Rozdział 15 - "Nie dam rady..."

26 4 0
                                    

Perspektywa Shawn'a

Gdy otworzyłem te drzwi, moje serce przyspieszyło bicie o dziesięć razy...
W całym pokoju roiło się od różnych kartek porozrzucanych wszędzie i... krwi...
Zaschniętej krwi... 
Znajdowała się ona na ścianach, na tych kartkach, na meblach...
Czy moja Hazie się...
Czy Hazel...
Czy Haz się cięła? 
Z moich oczu zaczęły lecieć łzy...
Lały się strumieniami...
Powoli odwróciłem się w stronę mojej dziewczyny...
Nasze spojrzenia się skrzyżowały i wtedy dziewczyna podeszła do mnie i mocno się we mnie wtuliła.
Ja objąłem ją szczelnie, chcąc ją ochronić od  tego wszystkiego...
- Kochanie... To wygląda jak...
Jak miejsce zbrodni... - pociągnąłem nosem.
- Wiem, wiem... I nie umiem Ci się wytłumaczyć... Bo... Bo to niestety jest to co myślisz... Przykro mi... - Hazie zaczęła gładzić dłonią mój policzek...
- To spakujesz się, Kochanie? - spytałem.
- A... a możesz pójść do szafy i wziąść z niej moje ciuchy? - wskazała ręką mebel.
Pokiwałem głową i podszedłem tam. 
Na ścianach tej szafy również widniały pojedyńcze plamy krwi...
Przełykając ślinę otworzyłem drzwiczki.
W środku wszystko było na szczęście czyste, bez czerwonej cieczy...
Odetchnąłem z ulgą...
- Hazel, masz jakas walizkę? 
- Tak, jest na górnej półce w tej szafie.
Zwróciłem swoje spojrzenie w górę i faktycznie zobaczyłem tam trzy torby. 
Ściągnąłem je wszystkie i spakowalem do nich każde jedno ubranie, które tu znalazłem tak, że szafa została opóźniona do zera.
Z trzaskiem ją zamknąłem...
- Hazie, a może... posprzątamy to mieszkanie i od razu je sprzedamy?
Dziewczyna pokiwała entuzjastycznie głową...

*** ***

Parę godzin później wraz z moją dziewczyną, którą co chwilę podtrzymywałem na duchu oczyściliśmy pokój z krwi i złych wspomnień...
Wszystkie kartki, na których planowała swoją śmierć, porwałem i spaliłem. 
Nie chciałem, żeby moja kruszynka do tego wróciła...
Ułożyłem wszystkie rzeczy ładnie i razem odkurzyliśmy pokój....
W reszcie mieszkania panował idealny porządek. 
Hazel wyjaśniła mi, że chciała się wyprowadzić, ale specjalnie zostawiła swój pokój w razie czego jakby jej rodzice jak sobie o niej przypomną, zobaczyli jak skończyła...
W sumie wywołało to na mnie wielkie emocje...
Z mojego oka wypłynęła łza...
Moja mała kochana księżniczka tak dokładnie wszystko planowała...

- Kochanie, zostaniesz przy drzwiach, a ja zrobię zdjęcia i wystawię ogłoszenie?
Hazel pokiwała powoli głową.
W szybkim tempie zrobiłem fotografie wszystkich pomieszczeń.
Działały mną emocje i adrenalina...
Chyba normalnie nie napisałbym tak szybko ogłoszenia, ale teraz to zrobiłem...
- Gotowe, słonko... Już tego nigdy więcej nie zobaczysz... Chyba, że będziesz chciała pójść ze mną pokazać to miejsce kupującemu. 
- Pojdę... Shawn... Wyjdźmy stąd już...
Ja zaraz nie wytrzymam...
Gdy przyjrzałem się jej twarzy, która wyrażała tak wiele, nie wahałem się i wziąłem ją na ręce, zbiegając w rekordowym tempie po schodach. 
Wyszedłem z budynku, a Hazel zaczęła szybko oddychać...
- Nie czuję się najlepiej, Shawnie...
Nie dam rady...
Włożyłem jej delikatne i kruche ciało do auta i łamiąc chyba z milion przepisów drogowych, popędziłem w stronę szpitala...
Adrelina wręcz buzowała w moim ciele, a serce biło strasznie szybko.


Perspektywa Hazel

Oddech...

Kolejny...

Przyspieszony oddech...

Aż w końcu brak możliwości oddychania...

Zamazany obraz...

Szpitalne łóżko...

You made me a believer | S.M |Where stories live. Discover now