XVII

1.7K 236 78
                                    

 Yuta wystawił powoli głowę na korytarz z zamiarem sprawdzenia czy nie czeka tam na niego jakaś niespodzianka, która ostatnio miewa coraz dziwniejsze zmiany nastroju i ogólnie zachowuje się jakby w jej ciele było kilka różnych osób

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 Yuta wystawił powoli głowę na korytarz z zamiarem sprawdzenia czy nie czeka tam na niego jakaś niespodzianka, która ostatnio miewa coraz dziwniejsze zmiany nastroju i ogólnie zachowuje się jakby w jej ciele było kilka różnych osób. Już naprawdę nie miał zielonego pojęcia czego jeszcze mógł się spodziewać po Sichengu. Na szczęście nie zobaczył ani jednej żywej duszy, co było spowodowane zakończeniem większości lekcji jakiś czas temu, więc mógł spokojnie wyjść i zamknąć drzwi. Chociaż jego wzrok praktycznie co chwilę uciekał na boki w lekkim strachu przed Chińczykiem. Co, jeśli nagle coś mu odwali i stanie przed Yutą z ogromnym bukietem kwiatów w dłoni? Bo tak?

Jak tylko schował klucz do torby, ruszył szybkim krokiem w stronę wyjścia ze szkoły. Obiecał sobie w duchu, że nikomu nie powie o bibliotecznych ekscesach, nawet Taeil nie dostąpi tego zaszczytu. Zdradzenie się tylko pogorszyłoby jego już i tak okropną sytuację.

Wyjście z budynku było porównywalne do wyjścia z więzienia, do którego przyszedł tylko na pół dnia. Miał celować w bramę otaczającą szkołę, gdy ktoś położył dłoń na jego ramieniu. Yuta, nie kontrolując za bardzo siebie oraz swoich odruchów, zapiszczał i odskoczył na bok. Wzrok napotkał rozbawione spojrzenie Taeila, przez co twarz Japończyka natychmiast zmieniła kolor na ogniście czerwony, bo to co miało miejsce przed chwilą w ogóle nie powinno mieć racji bytu.

— Co ty tutaj jeszcze robisz? — spytał pretensjonalnie, strzepując rękę kolegi i patrząc nań gniewnie. Nie przypominał sobie, aby kazał mu na siebie czekać, a szczególnie aż tak długo. Ile on tu w ogóle stał? Yuta zamyślił się; z tego co wiedział, to Taeil kończył dzisiaj wcześniej od niego, a on sam przesiedział w bibliotece co najmniej dwie godziny, chociaż w ogóle tego nie poczuł. — Ty nie masz życia chyba! Wiesz ile rzeczy mógłbym zrobić w ciągu czterech godzin?

— Jeśli myślisz, że sterczałem tu tyle specjalnie dla ciebie, to prawdopodobnie jakaś gruba książka spadła ci na łeb — stwierdził chłopak, krzyżując ręce na klatce piersiowej i stając bokiem do kolegi. Yuta obejrzał go dokładnie.

— Serio myślałem! — usprawiedliwiał się, zauważając brak plecaka u rówieśnika. I szczerze chciałby dostać grubym tomiskiem w twarz, żeby móc zapomnieć o wielu absurdalnych rzeczach z ostatnich dni. — Ponawiam pytanie: co ty tutaj robisz?

— Idziemy do Taeyonga — odparł Taeil, zerkając na ekran telefonu.

— Uh, okej, a po co? Nikt mi o tym nie mówił, więc nie wiem, czy uda mi się wcisnąć to niespodziewane spotkanie w mój naprawdę zawalony grafik.

— Ty i zawalony grafik? Na pewno uwierzę. — Chłopak podszedł do Yuty powoli i złapał mocno za łokieć, jakby wyczuwając, że Japończyk ma zamiar zacząć nagle uciekać. — On ma siostrę.

— No dobra. — Yuta postanowił jednak stawiać jakiś opór. — Ale ja serio nie mam czasu.

Taeil nie odpowiedział, tylko z całej siły pociągnął marudzącego kolegę za sobą. Zdawał się doskonale znać drogę do mieszkania Taeyonga, dzięki czemu jego samotna męka dobiegła końca równie szybko jak się zaczęła.

❝bookworm❞ [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz