Historia #9: Dywersja

43 2 0
                                    


Przyszedł dzień dyplomu. Na jego zakończenie miał się odbyć pokaz, na który zaprosiliśmy nasze rodziny i przyjaciół. Ode mnie miała przyjechać mama i babcia.

Spaliłyśmy szybkie 2 lub 3 papierosy przed wejściem i przystąpiłyśmy do przygotowań. Ubrane w dresy, żeby się nie pobrudzić, zajęłyśmy sobie miejsca w salach, rozłożyłyśmy rzeczy i się zaczęło.

Praca trwała, po jakichś 4 godzinach Ewa, moja modelka, miała dość.

-Ola, chodź na chwilę na zewnątrz, masakra, zaraz padnę od tych oparów - jęknęła. Faktycznie, w całej szkole czuć było alkohol izopropylowy zmieszany z lateksem, zapachem sztucznej krwi i Pros Aid. Nie za ciekawie, szczególnie, że każdy z tych specyfików niemożliwie śmierdzi.

Wychodząc z sali chwyciłam za papierosa, zapalniczkę oraz spray do włosów - postanowiłam wysprayować Ewę na zewnątrz, żeby dodatkowo nie udusić koleżanek z roku. Stanęłyśmy przy wejściu do szkoły.

To był smaczny papieros. Taki wymarzony, po tych kilku godzinach pracy.

-OLA!!! CÓRECZKO! - usłyszałam. Pół papierosa wypadło mi z ręki (a nawet jestem pewna, że wyrzuciłam go daleko przed siebie). Zaczęłam się krztusić. Spojrzałam przerażona na Ewę, po czym odwróciłam się w stronę głosu.

O ile moja mama wiedziała, że palę, tak dla babci była to tajemnica Poliszynela. Zapewne, gdyby się dowiedziała, to padła by na zawał.

-Cześć - mruknęłam udając przeszczęśliwą. Poza moją mamą i babcią przyjechał jeszcze mój brat, Adam. Widziałam przerażenie na twarzach rodzicielki i Adasia. No jak nic, wydało się. Boże. Jezu. Matko przenajświętsza. Dlaczego musieli przyjechać akurat w takiej chwili? No przecież to niemożliwe.

Postanowiłam się nie odzywać, z nadzieją, że się nie zorientują.

-A czemu stoicie na zewnątrz? - spytała babcia dając mi buziaka prosto w usta. O Chryste. No to pozamiatane. Jak nic wyczuła.

-Bo mi się słabo zrobiło - z opresji ratowała mnie Ewa

-Ewcia! To ja mam wachlarz, chcesz? Na tę pogodę idealnie! Musi Ci być gorąco w tej łysinie! - odparła babcia szukając z uśmiechem wspomnianego przedmiotu w torebce.

-No i przy okazji wyszłyśmy wysprayować głowę Ewci - mruknęłam wskazując na butelkę w ręce. Ewa, moja Mama i Adam zaśmiali się nerwowo.

-No, to czas wracać do szkoły, dużo pracy przed nami, chodźcie zajrzeć jak wygląda SS w środku- weszłam pospiesznie do budynku. Rodzina podreptała za mną.

Obejrzeli sale, prace i patrząc na zamieszanie na korytarzach, postanowili się ulotnić. Złapałam za telefon, żeby sprawdzić godzinę. Miałam 5 nieodebranych smsów i z 10 połączeń. Wszystkie od mamy.

"Wjeżdżamy do Warszawy, rób sobie przerwę"

"Właśnie wysiadamy, Metro Marymont. Idziemy coś zjeść. Będziemy za jakieś 30 minut. To twoja ostatnia szansa na papierosa"

"Wsiadamy do autobusu. Nie pal już"

"Weź się czymś wypsikaj, żeby babcia nie wyczuła, że paliłaś"

"I gumę zjedz"

Walnęłam się otwartą dłonią w czoło. Gdybym przypomniała sobie o telefonie wcześniej! Ale tak byłam zajęta pracą, że mi się nie udało. Dziewczyny wyszły zapalić. Postanowiłam już nigdzie się nie ruszać. I tak skończyłam dyplom jako ostatnia. Ewa dobiegła pospiesznie na pokaz.

-Nic mi nie wyszłooo- załkałam dając upust emocjom. Asia, nasza nauczycielka, obie Karoliny i kilka innych osób otoczyły mnie

-Zrobiłaś to, co miałaś w założeniu na projekcie?- spytała Asia

-Zrobiłam- zawyłam

-No to nie becz, dobrze jest! Co ty jeszcze chcesz?

-ZAPALIĆ! - rozejrzałam się nerwowo. Moja rodzina stała z tłumem i oglądała pokaz. Dziewczyny wyciągnęły papierosy

-Kucaj i pal, kryjemy Cię- odwróciły się w stronę mojej familii, żeby móc mi dawać znaki w razie czego. Nie spaliłam tego papierosa. Ja go dosłownie pożarłam w jakąś minutę. I zrobiło mi się dobrze.

Potem były gratulacje i inne takie. Zostawałam jeszcze w Warszawie na noc, mieliśmy imprezę integracyjną. Babcia już udała się w stronę autobusu.

Podeszła do mnie Mama z Adamem.

-Jak wysiadłam z tego autobusu i zobaczyłam Cię z fajką, jak ją tak ostentacyjnie palisz, to chciałam Cię zabić - warknęła i zaczęła się śmiać- Ale to było dość zabawne. Dziecko, dzwoniłam, pisałam, dlaczego nie podniosłaś telefonu?!

-No był wyciszony w torebce, ja zajęta pracą, wiesz jak jest... mój świat, nic innego się nie liczy - podrapałam się zmieszana po głowie.

-Ale słuchaj jaka akcja. Ja tu już raz byłam, to wiedziałam, gdzie jest wejście do szkoły. Ale babcia i Adam nie, więc Cię nie widzieli. Babcia odpaliła fajkę i ruszyliśmy w stronę przejścia. Nie wiedziałam, jak odwrócić uwagę babci, a stała już naprzeciwko Ciebie i mogła Cię zobaczyć w każdej chwili, więc zaczęłam przed nią skakać, że mi słabo, że się denerwuję, że to wielkie przeżycie ten twój dyplom

-Nie wiedziałem o co jej chodzi - wtrącił się Adam wskazując na moją mamę - Ale patrzę, a ty stoisz i jarasz, więc obskoczyłem babcię z drugiej strony i też zacząłem jej mówić, że się denerwuję. Babcia zaczęła nas uspakajać, że jesteśmy głupi, że przecież jesteś zdolna, że sobie poradzisz. No ale zapaliło się zielone...

-No i przechodząc przez pasy zaczęliśmy Cię wołać, bo został nam tylko kawałek drogi. Wybiegłam przed babcie i machałam rękami drąc się jak popaprana "Ola! Olka!". Ty masz szczęście, że stałaś prawie tyłem do nas i babcia nie wiedziała, gdzie patrzeć, myślała, że szkoła jest gdzieś dalej

-I że palicie takie same papierosy, a ona swojego właśnie skończyła - dodał Adam śmiejąc się

-I myślicie, że nie poczuła? - zapytałam z nadzieją w głosie

-Chyba nie - odparli oboje. Zaśmialiśmy się.

EcholokacjaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora