Część XI Rozdział XXXII

1.3K 152 29
                                    

Trochę krótszy, ale drugi dzisiaj 😛

Nie miałem odwagi porozmawiać o nas z Larą. Stchórzyłem, fakt. Ale ona po prostu jest cudowną dziewczyną i nie chcę zmarnować jej życia. Boję się jej reakcji. Naprawdę boję się, że zostanę sam.

Właśnie wróciłem ze studia, dzieciaki są ostatni raz w szkole i przedszkolu przed przerwą świąteczną.

Wchodzę na piętro, a do moich uszu dobiega dźwięk śpiewu. Anielski głos, naprawdę.

Baby, you got something special
Your body is a work of art
But we got a little issue
I feel your chest, but I can't find your heart
Got more muscles than the ocean
Sculpted like an ancient god
For love yourself, but no emotion
Yeah, I like to touch, but I can't feel no love

You're looking in my eyes, just to see your own
See your own reflection, your own reflection
Your body's overpriced 'cause you pay yourself
Way too much attention, too much attention

Zaglądam do pokoju Lary i zauważam dziewczynę siedzącą na łóżku ze słuchawkami w uszach, zapisuje coś na kartce. Dyskretnie wchodzę do środka i opieram się plecami o ścianę, a dziewczyna nadal mnie nie widząc, nie przestaje śpiewać.

You're so obsessed with yourself
Maybe you should undress with yourself? Hey
Get a table for two, your ego and you
Take him home and make a move
So obsessed with yourself, obsessed with yourself

Po chwili siadam obok niej na łóżku, a ona zdejmuje zestresowana słuchawki z uszu i przykłada rękę do klatki piersiowej.

- Ty naprawdę kiedyś doprowadzisz mnie do zawału - parska - Długo tu jesteś?

- Kilka minut - wzruszam ramionami - Wybacz, nie mogłem się powstrzymać, masz piękny głos. Nigdy nie mówiłaś, że piszesz.

- Bo to tak spontanicznie, dla siebie - brunetka odkłada zeszyt na bok.

- Ale to wcale nie muszą być tylko marzenia, które pozostały w twoim pokoju - zapewniam.

- Nie mam siły przebicia - wzdycha - A raczej odwagi.

- Dlaczego? Jesteś świetna - wyznaję szczerze.

- Tak, ale... chyba boję się krytyki - wzdycha zmieszana.

- Żartujesz? - uśmiecham się lekko w jej stronę - Wiadomo, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie krytykował. Ale spójrz na mnie - kontynuuję przez śmiech - Nawet nie wiesz jak mnie kiedyś hejtowali.

- Wiem - odwzajemnia mój uśmiech.

- To znaczy, że ty...

- Tak - przerywa mi - Trochę prześledziłam cię na youtube i szczerze mówiąc... podziwiam cię.

- Słuchaj, jeśli chcesz mogę ci pomóc. Myślę, że NewBadLabel jest idealny dla ciebie.

- Igi, dziękuję ci za chęć pomocy, ale nie chcę się na nikim wybijać. A już szczególnie na tobie - wyjaśnia.

- Mylisz pojęcia - naciskam - Po prostu chcę, abyś zawalczyła o swoją szansę. Masz talent, mała.

- Przemyślę to, ale proszę, nie rób nic bez mojej zgody. Okej?

- Jasne - przytakuję - Um, tak w ogóle to...

- Tak? - patrzy prosto w moje oczy.

- Słuchaj Lara - wzdycham - Dziwnie się czuję, ale... chciałabyś może, żebyśmy wyskoczyli gdzieś razem? Sami.

- Oh - patrzy na mnie zszokowana - Pewnie - na jej twarzy pojawia się uśmiech - Chętnie.

- Mówisz serio? - odwzajemniam jej gest.

- Tak - przytakuję.

- To świetnie - z moich ust nie schodzi uśmiech - Dzisiaj może być?

- Super - skina głową brunetka.

- Cieszę się, że się zgodziłaś. Bardzo - wyznaję - W takim razie pójdę po dzieciaki i do zobaczenia później.

- Do zobaczenia - rzuca z uśmiechem, a ja opuszczam jej pokój.

Jest! Kurwa, tak! Udało mi się!

Schodzę po schodach ucieszony jak nastolatek, który pierwszy raz zaprosił gdzieś dziewczynę, wybierając w telefonie numer Adriana. Brunet po chwili odbiera, a ja od razu przechodzę do rzeczy.

- Adi, musisz mi pomóc i zająć się dziś dzieciakami. Mam randkę.

STAY // ReTo [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now