten wystawia mi język. 

- Jak z dziećmi - komentuje Alejandra, o której obecności zapomniałam. 

- Jedziecie do parku? - odzywa się Ben.

- Nie miałyśmy takich planów - dziewczyna spogląda na mnie pytająco, a gdy widzi, że przytakuję, dodaje - ale możemy mieć. 

Tak właśnie skończyłyśmy siedząc na jedynej ławce znajdującej się na słońcu obserwując popisy chłopaków. Na początku wspólnie jeździliśmy alejkami i rozmawialiśmy o niczym, w końcu, gdy nam się znudziło, usiadłyśmy. 

Głównym zajęciem Alejandry było przyłapywanie mnie na spoglądaniu na Cola i odwrotnie. Co chwila cieszyła się jak dziecko i uderzała mnie w ramię. Jak nie będę miała siniaka to będzie prawdziwy cud. 

- Andra pójdziesz ze mną po coś do picia? - zapytał Ben spoglądając na dziewczynę.

- Tak, jasne - uśmiechnęła się do niego posyłając mi rozbawione spojrzenie. 

To by oznaczało, że zostanę sama z Colem. Nawet nie jestem w stanie określić czy mnie to cieszy, czy bardziej martwi. Jeśli okaże się, że jest on taki sam jak wszyscy inni, którzy kiedykolwiek mi się podobali, to najlepiej zakończyć to jeszcze zanim się zacznie. Jednak jakaś część mnie chciałaby, aby był inny. A moim zadaniem było sprawdzić, która ze stron ma rację. 

- To zostaliśmi sami - odzywa się brunet siadając obok mnie na ławce. 

- Tak wyszło - wzruszam ramionami. 

- Dlaczego przyjechałaś do Colvester? Alejandra mówiła, że z ''powodów osobitych'' - chłopak robi cudzysłow palcami .

- Mój tata jest bardzo chory i nie mogłam z nim zostać - mówię wpatrując się w pomalowane na zielono paznokcie. 

- Nie wiedziałem. Przepraszam, nie powinienem pytać. 

- Nic się nie stało - przenoszę wzrok na Cola. - Po prostu to dla mnie bardzo ciężki temat i nie lubię o tym rozmawiać. 

- Rozumiem - kiwa głową. - Może pomówmy o czymś innym. 

- A więc o czym? 

- Stresujesz się przed pierwszym dniem w szkole? 

- Szczerze? Zapomniałam, że to jutro - przyznaję ze śmiechem. 

- Jako dobry kolega powiem ci, że nie masz się czym przejmować. Liceum jak liceum, jeśli będziesz się w miarę uczyć, albo po prostu słuchać na lekcjach, to na pewno nie będziesz miała żadnego problemu. Jeśli chcesz, możesz usiąć ze mną w ławce - uśmiecha się. 

Zamurowało mnie. W jednej ławce z Colem? Przecież to już jest wiadome, że na niczym sie nie skupię. Jednak nim zdążę się nad tym zastanowić, mówię: 

- Chętnie.

I klamka zapadła. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 15, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Kolorowe Ponieważ |Cole Sprouse|Where stories live. Discover now