XIV

1.7K 245 24
                                    

 Yuta mierzył kolegę spojrzeniem przez dłuższą chwilę ciszy, raz po raz mrużąc i otwierając szeroko oczy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

 Yuta mierzył kolegę spojrzeniem przez dłuższą chwilę ciszy, raz po raz mrużąc i otwierając szeroko oczy. Zbyt dużo pytań cisnęło mu się teraz na usta, przez co nie wiedział co ma zrobić. Zaś na twarzy drugiego gościł szeroki uśmiech, pokazując, że mówił całkowicie poważnie.

Wtem jego umysł dostał boskiego olśnienia. Zrobił krok do tyłu, odwrócił na pięcie i zaczął pospiesznie oddalać się od chłopaka, udając tym samym, że wyjawienie jego pomysłu w ogóle nie miało miejsca i Yuta nadal żyje w błogiej nieświadomości.

Naprawdę bardzo by chciał wyczyścić sobie pamięć.

— Yuta! — Usłyszał za sobą, co wywołało tylko odwrotny skutek do zwolnienia kroku. Japończyk myślał w tym momencie tylko o tym, że bierze udział w zawodach na śmierć i życie i musi je za wszelką cenę wygrać, zaś Taeil to przeciwnik, który chce zaciągnąć go do wiecznego piekła.

— Nie wiem o kim mówisz! — odkrzyknął. Mimo wszystko radowała go myśl, że jest tak wcześnie rano i żaden uczeń nie widzi tego cyrku.

Japończyk minął kolejny zakręt i spojrzał przez ramię na kolegę, aby ze strachem w oczach stwierdzić, że Taeil jednak nie jest tak leniwy oraz unikający aktywności fizycznych jak ognia, a jego nadal uśmiechnięta twarz jest coraz bliżej. Chyba, że to jemu po prostu zaczyna brakować tchu i mimowolnie zwalnia.

Nie zdążył na powrót zobaczyć jak wygląda korytarz przed nim, gdyż chłopakowi udało się złapać Yutę za torbę i gwałtownie zatrzymać, pociągając do tyłu. Japończyk upadł na podłogę z głośnym jękiem. Gdyby tylko mógł zamienić się poprzez samo pstryknięcie palcami w bazyliszka potrafiącego zabijać jednym spojrzeniem. Rozgniewany i poirytowany przeszedł do siadu, mierząc kolegę spojrzeniem. Chciał wyglądać na naprawdę groźnego w tym momencie, na co Taeil uklęknął przy nim i pogłaskał po włosach.

— Ja nie żartowałem — powiedział poważnym tonem. — Mam już wszystko przygotowane. Możesz pomarzyć o ucieczce.

Yuta doskonale zdawał sobie sprawę, iż jego kolega, jak tylko na coś się uprze, to już nic go nie powstrzyma od realizacji owej rzeczy, choćby była nie wiadomo jak absurdalna i żenująca. Tak właśnie postąpił z kanapkami Taeyonga, zlecając ich zrobienie Yucie, chociaż to nie wymagało ogromnego wysiłku.

Na twarz chłopaka zawitał grymas rozpaczy.

— Powiedz mi przynajmniej dlaczego akurat coś takiego strzeliło ci do głowy? — spytał zdesperowany, będąc przygotowanym na dosłownie wszystko. Już raczej nic go nie zdziwi, a przynajmniej miał taką nadzieję.

— Nie ma ryzyka, nie ma zabawy — skwitował, na co Yuta pokazał drzemiące głęboko w nim ogromne zdolności teatralne, upadając na powrót na podłogę niczym postrzelony, wiadomo, przez głupotę. Leżał przez dłuższą chwilę w bezruchu, udając martwego, unikając tym samym jakiegokolwiek kontaktu z kolegą. Miał nadzieję, że go zostawi w spokoju i odejdzie, aby znów przemyśleć ten „zajebisty pomysł", jednak Yuta mógł sobie tylko marzyć, gdyż Taeil nie miał zamiaru go tak szybko opuszczać.

Położył dłonie na ramionach Japończyka i mocno nim potrząsnął.

— No weź — zaczął błagalnie — będzie fajnie.

— Czy ja w ogóle powiedziałem, że się zgadzam? — spytał pretensjonalnie Yuta. Nadal leżąc, skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Nie miał zamiaru wstawać, chodź nieprzyjemny chłód podłogi powoli przenikał do jego ciała, wywołując dreszcze.

Nagle usłyszał ciężkie kroki. Odwrócił głowę w stronę końca korytarza, z którego po chwili wyłoniły się trzy wysokie postacie w czarnych mundurach. Zmrużył oczy. Tylko trzy? Natomiast Taeil, zamiast jak zawsze już drżeć ze strachu i chcąc uciekać jak najdalej stąd, wstał i patrzył prosto na podchodzące coraz bliżej osoby. Yuta również postanowił wreszcie się podnieść, bo nie za bardzo chciał pokazać się od tej gorszej strony przy przewodniczącym szkoły, łamaczu ogromnej ilości damskich serc oraz chłopaku, który prawie wybadał przekręt z kanapkami.

Japończyk wbił wzrok w swojego kolegę, oczekując wyjaśnień. Zaś Taeil raz po raz rzucał pewne i koleżeńskie spojrzenia do nowo przybyłych, co było dość irytujące, gdyż Yuta znów poczuł się z czegoś wykluczony, a także dziwne, no bo to przecież Taeil trzęsący portkami na samo wspomnienie o chłopakach w czarnych mundurach.

— Dowiem się wreszcie o co chodzi? — Yuta nie wytrzymał i przerwał ciszę oraz ciążącą mu tajemniczą atmosferę. Wszyscy popatrzyli na niego rozbawieni, na co zdezorientowany zrobił krok do tyłu.

— Wielka czwórka, a raczej trójka, zgodziła się najwyraźniej pomóc w realizowaniu naszego zajebistego pomysłu — powiedział Taeil spokojnie, kiwając z uznaniem głową. On sam chyba nie spodziewał się, że jego nieco inna zachcianka wypali.

— Ten list w kanapce był pyszny — rzekł Dongyoung, ledwo powstrzymując śmiech. Położył dłoń na ramieniu stojącego obok Taeyonga, który skrzywił się na samo wspomnienie.

— Okropny.

Yuta zamrugał kilka razy w niedowierzaniu. List w kanapce? Nowy tydzień oraz zajęcia jeszcze nie zdążyły się porządnie zacząć, a już tyle rzeczy zdołało go zaskoczyć. Odczuwał rosnący strach przed tym co go czeka, a o czym kompletnie nie ma pojęcia.

Taeil zauważył konsternację na twarzy kolegi i od razu pospieszył z wyjaśnieniami:

— Pamiętasz chyba, że Taeyong zażyczył sobie codziennie kanapki? Postanowiłem to wykorzystać.

— Żeby wtajemniczyć ich wszystkich w twój pojebany wymysł? Zgłupiałeś do reszty?! — Yuta już naprawdę nie wiedział jak inaczej ma to komentować. Spojrzał zrezygnowany na pozostałą trójkę, która uśmiechała się do niego pocieszająco.

— Uważam — zaczął Dongyoung — że to dość... ciekawy pomysł. A ja jestem gotowy zrobić przed moim odejściem wszystko, co potrzebne, aby kopnąć Sichenga porządnie w dupę. Nikt nie głosował przeciw.

— Widzisz? — Taeil stanął obok Jaehyuna, nieudolnie próbując wyglądać tak samo wyniośle i poważnie jak oni. — Jest cztery do jednego, przebierasz się.

Yuta tylko prychnął na ten śmieszny rozkaz. Z udawanym rozbawieniem podszedł do kolegi bliżej i uwiesił się jego ramienia.

— W twoich snach — skwitował, a po chwili już szedł pospiesznym krokiem w stronę klasy, gdzie niebawem miał zacząć poniedziałkowe zajęcia, wyobrażając sobie przeróżne warianty niezauważonych przez nikogo ucieczek z kraju.


przepraszam za opóźnienia w publikacji tego ff, ale wymyślam i piszę na bieżąco i nie chcę nic na siłę (akcja z jajem musi być porządnie przemyślana)


❝bookworm❞ [1]Where stories live. Discover now