Rozdział 5 - "- Tylko nie zawiedź Hazel... "

62 1 0
                                    


Perspektywa Shey'a

Przeprowadzka z Nowego Jorku do Los Angeles nie była łatwa. Tym bardziej, że w Nowym Jorku zostawiłem miłość swojego życia. Nasza relacja zaczęła się od tego, że miałem zakład, żeby ją w sobie rozkochać. Podczas tego głupiego zakładu naprawdę się w niej zakochałem. Kiedy pewnego dnia przyszedł do mnie Jason i powiedział, że mam to skończyć byłem naprawdę załamany. Nie chciałem jej ranić i zerwałem z nią, udając, że mnie to nie obchodzi, a tak naprawdę rozpaczałem, że Hazel będzie przeze mnie cierpiała, ja sam cierpiałem. Całą noc po naszym zerwaniu chodziłem po mieście i rozpaczałem. A kiedy tydzień później moja mama powiedziała, że kupiła mi dom jednopiętrowy w LA i mam się tam przeprowadzić, to już w ogóle byłem zrozpaczony. Chciałbym móc wszystko naprawić i być z Hazel w Nowym Jorku, ale teraz nie mogłem wrócić, ona i tak pewnie nie chciałaby ze mną rozmawiać, ani mnie widzieć. Najbardziej bolało mnie to, że Hazie była strasznie słaba psychicznie, bo wszyscy od niej odeszli. I nienawidziłem siebie za to, że ja też od niej odszedłem. Chciałbym ją teraz przytulić i powiedzieć, że to wszystko, co powiedziałem nie było prawdą, i że ją dalej bardzo mocno kocham, ale to nie była rozmowa do wykonania przez telefon, a Nowy Jork był tak daleko... Chciałbym znów poczuć jej usta na swoich i przytulić ją do swojego torsu. Strasznie tęskniłem za tą malutką istotką.

Przed moimi oczami stanął obraz ostatniej imprezy, na której byliśmy razem...

~Wspomnienie~

Podjechałem pod dom mojej księżniczki i wysiadłem z auta. Zacząłem wyobrażać sobie jak pięknie ubierze się na dzisiejszą imprezę u Jason'a. Hazel zawsze miała śliczny styl. Ubierała się najpiękniej ze wszystkich dziewczyn, które znałem. A już szczególnie stroiła się na dyskoteki... Nie mogłem doczekać się aż ją ujrzę. I wtedy ją zobaczyłem. Wyszła z bloku, w którym się znajdowało jej mieszkanie, ubrana w śliczną, dopasowaną czarną sukienkę z długim rękawem. Na szyi miała krótki, przezroczysty naszyjnik, a na ramieniu wisiała również czarna, idealnie dobrana torebka. Dziewczyna podeszła do mnie i pocałowała mnie namiętnie, co oczywiście odwzajemniłem. Oderwaliśmy się, po czym niczym dżentelmen otworzyłem jej drzwi od samochodu. Hazie wsiadła do środka,a ja zamknąłem. Po czym okrążyłem auto i usiadłem na miejscu kierowcy. Odpaliłem silnik i pojechaliśmy do domu Jason'a...

Podjechaliśmy pod dom mojego najlepszego przyjaciela i znowu otworzyłem drzwi mojej dziewczynie. Spletliśmy nasze palce i weszliśmy do środka. Od razu do moich nozdrzy wdarł się zapach alkoholu pomieszanego z potem. Na mojej twarzy pojawił się grymas, ale Hazie pociągnęła mnie za rękę w głąb pomieszczenia.

- Co Ty na to, żebyśmy pierwszy taniec zatańczyli na trzeźwo? - wyszeptała mi do ucha.

- Dobrze, Kochanie. - odparłem.

Wyszliśmy na parkiet i zaczęła lecieć piosenka. Było to "Life of the party" Shawn'a Mendes'a.

Ja ułożyłem swoje dłonie na wąskiej talii mojej ukochanej, a ona oplotła swoimi dłońmi mój kark. Patrzyliśmy sobie w oczy, uśmiechając się do siebie, gdy rozbrzmiały pierwsze słowa piosenki:

I love it when you just don't care
I love it when you dance like there's nobody there
So when it gets hard, don't be afraid
We don't care what them people say
I love it when you don't take no
I love it when you do what you want cause you just said so
Let them all go home, we out late
We don't care what them people say
Hazie wtuliła się w mój tors, a ja ją objąłem. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, czując szczęście, którego nie dało się opisać słowami.We don't have to be ordinary
Make your best mistakes
'Cause we don't have the time to be sorry
So baby be the life of the party
I'm telling you to take your shot it might be scary
Hearts are gonna break
'Cause we don't have the time to be sorry
So baby be the life of the party
Hazie wykonała obrót, a potem z powrotem ułożyła swoje dłonie na moim karku, a ja objąłem jej talię. Together we can just let go
Pretend like there's no one else here that we know
Slow dance fall in love as the club track plays
We don't care what them people say
Uśmiechałem się do niej, uświadamiając sobie jak piękną mam dziewczynę. Tańczyliśmy, ciesząc się z chwili. We don't have to be ordinary
Make your best mistakes
'Cause we don't have the time to be sorry
So baby be the life of the party
I'm telling you to take your shot it might be scary
Hearts are gonna break
'Cause we don't have the time to be sorry
So baby be the life of the partyTrzymałem w ramionach moją księżniczkę i byłem tak szczęśliwy, jak chyba nigdy. To był jeden z naszych najbardziej romantycznych momentów. Come out tonight, come out tonight
There's no one standing in your way
Come out tonight, come out tonight
We don't care what them people say
We don't care what them people say
We don't have to be ordinary
Make your best mistakes
'Cause we don't have the time to be sorry
So baby be the life of the party
I'm telling you to take your shot it might be scary
Hearts are gonna break
'Cause we don't have the time to be sorry
So baby be the life of the party
Nie chciałem kończyć tego tańca nigdy. Cieszyłem się, że Hazie mi go zaproponowała. Yeah, yeah, yeah
Life of the party
So don't let them keep you down
Oh you know you can't give up
'Cause we don't have the time to be sorry
So baby be the life of the party
Piosenka się skończyła, a my połączyliśmy nasze usta w pocałunku, który oddał wszystkie uczucia z tamtej pięknej chwili. Potem podeszliśmy do stoiska z napojami i zamówiliśmy drinka. Wypiliśmy go, uśmiechając się do siebie. Hazie usiadła na moim kolanie i pocałowała mnie w policzek, a ja objąłem ją w talii i wtedy usłyszeliśmy głos Jason'a:- Zobaczcie, jakie śliczne zdjęcie Wam zrobiłem!Pokazał nam fotografię zrobioną przed chwilą. Faktycznie była bardzo ładna. Impreza trwała dalej... Tańczyliśmy, piliśmy i się całowaliśmy. Była to chyba jedna z najlepszych imprez, na jakich kiedykolwiek byłem... Przy mojej księżniczce czułem się tak dobrze...~Koniec wspomnienia~

Uśmiech sam wpełzł na moją twarz, przypominając sobie naszą wspólną najlepszą imprezę... Wtedy też wspominając sobie tę chwilę uświadomiłem sobie, że bardzo chciałbym ją chociaż zobaczyć...

Rozległo się pukanie...

Kto mógł przychodzić do mnie o 10.00 w sobotę?

Krzyknąłem:

- Proszę!

I poszedłem otworzyć drzwi.

Otworzyłem i zobaczyłem Shawn'a Mendes'a stojącego pod moimi drzwiami...  A  ten co tu robi?

- Przepraszam, znamy się? - wypaliłem.

- Czy masz na imię Shey? - spytał.

- Tak. - odpowiedziałem.

- Jestem tu w sprawie Hazel Anderson.

Dawno nie słyszałem tego imienia i nazwiska, ale zbieg okoliczności, akurat o niej myślałem...

- Coś się stało? - spytałem.

A tak w ogóle skąd Shawn Mendes mógł wiedzieć coś o Hazie?

- Tak, stało się.

- Wejdź. - odparłem.

Usiedliśmy na kanapie w salonie.

- A więc, proszę Cię nie przerywaj mi i posłuchaj uważnie...

Pokiwałem głową, wiedząc, że zanosiło się na poważniejszą rozmowę.

*** ***

- Czekaj, co? Hazel chciała popełnić samobójstwo? Ale TY ją uratowałeś?

Shawn opowiedział mi właśnie, co się stało Hazie. Szczerze? Byłem po prostu wdzięczny Mendes'owi... Że był tam, dla Hazel kiedy mnie nie było.

Mendes pokiwał głową.

- Dziękuję Ci, Shawn.

- Nie ma za co... Każdy by tak zrobił... No i jest jeszcze coś. Hazel leży teraz w szpitalu i jest w dość kiepskim stanie. Zapytałem ją, czy czegoś potrzebuje, a ona chciała się z Tobą spotkać, więc tu przyjechałem.

Jejku, Shawn musiał być naprawdę cudowną osobą. Żeby jechać aż z NYC do LA, żeby pomóc nieznajomej... Nie powiem, zaimponował mi.

- Jasne, że przyjadę. - powiedziałem.

- Możemy pojechać moim autem. - zaproponował Mendes.

- Nie, kupię sobie bilet na samolot. - odpowiedziałem

- Tylko nie zawiedź Hazel. - powiedział delikatnie Mendes i wyszedł z mojego domu.

Niby taka gwiazda pop, a jakie miał dobre serce... Na zawsze zmieniłem swoje zdanie o tym piosenkarzu... W końcu napisał piosenkę, podczas której tańczyłem z Hazie...

Wiedziałem, ze tym razem nie zawiodę Hazel, posłuchałem Mendes'a i jej nie zawiodłem...

*** *** 

Już kolejna! Mam nadzieję, że się Wam podoba <3

You made me a believer | S.M |Where stories live. Discover now