Rozdział 11 - "- Tylko z miłości, Mendes... "

52 2 0
                                    

Perspektywa Shawn'a

Minął tydzień od kiedy jak się dowiedziałem Hazie chciała ze sobą skończyć...

Codziennie siedziałem przy jej łóżku i szeptałem jej miłe słówka...

Ciągle była jeszcze nieprzytomna...

Lekarze mówili, że nie jest w śpiączce, ale jeszcze kilka dni będzie nieprzytomna.

Ja mogłem czekać nawet i całe życie byle tylko moje słoneczko się obudziło...

Już po raz kolejny raz uświadomiłem sobie, że jest dla mnie najważniejsza...

Że cały świat może się zawalić, a ona Hazie zostać przy życiu to byłbym szczęśliwy...

Siedziałem przy łóżku Hazel i trzymałem jej drobną dłoń w swojej rysując na niej niewidzialne kółka palcem.

- Kiedy wstaniesz, słoneczko? - uśmiechnąłem się do niej, wiedząc, że i tak tego nie zobaczy.

Nagle usłyszałem odgłos kaszlenia. Zwróciłem swój wzrok na Hazie.

Krztusiła się...

Leciutko podniosłem ją do pozycji siedzącej i poklepałem po plecach.

Po chwili kaszel ustał, więc znów położyłem Hazel.

Ona spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczkami...

Obudziła się!

Zacząłem się śmiać!

Takiej radości nie odczułem jeszcze nigdy!

Przytuliłem moje słoneczko do swojego torsu...

- Shawn...- wyszeptała.

- Ciiii... Nic nie mów, słoneczko...

Trwaliśmy w uścisku, a mi chciało się krzyczeć z radości i jednocześnie płakać ze wzruszenia...

Moja Kochana Hazie wróciła!

Oderwałem się od niej i usiadłem na krześle.

- Jak się czujesz?

- Dobrze... Mogę już mówić... - uśmiechnęła się. - Shawn...

- Tak?

- Znowu uratowałeś mi życie...

- I już nigdy nie pozwolę, żeby ktoś Cię skrzywdził... Obiecuję... Na wszystko, co mam...

Z policzka mojego słoneczka zaczęły spływać łzy...

Usiadłem na przeciwko i starłem je kciukiem...

A wtedy Hazie spojrzała w moje oczy i po chwili nasze czoła się stykały.

Staliśmy na tle tapety przedstawiającej morze...

Hazel się uśmiechnęła, położyła rękę na moim policzku, przymknęła powieki i złączyła nasze usta w czułym pocałunku, który oddawał wszystkie nasze uczucia...

Ja po chwili zaskoczenia zacząłem odwzajemniać pocałunek...

Objąłem rękami jej talię, i ułożyłem jej ''chorą'' rękę na swoich plecach...

Obydwoje uśmiechaliśmy się przez pocałunek...

Po chwili Hazie odsunęła się lekko ode mnie i wyszeptała:

- Też Cię kocham, Shawn...

Po czym ponownie złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku...

You made me a believer | S.M |Where stories live. Discover now