Rozdział 16

5 0 0
                                    

~2.06,środa,5:45,dom Ver,pokój Ver~

Ranek zastał Ver siedzącą na łóżku,czytającą tekst piosenki.Czytała go w kółko i w kółko.Znała już większość swojej roli,ale chciała być całkowicie pewna,że wszystko umie.Lubiła być przygotowana.Tej nocy spała tylko parę godzin.

Nadal nie wiedziała co się stało w poniedziałek.Nie potrafiła wytłumaczyć tego bólu głowy,ani pisku.Doskonale wiedziała,że dzisiaj nauczyciel zrobi wszystko byle tylko z nią porozmawiać.W końcu sprawdzian rzecz święta!

Zeszła z łóżka i poszła do łazienki.Miała ochotę na prysznic.Długi prysznic.Zdjęła z siebie ciuchy i weszła do kabiny prysznicowej.Włączyła wodę i zaczęła myć włosy brzoskwiniowym szamponem,który dostała kiedyś od mamy.Po wymyciu głowy umyła dokładnie swoje ciało.Wyszła,wytarła się ręcznikiem i ubrała się w swoje stamdardowe ciuchy-koszulka i krótkie spodenki.Wysuszyła mokre włosy,co prawda niezbyt starannie,ale jednak. Rozczesała je szybko i związała w niedbały kucyk.Podkręciła rzęsy tuszem i to by było na tyle.Nie chciała robić makijażu,ponieważ: A uważała to za bezsensowne. B nie umiała i C po prostu jej się nie chciało.Pościeliła łóżko i starannie złożyła pidżamę,by następnie przykryć ją kołdrą.

Była już szósta piętnaście,więc zeszła na dół.Weszła do kuchni,oprócz niej w pomieszczeniu był jeszcze Kev.
-Hej.Co ty tu robisz?-Spytała go zdziwiona.O tej godzinie na dole oprócz niej najczęściej nikogo nie było.
-To ty nie wiesz?-Zdziwił się,jakby powód jego przebywania w tym miejscu i o tej godzinie był oczywisty-jem śniadanie.Chyba widzisz?
-Tyle widzę-zajrzeła do chlebaka i westchnęła głośno-cholera ja zawsze pusty.Ktoś wyżera chleb w nocy czy co?!
-Na to wygląda.Może to ty go zjadasz?-Zaśmiał się z własnego "żartu".
-Nawet pała w dzienniku jest śmieszniejsza niż twoje "żarciki". No,ale dlaczego tak wcześnie tu jesteś?-Ponowiła pytanie tym razem inaczej dobierając słowa.Czekając na odpowiedź znalazła w szafce miseczkę i postawiła ją na kuchennym blacie.
-Nie wiedziałaś? Jadę na wycieczkę-oznajmił jej uradowany.
-Gdzie jeedziesz na tą wycieczkę?-Zapytała opierając się tyłem o blat i patrząc z ciekawością na brata.
-W piękne koreańskie góry.By po oddychać świeżym górskim powietrzem...
-I przemoknąć górskim deszczem.Zawsze masz szczęście do pogody na wycieczkach-uśmiechnęła się do niego zadziornie.-Na ile?-Powróciła do przyrządzania sobie śniadania i chwyciła paczkę płatków stojących na środku stołu.Nasypała ich sobie do miski i odłożyła na właściwe miejsce,czyli na górę lodówki,tam gdzie powinny być.Następni wyjęła z lodówki mleko,wlała je do miseczki i włożyła z powrotem do środka.Wzięła z szuflady łyżkę,zaniosła sobie śniadanie na stół i usiadła naprzeciw brata-no to?-Ponagliła go.
-Czekałem,aż ze mną usiądziesz siostrzyczko.Jadę na tydzień,ale spokojnie właściwie to na pięć dni.
-Jestem bardzo uspokojona.Będziecie w hotelu czy pod namiotem?-Wzięła do ust kolejną łyżkę płatków.
-Oczywiście,że w hotelu czy ty wyobrażasz sobie moją klasę pod namiotami?! Oni by dnia nie przetrwali!
-Niektóre osoby dałyby radę-zaprotestowała szybko.Zanała kilka osób z klasy Kev'a dość dobrze i wiedziała,że niektórzy lubią wyzwania,naturę i przygody.
-Tak,niektóre na pewno dałoby sobie radę,ale wyobraź sobie taką Lilkę-roześmiał się głośno ze swojej dziewczyny.
-Byłaby autentycznie przerażona!-Roześmiała się razem z nim Ver.-A właśnie,na którą godzinę masz być w szkolnym autobusie?-Zapytała go łagodnie.Miała prawie,że absolutną pewnoś,że na godzinę siómą,a teraz dochodziła szósta trzydzieści.
-Autobus?Na...Siódmą...-Popatrzył na zegar wiszący na ścianie za nim-szósta trzydzieści!Jezu!Specjalnie mi niepowiedziałaś!-Oskarżył ją i zerwał się z krzesła jak opatrzony.Pobiegł do przedpokoju i zaczął ubierać buty.
-Nie zapomniałeś czegoś?-Spytała go przymilnie siostra z miłym uśmiechem.
-O cholera! Tak! Na moim łóżku leży torba.Zielona,sprtowa.Wiesz która.Tam mam wszystkie rzeczy na wyjazd.
-Jasne-wspięła się szybko pp schodach na górę,weszła do pokoju brata,porwała z łóżka zieloną torbę,wyszła z pokoju i zbiegła na dół.Wszystko to zrobiła w ekspresowym tępie.Podała bratu jego własność.
Zarzucił ją sobie na ramię i wybiegł z domu.
-Kup jakieś pamiątki!-Krzyknęła za nim,a on machną ręką w geście,że zrozumiał i pędem pobiegł w stronę najbliższego przystanku autobusowego.
Ver zamknęła za nim drzwi i wróciła do kuchni.Zjadła resztę swoich płatków.Zebrała obie miski-swoją i brata-ze stołu umyła,wysuszyła i odłożyła na miejsce.Tak samo zrobiła z obiema łyżkami.Następnie poszła na górę po plecak,wyszła z domu,zamknęła za sobą drzwi na kluczi i ruszyła swoją stała drogą do szkoły.

***

~2.6,środa,przerwa obiadowa, korytarz liceum Seul High School~

Ver stała przed ściną i czytała tablicę ogłoszeń.Właściwie to już jej nie czytała,znała już wszystkie ogłoszenia na pamięć i nawet nie zwracała uwagi  na tablicę.Przeczytała ją bardzo dawno.Po prostu stała i myślała,a inni  odnosili wrażenie,że czyta.
-Panno Stark-usłyszała za sobą głos nauczyciela matematyki.Odwróciła się powoli do niego.
-Dzień dobry panie profesorze-przywitała się grzecznie.
-Dzień dobry-odpowiedział jej i przeszedł od razu do sedna-musimy ustalić termin dokończenia przez panią sprawdzianu.
-Tak,mam tego pełną świadomość.Proponuję piątek po lekcjach. Pasuje panu?
-Tak,szesnasta,pamiętaj.
-Będę pamiętać-obiecała mu.
-I jeszcze... Panno Stark...Dobrze się pani czuje?
-Tak,dziękuję,że pan pyta-uśmiechnęła się do niego i zapytała-to wszystko?
-Tak,do zobaczenia na kolejnej lekcji-skinął jej głową i poszedł w swoją stronę.
-Do widzenia-powiedziała za nim i odwróciła się z powrotem w stronę tablicy.Była zdziwiona zachowaniem nauczyciela,zdawało jej się,że wykazał się troską o nią,a termin sprawdzianu był tylko pretekstem. Nie chcąc dłużej nad tym myśleć z powrotem skupiła wzrok na tablicy i zauważyła coś czego wcześniej nie widziała.W rogu wisiało ogłoszenie.Dotyczyło ono naborów do miekskiego klubu koszykówki.Potrzebowano dziewcząt,z jej rocznika,czyli dzięwięćdziesiątego piątego.Wzrost i budowa nie były brane pod uwagę.Miały się odbyć równo za dwa tygodnie w hali w budynku miejskiego klubu koszykarskiego.Podniecona wyciągnęła telefon.
Iron_Woman:Zgadnijcie czego się dowiedziałam.
Green_Tea:No czego?
Iron_Woman:Powiem wam. Jesteście na stołówce?
Green_Tea: Tak
Iron_Woman:Ok,zaraz będę.
Zrobiła zdjęcie ogłoszeniu i pobiegła w stronę stołówki,znajdującej się na parterze.

***

~2.6,środa, przerwa obiadowa,stołówka,liceum Seul High School ~

Skierowała się do "ich stolika".Właściwie to to był ich stolik,przez trzy lata nauki tylko przy nim siadali.Tak,był całkowicie ich.
Podeszła i stanęła za Taehyung'iem.
-Koszykówka-wrzuciła z siebie i uśmiechnęła się szeroko.
-Co?-Zapytał zdezorientowany Jeongguk odrywając wzrok od laptopa,na którym doszlifowywał podkład do piosenki.
-No koszykówka,patrzcie-pokazała im zdjęcie ogłoszenia-wezmę w nich udział.
-Dasz radę,na pewno-Tae odwrócił się do niej i uśmiechnął się.
-Byłoby fajnie.
Zadzwonił dzwonek.

***

~2.6,środa,garaż Taehyung'a~

Próba poszła im zadowalająco.Andre razem z Sue wymyślili ładną i nieskomplikpwaną choreografię,a wszyscy mniej więcej umieli swój tekst.Było trochę problemów z dopasowaniem się do podkładu i zagraniem,ale byli pewni,że po kilku próbach będzie lepiej.
W czasie przerwy Tae podszedł do Ver.
-Cześć.Masz jutro chwilę po lekcjach?-Zapytał opierając się o ścianę obok niej.
-No mam.A co,randka?-Popatrzyła na niego z błyskiem zadziorności w oku.
-Nie,po prostu przyjacielskie wyjście-odpowiedział jej szczerze-jutro jest festiwal.
-Festiwal czego?-Przez swoje problemy ze snem i inne sytuacje niezbyt interesowała się akcjami społecznymi.
-Festiwal mangi i anime!Nie wiedziałaś?
Szczerze to nie miała o tym pojęcia,ale postanowiła skłamać-wyleciało mi z głowy.
-Zamierzam cię na niego zabrać.Przyjdę po ciebie jutro o siedemnastej trzydzieści,ok?
-Jasne,spoko.Długo to będzie trwało?
-No zobaczymy.
Skinęła głową.
Próby skończyli o dwudziestej z kawałkiem.

Pink! Haried  //BTS Fanfiction\\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz