Część XI Rozdział XVI

1.8K 164 39
                                    

Pakuję do swojej torby ostatnie rzeczy, po czym rzucam ją przy łóżku. Podchodzę do okna i krzyżując ręce pod piersiami, patrzę na widok za nim.

Nie jestem jakoś bardzo zaskoczona tym, że tak to wszystko się potoczyło. Byłam pewna, że tak się stanie.

Do moich oczu napływają łzy. Gdy słyszę dźwięk otwieranych drzwi, mrugam kilka razy, by je stłumić i odwracam się w kierunku źródła dźwięku.

- Wiktoria? - pyta zdziwiony szatyn widząc moją spakowaną torbę - Wychodzisz dziś ze szpitala?

- Tak, czekam właśnie na wypis.

- Co? Dlaczego nic o tym nie wiem? - podchodzi bliżej mnie.

- Spokojnie. To decyzja sprzed chwili - uspokajam go.

- Ale... nie rozumiem. Jesteś w trakcie leczenia...

- To już koniec leczenia - przerywam mu - Wszystko się udało - kłamię.

- S-słucham? - pyta niedowierzając - To, znaczy, że jesteś zdrowa?

- Tak - skinam głową i odwzajemniam uśmiech, który pojawia się na jego ustach.

Chłopak podnosi mnie do góry i obraca dookoła.

- Boże, nawet nie wiesz jak się cieszę - chwyta moją twarz w swoje dłonie - Widzisz? Mówiłem ci, że się uda - w jego oczach dostrzegam łzy. W moich też się pojawiają,ale z innego powodu...

- No tak... miałeś rację - uśmiecham się.

- Nie cieszysz się? Dostałaś kolejną szansę od losu, skarbie.

- Cieszę, oczywiście, że cieszę - cmokam jego usta - po prostu jeszcze to do mnie nie dotarło.

- Rozumiem - poprawia moje włosy za ucho i składa na moich ustach bardzo delikatny, czuły pocałunek, który odwzajemniam i pogłębiam.

Gdy się od siebie odklejamy, do sali wchodzi lekarz.

- Dzień dobry panu - wita się z Igorem, na co ten mu odpowiada - Oto pani wypis - podaje mi kartkę.

- Dziękuję.

- Chciałem panu bardzo podziękować - zaczyna Igor podchodząc do mężczyzny. Jezu, tylko nie to... - Uratował pan moją żonę. Naprawdę, nie wiem co powiedzieć.

Mężczyzna patrzy zszokowany na Igora, po czym rzuca mi zdezorientowane spojrzenie, a ja kiwam mu głową na "nie". Nie chcę, aby Igor się dowiedział. A on nie ma prawa tego zdradzić. Obowiązuje go tajemnica lekarska.

- Um, tak - uśmiecha się po chwili do Bugajczyka - Nie ma za co. To moja praca.

- Jasne - chłopak podaje lekarzowi rękę, a ten ją ściska - Ale dla mnie naprawdę to wiele znaczy.

- Rozumiem. Proszę wracać do domu i nacieszyć się żoną.

- Tak zrobię - odpowiada szatyn z uśmiechem.

- W takim razie do widzenia - rzuca mężczyzna.

- Do widzenia - odpowiada szatyn, a ja chwile po nim to samo.

Igor podnosi z podłogi moją torbę, mnie obejmuje ramieniem i wychodzimy z sali. Po chwili znajdujemy się już w samochodzie i wracamy do domu.

***

Po moim powrocie do domu spędziłam w końcu trochę czasu z dziećmi. Mój tata także się ucieszył z mojego powrotu. Niestety musiałam okłamać nie tylko Igora... tata i dzieci też myślą, że wyzdrowiałam.

Wiem, że źle robię, ale nie chcę, żeby cierpieli.

Tata przygotował dla mnie niespodziankę. Wynajął mieszkanie w Piastowie i będzie chciał sprzedać dom rodzinny w Szczecinie. Ucieszyłam się, bo teraz będziemy bliżej.

Gdy mój tata poszedł już do pokoju gościnnego przygotować się do pójścia spać i, gdy kończę kłaść dzieci do łóżek, wchodzę do sypialni mojej i Igora, i otwieram dużą szafę narożną, z której wyjmuję pudełko kartonowe. Zdejmuje wieczko i wyjmuję ze środka zdjęcia.

Pierwsze z nich jest dosyć świeże. To zdjęcie z ostatniego wyjazdu do wesołego miasteczka. To była naprawdę niezapomniana noc.

Uśmiecham się i oglądam kolejne zdjęcia. Ósme urodziny Kuby, drugie Sary, zdjęcia ze ślubu mojego i Igora, z tego pierwszego jak i drugiego.

Wyjmuję jedno ze zdjęć, do którego mam sentyment. Jestem na nim ja i Igor. Zrobiliśmy je podczas rejsu łódką nad morzem. Naprawdę uwielbiam to zdjęcie.

- Co robisz? - słyszę za sobą zachrypnięty głos. Odwracam się i zauważam Igora stojącego w drzwiach, i opierającego się ramieniem o futrynę z rękami w kieszeni.

- Wspominam - odpowiadam zgodnie z prawdą, po czym znów przenoszę wzrok na zdjęcia.

Po chwili czuję jak łóżko ugina się lekko pod czyimś ciężarem.

- Też je lubię - mówi patrząc na zdjęcie z rejsu, po czym obejmuje mnie w talii - To moje ulubione.

- Moje też - przyznaję, a na moich ustach pojawia się uśmiech.

- Nawet nie wiesz jak cholernie cię kocham - cmoka moje odsłonięte ramię, po czym układa głowę w zagłębieniu mojej szyi i przyciąga mnie bliżej siebie, usadzając mnie między swoimi nogami, po czym owijaj ręce wokół mojej talii.

- Ja ciebie też - opieram swoją głowę o jego - Pamiętasz to? - pokazuję mu jedno ze zdjęć na którym znajdujemy się w basenie nago. Zakrywa nas tylko woda.

- Tak - odpowiada ze słyszalnym w głosie uśmiechem - Ta noc była wspaniała. Kochaliśmy się w tym basenie do rana - parska śmiechem.

- Oh, tak - przyznaję z uśmiechem - Ale wiesz co? - pytam odkładając zdjęcia do pudełka.

- Co? 

- Może by tak to powtórzyć? - odwracam głowę w jego stronę i patrzę mu w oczy - Tylko wiesz, tak bez basenu - wzruszam ramionami.

- Chcę, bardzo - odpowiada szczerze odgarniając moje włosy do tyłu i umieszczając swoją dłoń na moim policzku - Cholernie mi brakuje tego. Ale czy to nie za wcześnie?

- Ciii - kładę palec na jego ustach - dam radę.

- Uważasz, że już jesteś na siłach, aby się kochać? Boję się o ciebie.

- Czuję się dobrze - zapewniam - Zrób to ze mną - dodaję. Od kilku miesięcy tego nie robiliśmy. Chcę się nacieszyć nim i jego dotykiem nim mnie zabraknie.

Szatyn spuszcza wzrok na moje usta, po czym delikatnie się w nie wpija. Całuje mnie lekko i powoli, przygryzając co jakiś czas moją dolną wargę. Oddaję każdy jego pocałunek, przy okazji go pogłębiając.

Wsuwam dłoń pod materiał jego koszulki i po chwili się jej pozbywam, a chłopak robi to samo z moją, po czym układa mnie na plecach na łóżku, i zawisa nademną, składając mokre pocałunki na mojej szczęce i szyi.

Kocham go tak bardzo. Do oczu cisną mi się łzy, gdy pomyślę, że to moje ostatnie tygodnie z nim.

STAY // ReTo [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz