Rozdział 10 - "Żegnaj, Shawn..."

46 2 0
                                    


Perspektywa Hazel

Płakałam i płakałam...

Dlaczego Shey odszedł?

Czy to przeze mnie?

Przez tą pielęgniarkę?

A może po prostu już nie potrafilibyśmy się dogadać?

Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i mój wzrok trafił na wazon, stojący na szafce nocnej. Stały w nim kwiaty, które przyniósł mi kiedyś Shawn...

Shawn... On też wyjechał... Po co ja w ogóle chciałam, żeby przyprowadził Shey'a?

Nie wystarczyło mi, że jedna osoba się o mnie troszczyła?

On pewnie i tak mnie nie lubił...

Byłam przecież dla niego okropna...

Chwyciłam w rękę wazon i rozbiłam go o ramę łóżka.

Był już rozbity na pół...

Teraz wystarczyło drugą połowę rozbić o rękę i będę wolna...

Dziękuję Ci Shawn, że uratowałeś mi życie, ale nie chcę już z niego korzystać...

Chyba już nie potrafię normalnie żyć...

Z całej siły uderzyłam szczątkami wazonu o rękę, a jego szczątki się w nią wbiły...

Krew zaczęła lecieć strumieniem, a ja powoli traciłam przytomność...

Żegnaj, Shawn...

Z mojego policzka spłynęła jedna, samotna łza, a potem nie czułam nic...

Perspektywa Shawn'a

- Niech ktoś pomoże! - krzyknąłem.

Po chwili w sali zjawiła się pielęgniarka. Zakryła usta dłonią i spytała:

- Co się stało?

- Nie wiem, ale proszę ją ratować!

W sali znaleźli się lekarze z przenośnym łóżkiem i położyli na nim moją Hazie.

Zdążyłem tylko złapać ją za zdrową rękę i powiedzieć:

- Dasz radę przez to przejść, słoneczko.

Potem mężczyźni przyspieszyli tempo i wwieźli ją na salę operacyjną.

Chciałem wbiec za nimi, ale pewna kobieta mnie zatrzymała.

- Nie możesz wejść na salę, ale może usiądziesz na tych krzesłach? - wskazała na rząd miejsc do siedzenia.

Wykonałem to, co mi zaproponowała, ale nie mogłem usiedzieć spokojnie.

Ciągle z sali wychodzili doktorzy, a ja chodziłem za nimi i pytałem o Hazel.

Niestety żaden z nich nie chciał udzielić mi informacji.

Potem wracałem na miejsce i zacząłem zadawać sobie pytania.

Czy Hazel przeżyje?

Czy to Shey ją skrzywdził?

Czy ona będzie się potem dobrze czuła?

Czy przybiegłem na czas?

Czy kawałki szkła wbiły się głęboko?

Czy może się spóźniłem?

Czy lekarze ją uratują?

Czy operacja przebiegnie pomyślnie?

You made me a believer | S.M |Where stories live. Discover now