Rozdział 24

4 0 0
                                    

~10.6,czwartek,6:02,dom Ver,pokój Ver~

Ver obudziła się ze strasznym bólem głowy.Jednak nie przyśniło jej się nic o Andre.Ze zrezygnowaniem przebrała się i przeczesała włosy ręką.Zeszła do kuchni i zaparzyła sobie kawy.Szybko ją wypiła i z plecakiem na plecach wyszła z domu.

***

~10.6,czwartek,pierwsza godzina lekcyjna,matematyka,liceum Seul High School ~

Lekcja matematyki jak zawsze dłużyła się w nieskończoność,a to że była podwójna tylko pogarszała sytuację.Po około dwudziestu minutach wykładu Ver położyła głowę na blacie stołu i zamknęła oczy.Gdy je zamknęła przed oczami zaczęły kręcić jej się kółeczka.Tak,najprawdziwsze kolorowe kółeczka.Różnych wielkości i barw. Jednak najgorsze nadeszło później.W jej głowie rozbrzmiał krzyk Andrew'a.Krzyczał z bólu,krzyczał jej imię.Ten dźwięk rozsadzał jej czaszkę od środka.Wszystkie dźwięki z zewnątrz zostały wyciszone.Zupełnie jakby się wyłączyła i była tylko w swojej głowie.Był tylko krzyk Andre, kolorowe małe i duże kółeczka i przerażające zimno.Jednak ona mimo wszystko nawoływała przyjaciela,próbowała go uspokoić i powiedzieć,że wszystko jest już dobrze i,że nie musi sę niczego obawiać.
Z zewnątrz wyglądało to o wiele gorzej. Ver siedziała na krześle,z głową odchyloną do tylu i przymkniętymi powiekami,od którymi bardzo szybko poruszały się jej gałki oczne.
-Panno Stark,proszę rozwiązać to zadanie-przerwał swój monolog pan Sung.
Nie otrzymawszy odpowiedzi spojrzał w stronę uczennicy.Zobaczywszy w jakim jest stanie podszedł do niej kilkoma długimi krokami.
-Panno Stark?-Zapytał najpierw.
Nie odpowiedziała mu.
Niewiedząc dokładnie co robić, tak jak poprzednio położył jej dłoń na ramieniu,myśląc,że to zadziała.
Jednak to nic nie dało.Przyłożył rękę do czoła uczennicy w celu sprawdzenia temperatury.Poczuł lodowate zimno i oderwał szybko rękę.Nie mogąc jej dobudzić wziął dziewczynę na ręce i poszdł z nią do pielęgniarki.Po drodze załatwił dla klasy zastępstwo.Wszedł do gabinetu i położył uczennic na łóżku.Pielęgniarka zaraz się ją zajęła.
-Co ta dziewczyna znowu zrobiła-pokręciła głową z dezaprobatą-ty możesz już iść-zwróciła się do stojącego w drzwiach nauczyciela.
-Poczekam,chcę wiedzieć co jej jest-wszedł głębkej do gabinegu i zamknął za sobą drzwi.
-Martwisz się-powiedziała mu uszczypliwie-no ale skoro już tu jestem to powiedz mi co jej się stało? Upadła? Uderzyła się?-Pytała oglądając dokładnie nieprzytomną Ver.

***

~10.6,czwartek 8:25~

-Andre! Andre! Wszystko będzie dobrze,rozumiesz?! Przyjdę po ciebie!-Andre usłyszał w głowie krzyk Ver.Nie miał jednak siły,by otworzyć oczy.Po jakimś gazie,który wyszedł z macek potwora wszystko strasznie go bolało.Tak jakby się palił,ale teraz czuł tylko przerażające zimno.

***

~10.6,środa,8:56,gabinet pielęgniarki,liceum Seul High School ~

-Powinna się zaraz obudzić-usłyszała Ver nad sobą i jak na zawołanie uniosła powieki.Rozejrzała się po pomieszczeniu.To nie była sala lekcyjna.Była w gabinecie pielęgniarki,znowu.Jednak najgorszym było to,że nie udało jej się nawiązać kontaktu z Andre. Nie odezwał się do niej.Widocznie był za słaba.
-Witaj z powrotem Ver-powitał ją z uśmiechem pan Sung.Nazwał ją po imieniu i do tego jeszcze zdrobnieniem!Niesamowite!Ciekawe co takiego się wydarzyło...Warto byłoby się dowiedzieć.
-Co się stało?-Zapytała lekko zachrypniętym głosem.
-W sali...-Zaczął mężczyzna,ale pielęgniarka mu przerwała.
-Odpłynęłaś,a przynajmniej tak to wyglądało.Pan Sung nie mógł nawiązać z tobą kontaktu,dlatego przyniósł cię do mnie.Byłaś nieprzytomna,podałam ci kilkaleków i dopiero po ostatnim się obudziłaś.Zapytał cię w prost-ćpasz?I nawet nie próbuj mi kłamać!
-Nic nie biorę.Jestem czysta-spojrzała na nich oczami niwiniątka-nie wierzycie mi?
-A palisz?-Zapytał tym razem nauczyciel.
-Nie-odpowiedziała szczerze.
-No to co się stało?
-A skąd ja mam to wiedzieć?! Co ja jestem?! Lekarz?!
-Uspokój się.
-Nie mogę! Andre nigdzie nie ma!
-Bohdawnow'a? Pewnie poszedł na wagary.
-Nie! Powiedział by mi! Powiedziałam mu,żeby zawsze mnie informował.
-Może zapomniał-próbował  załagodzić sytuację.
-Na pewno nie! To nie dlatego! Ja muszę go znaleźć!-Krzyczał abp o może mi w tym pan?-Spojrzała na niego błagalnie tymi swoimi wielkimi oczami.
-Tak,tak pomogę-pogłaskał ją uspokajająco po różowych włosach.
-Obiecuje pan?-Dopytywała się.
-Obiecuję.
-No dobrze.Chyba możesz już iść-stwierdziła kobieta w fartuchu-powinnaś więcej pić,musisz zjeść obiad i jak wrócisz do domu masz od razu iść spać.Rozumiesz?
-Dobrze,dobrze-usiadła na łóżku-gdzie jest mój plecak?
-Ja go mam,prosze-nauczyciel podał dziewczynie jej własność.
-Dziękuję.
-Chodź-popchnął ją lekko,by szybciej wyszła na korytarz.
-Czyżby bezwzględy,bezuczuciowy nauczyciel zyskał uczucia?-Pielęgniarka żartobliwie dźgnęła go łokciem w bok.
-To po prostu moja uczennica,chyba mam prawo się o nią martwić?-Usprawiedliwiał się.
-Oczywiście,że masz prawo.Kup jej wodę.
-Jasne-skinął głową i wyszedł.
Podszedł do czekającej na niego uczennicy i razem z nią ruszył korytarzem.

***

~10.6,czwartek,przerwa obiadowa,biblioteka ~

Ver stała wśród półek i przyglądała się książkom.Nagle ktoś położył jej dłoń na ramieniu.Zaskoczona odwróciła się szybko,prawie przy tym upadając.
-Nie Strasz mnie tak NIGDY!
-Ok.
-MASZ TAK NIE ROBIĆ! ROZUMIESZ?!
-Dobrze spokojnie.Obiecuję ci,że już nigdy tak nie zrobię.Dobrze?-Uspokajał ją Lennart.
Odetchnęła głęboko,by móc się uspokoić-czego ode mnie chcesz?-Zapytała już spokojniejszym głosem.
-Chciałem tylko pogratulować ci wczorajszego występu.
-Dzięki.
-Byłaś naprawdę niesamowita.
-Super,dzięki.
-Może...Dałabyś się gdzieś zaprosić?-Podszedł do niej bliżej przyciskając ją do ściany.
-Nie.
-Jesteś pewna?
-Tak-szepnęła mu do ucha-jestem całkowicie pewna.Nie pójdę na randkę z chujem-uniosła rękę i uderzyła go w twarz.
-Ty...-Złapał się za policzek.
-Ja.-Wyminęła go i szybko wyszła z biblioteki.

***

~10.6,czwartek,19:30,pod domem Sue~

Gdy już dobiegały do końca Sue zatrzymała swoją przyjaciółkę.
-Stój.
-Co,zmęczyłaś się?-Zapytała ją z drwiącym uśmieszkiem Ver,ale posłusznie się zatrzymała.
-Chcę abyś coś wiedziała.
-Żebym co wiedziała?-Zauważyła,że Sue spoważniała,więc nabrała wątpliwości.
-Zawsze możesz na mnie liczyć.Rozumiesz?-Chwyciła ją za ramiona,aby Ver lepiej ją zrozumiała-zawsze.Cokolwiek by to nie było,jakakolwiek by to nie była godzina możesz do mnie zadzwonić,a ja ci pomogę.Rozumiesz?-Spojrzała jej w oczy,chcąc się upewnić.
-Tak,rozumiem.Przecież nic się nie dzieje!
-Nie,absolutnie nic.Tylko tracisz przytomność na matmie i nie śpisz.Absolutnie nic się nie dzieje!
-Dokładnie.Do zobaczenia jutro-pobiegła sama do swojego domu,nie czekając na nią.
-Co jej może być?-Zapytała sama siebie Sue.Wyjęła telefon i napisała do Andre.
Sue:Kiedy Ver ma urodziny?
Tak,musiała przyznać,że nie wiedziała kiedy jej ukochana miała urodziny.To był fatalny błąd,no ale do poradzić?
Sue:Andre no.
Sue:Odpisz.
Sue:Dlaczego cie nie było?
Sue:Halo!
Sue:Dobra chcesz to ignoruj.
Sue:Jak chcesz.
Poszła na przystanek, po chwili przyjechał autobus i zabrał ją na jej osiedle.

Pink! Haried  //BTS Fanfiction\\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz