XXI

1.5K 237 138
                                    

  — Więc

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

  — Więc...

Siedzieli znów w domu Taeyonga, zastanawiając się wspólnie nad kostiumami, jakie mogliby włożyć na imprezę, bo w końcu jest ona organizowana po części z okazji halloween. A co to za halloween bez zabawnych bądź ciekawych przebrań?

— ...co ja tutaj robię? — spytał Yuta, siedząc obrażony na łóżku z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Był piątkowy wieczór, a w piątkowe wieczory Japończyk zawsze relaksował się w swoim domu nad książkami, bo uważał, że nauki nigdy dość. Jednak niespodziewanie nadszedł moment, kiedy to ktoś musiał bezczelnie wejść z buciorami w jego idealnie ułożony plan dnia. A miał co odreagować po tygodniu wypełnionym wrażeniami i zawałami serca.

Pomysł na ich dzisiejsze spotkanie tym razem zrodził się w głowie przewodniczącego szkoły, który z szerokim uśmiechem na ustach przytargał tu protestującego Yutę niczym doświadczony porywacz. Spojrzał teraz na chłopaka z radością w oczach, całkowicie ignorując zadane przez niego pytanie.

Japończyk westchnął, wodząc wzrokiem to po zabałaganionym pokoju, to po osobach w nich będących. Taeyong uważnie przeglądał grafiki internetowe z przeróżnymi przebraniami, prawie dotykając czubkiem nosa ekranu laptopa, co wzbudziło w Yucie małe zmartwienie jego wzrokiem. Taeil również nie odrywał się od swojego telefonu, Jaehyun całkowicie spokojny leżał obok na łóżku z zamkniętymi oczami. Chłopak pomyślał, że chciałby mieć taką anielską cierpliwość i usposobienie do świata i ich aktualnej sytuacji jak on. Zaś Dongyoung kręcił się bezmyślnie na obrotowym krześle, chociaż to właśnie on teraz powinien najbardziej poważny. W końcu kto jest najbardziej podekscytowany z nich wszystkich?

Wtem Taeyong jęknął, odwracając się wreszcie przodem do chłopaków i przecierając już pewnie piekące oczy.

— Internet nie pomaga. Doradźcie mi — wstał, rozkładając ręce i patrząc na każdego z osobna — co do mnie pasuje?

Nastała chwila ciszy. Yuta nie miał najmniejszego zamiaru odpowiadać nie tylko dlatego, że nadal nie wybaczył im zaciągnięcia go tutaj bez niczyjej zgody, ale po części przez całkowity brak pomysłu na kostium dla kolegi. Mierząc go wzrokiem, jedyne o czym myślał to ucieczka stąd. Chociaż... Zmrużył oczy i po krótkim skupieniu wyobraził sobie Taeyonga w stroju koguta, a wszystko przez jego włosy przypominające grzebień tego ptaka.

— Nie mam pojęcia — powiedział mimo swojej wcześniejszej niechęci do odpowiedzi.

Taeyong, nadal stojąc, spojrzał na Dongyounga, który wyglądał teraz, jakby wymyślenie koledze przebrania było teraz priorytetem. Pochylał się na boki, uważnie obejrzał go z każdej strony i po dłuższym czasie stwierdził:

— Kogut.

Yuta miał ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, zwłaszcza, że on pomyślał dokładnie o tym samym. Widać Dongyoung nie bał się głosić swojego szczerego zdania, nawet jeśli groziłoby to natychmiastową śmiercią. Japończyk miał go za co szanować.

— A jakieś poważniejsze propozycje? — Taeyong już tracił cierpliwość.

— Znacie tego mema — zaczął nagle Taeil, opierając się wygodniej plecami o kaloryfer — co zawsze zmartwychwstaje w tym czasie.

— Chodzi ci o tańczącego kolesia z dynią na głowie? — spytał Jaehyun. Yuta spojrzał na leżącego obok chłopaka, który nadal miał zamknięte oczy. Czyli jednak nie był na tyle znudzony, żeby po prostu zasnąć.

— Tak! Dokładnie! — Taeil ożył niespodziewanie. — Czarne ubranie to nie problem, a dynie można zrobić, żeby już nie kombinować z prawdziwą, choć byłoby to ciekawsze.

— Upadłeś na głowę chyba — skwitował Taeyong ze zbolałą miną, przenosząc wzrok na Yutę, który uniósł jedną brew, gdyż właśnie wpadł mu do głowy pomysł idealny i nieznoszący jakiegokolwiek sprzeciwu. Nie omieszkał od razu wprowadzić go w życie.

— Ja przebieram się za dziewczynę, więc ty możesz zrobić wyjątek i być pajacem z dynią zamiast głowy — powiedział spokojnym tonem Japończyk, obserwując bez choćby mrugnięcia okiem reakcję chłopaka. Na początku mina zrzedła mu jeszcze bardziej, potem spojrzenie jego jakby zaszło mgłą, co mówiło, że zaczął się gorączkowo nad czymś zastanawiać, a zwieńczeniem tego wszystkiego był powrót na swoje miejsce i schowanie twarzy w dłoniach. W skrócie — Yuta zrzucił na niego dosyć ciężką i tym samym trudną do odparcia artylerię.

Wszyscy teraz patrzyli, jak Taeyong walczy sam ze sobą, chociaż odpowiedź była już doskonale znana.

— Dobra — powiedział. — Zrobię to.

— Wiesz, że to może obniżyć ci reputację w szkole? — spytał Dongyoung ze słyszalną w głosie nutką rozbawienia. — To cię zdegraduje z podrywacza na... dyniarza.

Nie wytrzymał i parsknął śmiechem, zaś Taeyong zapłakał żałośnie. Japończyk, aby pokazać swoje rosnące zadowolenie przybił piątkę sam ze sobą, gdyż Jaehyun nie wyrażał chęci do uczczenia tym małego zwycięstwa. A inni byli za daleko.

— Ja chyba się przefarbuję na czerwono — stwierdził Taeil, wprawiając wszystkich w zdziwienie. — Zrobię białe kropki i zostanę muchomorem.

Yuta skrzywił się.

— Nie ma z tobą żadnej zabawy — odparł zawiedziony. — W sumie twoja reputacja zbytnio się po tym nie zmieni...

— To ja będę zającem! — wykrzyknął Dongyoung podekscytowany. Stanął na równych nogach i podskoczył kilka razy, wyglądając przy tym na całkowicie poważnego. — Szkoda, że Yuta będzie dziewczyną, a Taeyong dynią, bo moglibyśmy jakiś leśny dress code wymyślić. Tylko dla nas.

Wtem wszystkie spojrzenia skierowane zostały w stronę Jaehyuna, który wreszcie otworzył oczy i usiadł obok Japończyka po turecku. Nikt nie musiał pytać, już sama znacząca cisza wskazywała wiele. Tylko on nie ujawnił swojego pomysłu na kostium, a żaden z nich nie miał zaś odwagi do poganiania go.

— Jaehyun, chcesz być może drzewem? — spytał przewodniczący, jako pierwszy przerywając milczenie.

— Albo maślakiem? — Taeil od razu poszedł w jego ślady, pochylając się nieco do przodu z zaciekawieniem wypisanym na twarzy.

— Albo grządką na dynie? Cokolwiek? — Taeyong jako jedyny był chyba tym wszystkim najbardziej zdesperowany, więc próbował szukać wsparcia.

Chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze powoli, przygotowując kolegów na swoją odpowiedź.

— Kowboj — mruknął poważnym tonem, na co Taeyong wstał z krzesła i ruszył w kierunku okna z zamiarem wyskoczenia przez nie z bezsilności.

— Myślałem, że jesteśmy kumplami i mnie uratujesz.

— Yehaw.


moi kochani, mam dla was super niespodziankę - maraton końcowy tego ff! mam nadzieję, że umilę wam ten chłodny, jesienny dzień, a sobie poprawię stan zdrowia ;) tajemnicą jest ilość rozdziałów, które jeszcze dodam

❝bookworm❞ [1]Where stories live. Discover now