III

2.1K 305 65
                                    

 — Myślałem, że dostanę tam zawału — wyznał Taeil, wzdychając ciężko

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

 — Myślałem, że dostanę tam zawału — wyznał Taeil, wzdychając ciężko.

Właśnie wracali powoli do domów, a Yuta cały czas zapominał, że mieszkają naprawdę blisko siebie. Byli zmęczeni i tym razem nie przez zajęcia, a bycie przez dłuższy czas w strachu. Po niemiłej konfrontacji w bibliotece i propozycji, a raczej rozkazie Taeyonga, wielka czwórka opuściła ich bez słów. Yuta miał mały problem z podniesieniem z podłogi kolegi prawie bez ducha.

— Przynajmniej zachowałeś pieniądze — stwierdził. — A śniadania to nie problem.

— No i właśnie tu zaczynają się schody...

Yuta przystanął i spojrzał na chłopaka, marszcząc brwi.

— Żartujesz.

Taeil pokręcił energicznie głową, wyglądając na jak najbardziej szczerego. Choćbyś upadł tu przede mną na kolana i błagał o pomoc w robieniu durnego żarcia dla jakiegoś rozczochranego pajaca, nie zgodzę się za żadne skarby świata, pomyślał Yuta, przestępując z jednej nogi na drugą. Niestety jego najgorsze obawy sprawdziły się i chłopak zrobił dokładnie to, co jeszcze przed chwilą było tylko wyobrażeniem. Na środku chodnika odstawiali cyrk.

— Yuta! — wydarł się Taeil, zaś Yuta miał teraz wielką ochotę na ucieczkę jak najdalej stąd. — Proszę, jesteś moją jedyną nadzieją!

— Nie próbuj mnie w to mieszać — odparł stanowczo, mierząc go groźnym spojrzeniem. Żadne prośby, nawet te najszczersze oraz przekonywanie jakimiś słodkimi gestami, nie wywołają w nim choćby grama litości.

Taeil ucichł na moment, zapewne próbując wymyślić na szybko jakiś skuteczny plan. Podniósł się, otrzepał kurz i jego twarz przybrała bardzo poważny wyraz.

— Nigdy nie trzymałem noża w ręce — wypalił, a Yuta zamrugał kilkakrotnie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, próbując słuchać dalej tych bredni. — Nie chciałbyś chyba pewnego ranka znaleźć mnie w kałuży krwi.

— Jasne, że tak, wraz z pływającymi w niej ogórkami czy pomidorami — prychnął, odwracając się na pięcie i odchodząc pospiesznie w stronę swojego domu. Taeil jednak zdołał go dogonić, łapiąc za łokieć.

— Jeszcze się zgodzisz i mi pomożesz.

— Zobaczymy.

📚

Jak tylko Yuta znalazł się za drzwiami swojego domu, odetchnął głęboko z ulgą. Taeil naprawdę zaczął przesadzać, przecież nie może być aż tak źle. Chociaż z drugiej strony patrząc na Taeyonga, to może okazać się on wybredny i żądać wyszukanych śniadań, czemu biedny chłopak może nie podołać. Yuta wzruszył ramionami. To nie jego problem.

Wchodząc do kuchni, zauważył, że znów jest sam, co tylko poprawiło mu nieco humor, bo jedyne czego teraz pragnął to odcięcie się całkowicie od wszystkich ludzi. Nawet od rodziców.

Porwał leżące gdzieś obok mikrofalówki dwie bułki, z lodówki wziął sok jabłkowy i poszedł do swojego pokoju, z zamiarem spędzenia miłego popołudnia i wieczoru w towarzystwie swoich ukochanych książek oraz nauki. Wręcz marzył o ciszy i powtarzaniu materiału na test.

Niestety po kilku godzinach w pokoju rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości. Yuta niechętnie sięgnął po telefon i jego grymas na twarzy powiększył się, gdy zobaczył na ekranie imię Taeila. Naprawdę miał ogromną nadzieję, że ta pierdoła da mu wreszcie spokój.

taeofil: postanowiłem trochę poćwiczyć do tych śniadań, robiąc dla siebie kolację i zgadnij co

nayuta: piszesz do mnie ze szpitala?

Yuta naprawdę nie mógł się powstrzymać, chociaż oczami wyobraźni widział tę poważną twarz kolegi i jego oświadczenie o braku kuchennego doświadczenia.

taeofil: jeszcze nie, choć mało brakowało. jak dożyję do jutra to pokażę ci ładne plasterki

nayuta: mam nadzieję, że mówisz o ładnych plasterkach ogórka i pomidora

taeofil: jesteś okropny! po prostu się, cholera, zgódź i mi pomóż!

nayuta: jeszcze sobie nie odpuściłeś?

Przez dłuższą chwilę Taeil nie odpisywał i Yuta nie wiedział czy było to zamierzone, czy nie, ale skutecznie wzbudziło w nim trochę poczucia winy. Może to, co mówił było prawdą i chłopak serio nie radził sobie z takim prostym zadaniem, mimo wieku, który w końcu wymaga bycia samodzielnym.

Położył się na plecach.

nayuta: wiesz co...

nayuta: może będę miał rano trochę czasu...

taeofil: NAPRAWDĘ???

taeofil: BOŻE, YUTA, SPADŁEŚ MI Z NIEBA!

taeofil: WIEDZIAŁEM, ŻE SIĘ ZŁAMIESZ

Yuta westchnął ciężko.

nayuta: ty mały gałganie


specjalnie dla was jeszcze jeden dziś i do końca miesiąca mnie tu już nie zobaczycie XD

❝bookworm❞ [1]Where stories live. Discover now