XX

1.4K 240 48
                                    

 Mimo że Yuta przyjął bukiet pięknie pachnących kwiatów od Sichenga, to jakieś kilka minut po tym kazał mu się z nimi wrócić do kwiaciarni i je oddać

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

 Mimo że Yuta przyjął bukiet pięknie pachnących kwiatów od Sichenga, to jakieś kilka minut po tym kazał mu się z nimi wrócić do kwiaciarni i je oddać. Oczywiście to spotkało się z brakiem akceptacji, więc Chińczyk został zmuszony przez niego, aby porozdawał pojedyncze rośliny każdemu z nauczycieli, a jeśli coś zostanie to napotkanym na korytarzu dziewczynom. Bo Yuta lubił od czasu do czasu pokazać, że cały świat i inny ludzie nie są dla niego zupełnie obojętni.

— Resztę kwiatków dam tobie — powiedział Sicheng, wychylając głowę zza rogu, by sprawdzić czy teren jest czysty, żeby przejść po nim niezauważonym. Japończyk chyba spłonąłby z zażenowania, gdyby ktoś niepożądany zobaczył go z najważniejszą osobą z wielkiej czwórki.

— Nie przyjmę ich drugi raz — odparł Yuta, wzdychając ciężko. — Masz umilić dzień pięknym dziewczynom, nie mi. Poza tym tak właśnie przystojny chłopak zrobiłby w romansidle.

Sicheng spojrzał na niego uważnie, a jeden kącik jego ust powędrował do góry. Japończyk przyznał, choć zapierał się jak mógł, iż przez ułamek sekundy nogi mu zmiękły na ten widok. Ale tylko przez ułamek sekundy, nie możemy wyobrażać sobie za dużo.

— Czy ty — zaczął ściszonym głosem i zrobił krok w jego kierunku — nazwałeś mnie przystojnym?

 — Już byś chciał. — Yuta szybko odparł atak, lekko poirytowany. — To był tylko przykład, a teraz spadaj, bo w końcu nas ktoś zobaczy.

Mimo to Chińczyk nadal się uśmiechał. Jeszcze raz wyjrzał na korytarz i po chwili szedł dumnie wyprostowany środkiem korytarza, wypinając pierś tak, jakby właśnie dostał order za największe zasługi. Japończyk natomiast tylko odprowadził go wzrokiem, a gdy odczekał dostatecznie długo, również ruszył w tym samym kierunku, jednak na końcu skręcając w odwrotną stronę. Jak dobrze, że pokój nauczycielski i stołówka były w dwóch różnych częściach szkoły.

 Wszedł wolnym krokiem do stołówki i nie przeliczył się, jednak przy ich stoliku było jakoś ciemniej niż wcześniej. Im bliżej podchodził, tym obraz był wyraźniejszy. Podczas jego nieobecności dołączyli jeszcze Jaehyun i rozentuzjazmowany Dongyoung, chociaż Japończyk doskonale wiedział czemu chłopak jest ostatnio taki szczęśliwy — to jemu najbardziej przypadł do gustu pomysł z przebierankami, a dzień imprezy nadchodził nieubłaganie.

— Ach, Yuta! — wykrzyknął przewodniczący, już z daleka oślepiając siedzących dookoła uczniów swym szczerym uśmiechem. Japończyk niepewnie odwzajemnił gest, patrząc na każdego z osobna. Oczy Taeyonga i Taeila próbowały wypalić dziurę w jego głowie, ale raczej tylko na tym pozostaną, gdyż Yuta nie miał zamiaru im niczego mówić, nawet jeśli będą czegoś się domyślać.

— No co tam? — spytał, próbując wyglądać jak zawsze, mimo szalejących w ciele emocji.

— Nie uwierzysz. — Dongyoung nie spuszczał z niego wzroku ani na moment. Jego klatka piersiowa raz po raz unosiła się i opadała jakby właśnie przebiegł pół szkoły, a nie spędził połowy przerwy tylko siedząc.

— Nie muszę się przebierać? — Yucie przez przypadek udzielił się entuzjazm chłopaka, przez co zamiast na stołku wylądowałby na podłodze obok.

 Przewodniczący szkoły machnął ręką, zbywając to głupie pytanie. Oczywiście, że porzucenie ich misternego planu byłoby ostatnią rzeczą, jaką mogliby zrobić. Nie po to porządnie wszystko przygotowywali, żeby teraz zobaczenie Yuty w wersji damskiej obok Sichenga na tej halloweenowej imprezie było jedynie wytworem wyobraźni.

— Sicheng ma dziewczynę!

Japończyk zaczął się momentalnie krztusić własną śliną. Mało brakowało, żeby wylądował przez to w szpitalu, choć teraz nie za bardzo wiedział czy stałoby się tak właśnie przez nią, czy może przez szok, który zaczął osiągać punkt kulminacyjny przeżytych jednego dnia emocji. To go kiedyś zabije.

Musiało minąć kilka chwil, aby doszedł do siebie i odzyskał język w gębie.

— Skąd takie przypuszczenia? — spytał nieco piskliwym głosem.

 — No jak to? Nie słyszałeś, że przyszedł do szkoły z kwiatami?

Kilka par oczu w jednym momencie spoczęło na czerwonych wypiekach na twarzy Japończyka. Jednak mógł tutaj już nie wracać tylko iść od razu pod klasę, ominęłyby go te nieprzyjemności.

— Uh, no wiesz, ja zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatni — zaczął wymijająco, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Pięknie, Yuta, pomyślał gorzko, ty zawsze musisz coś zjebać, a w dodatku jesteś okropnym kłamcą. Teraz wszyscy będą wiedzieć, a sam sobie obiecałeś, że nikt nie będzie miał o tym zielonego pojęcia. Nigdy. A przynajmniej do skończenia szkoły. Sicheng trochę poprzewracałby mu życie do góry nogami i z biegiem czasu może by mu przeszło. Mina Japończyka zrzedła jeszcze bardziej na samą myśl o tym. — Poza tym...

Uciął nagle, jednak wyczekujący wzrok Dongyounga kazał mu kontynuować.

— ...nie wydaje mi się, żeby przyniósł to dziewczynie. Słyszałem, że szedł z nim do pokoju nauczycielskiego.

— A ty gdzie byłeś? — spytał chłodno Taeyong. — Może tobie je przyniósł?

Nastała między nimi krępująca cisza, a przynajmniej Yuta tak się czuł. Czy był sens to dalej ukrywać? Nie miał w zanadrzu ani jednej wiarygodnej wymówki, gdyż w ogóle o tym dotychczas nie myślał. Jego nadzieja na trzymanie wszystkiego w tajemnicy jak najdłużej zniknęła szybciej niż się pojawiła.

 — Dajcie spokój — zaczął milczący do tej pory Jaehyun, posyłając Yucie sympatyczny uśmiech. — On tutaj niedługo będzie bohaterem, a wy mu już żyć nie dajecie.

Japończyk poczuł łzy w oczach. Anioł zstąpił z nieba i właśnie ratuje mu życie. Nawet przez moment nad głową chłopaka widział świetlistą łunę. Nareszcie znalazł jedną, jedyną osobę, na której może choć trochę polegać w tych ciężkich chwilach.

 — A poza tym, Dongyoung, skąd możesz wiedzieć, że Sicheng naprawdę kogoś ma? Mówił ci?

— Problem w tym, że on mi nic nie mówi — odparł przewodniczący ze smutną miną. — A ja w jakimś stopniu poczuwam się do odpowiedzialności za niego. Prawie jak syn.

 Yuta zmarszczył brwi na to dziwne wyznanie, bo w nim Sicheng wzbudza naprawdę mieszane emocje i to się od dłuższego czasu utrzymuje. Podniósł głowę wyżej i spotkał tajemnicze spojrzenie Taeyonga, który wyglądał jakby zaraz znów miał zrzucić na niego jakieś bombowe pytanie, na jakie nie będzie chciał odpowiadać.

— Biblioteka dziwnie na niego podziałała — zaczął, unosząc jedną brew — ciekawe dlaczego.

 — Mniejsza z tym! — Przewodniczącemu znów wrócił dobry humor. — Czy ma dziewczynę, czy nie, Yuta — złapał Japończyka za ramiona i potrząsnął nim energicznie — ty będziesz dla niego jedyną dziewczyną.

Japończyk westchnął ciężko.

— Tak jest — odpowiedział, bo nie pozostało mu już nic innego.

i oto jest kolejny rozdział, bullshit czy nie, oceńcie sami ;)

❝bookworm❞ [1]Where stories live. Discover now