XI

1.8K 254 14
                                    

 Yuta z cichym westchnieniem ulgi położył się wreszcie do łóżka

Oops! Ang larawang ito ay hindi sumusunod sa aming mga alituntunin sa nilalaman. Upang magpatuloy sa pag-publish, subukan itong alisin o mag-upload ng bago.

 Yuta z cichym westchnieniem ulgi położył się wreszcie do łóżka. Nie mógł uwierzyć, że w trakcie jednego dnia przeżył tyle co podczas całego roku szkolnego. Bolało go wszystko, a najbardziej głowa. Pierwszy raz podziękował w myślach, że przed nim weekend, podczas którego będzie mógł w ciszy i spokoju poświęcić swój cały czas nauce. Rodziców znów miało nie być w domu, jeszcze lepiej.

Miał zamknięte oczy i już miał zaczynać powoli odpływać, kiedy jego telefon zawibrował. Podniósł niechętnie głowę i zorientował się, iż urządzenie leży po drugiej stronie pokoju. A dopiero co delektował się wygodnym łóżkiem i zarzekał w duchu, że już nigdy z niego nie wyjdzie.

Ze zbolałą miną podszedł do biurka i jeszcze większa ogarnęła go irytacja, gdy na ekranie zobaczył kilka nieodebranych połączeń od takiego jednego nerda.

Wrócił do leżenia w miękkiej pościeli, położył sobie telefon na czole, uprzednio wybierając numer do Taeila. Najwyżej zaśnie podczas rozmowy, trudno. Nie musiał czekać długo, aż rówieśnik odbierze.

— Żyjesz! — wydarł się chłopak, a Yuta pogratulował sobie umieszczenia komórki na głowie zamiast przy uchu, bo teraz mógłby go już nie mieć. I słuchu też.

— A miałbym nie? — spytał sennie. Naprawdę nie żartował w tym szybkim zaśnięciem.

— Specjalnie poszedłem dzisiaj po lekcjach do biblioteki i zastałem tam tylko Sichenga. Serio myślałem, że ci coś zrobił i ukrył zwłoki między regałami.

Yuta otworzył szeroko oczy i błyskawicznie usiadł, sprawiając, że telefon spadł z jego czoła, odbił od łóżka i wylądował na podłodze z trzaskiem. Przynajmniej specjalna obudowa zrobiła swoje i nie musiał się martwić o potłuczone boki bądź ekran.

— Yuta?

— Powtórz — rozkazał chłopak, podnosząc urządzenie i przykładając je do ucha. Czuł szybkie bicie serca. Musiał usłyszeć jeszcze raz te kilka słów wypowiedzianych przez kolegę, bo inaczej nie uwierzy.

— Myślałem, że Sicheng cię zabił i zwłoki gdzieś tam leżą...

— Nie to! Wcześniej. — Jego głos zabawnie się załamał z tych emocji.

— Więc — zaczął Taeil, próbując przypomnieć sobie swoją wcześniejszą kwestię — poszedłem do biblioteki i zobaczyłem Sichenga.

Telefon po raz kolejny upadł, ale tym razem szczęśliwie na pościel. Czyli jednak przyszedł! Yuta dziękował i jednocześnie gratulował sobie samemu w duchu za swoją wspaniałomyślność w związku z ominięciem szkolnego azylu spokoju szerokim łukiem i uniknięcia przedwczesnej śmierci. Warto czasami mieć jakieś złe przeczucia.

Uradowany przez chwilę zapomniał o koledze, który, podczas jego małego samouwielbienia, nie przestawał mówić.

— ...czy ty mnie słuchasz w ogóle? — spytał zirytowany Taeil, wzdychając ciężko. — Gdybym się w porę stamtąd zmył to mnie też by nie widział...

❝bookworm❞ [1]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon