XXIII

1.4K 235 59
                                    

   — No, Yuta

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   — No, Yuta... znaczy Suzue! — wykrzyknął Taeil, dumny ze swojego małego dzieła, jakie wykonał na twarzy swojego kolegi. — Rozwalisz system.

Byli właśnie w domu gotowego już do wyjścia Japończyka. Wbrew jego najgorszym wyobrażeniom nie wyglądał tak okropnie. Musiał nawet przyznać, że w jakimś stopniu przypomina dziewczynę, ale nie miał najmniejszego zamiaru o tym nikomu mówić, bo jeszcze zostałby zmuszony do innych podobnych akcji. Dodatkowo sytuację poprawiał fakt wiecznego braku rodziców chłopaka, dzięki czemu nie musi się dodatkowo gorączkować nad spokojnym opuszczeniem domu.

Taeil zaś wyglądał zabawnie. Jego plany dotyczące farbowania włosów na czerwony kolor się ziściły, jednak nie kazał sobie zrobić kropek. Zamiast tego miał na głowie ogromny kapelusz z narysowanymi nań białą kredą plamami, a na pytanie skąd go ma odpowiadał, że ukradł babci, gdy nie patrzyła. Naprawdę przypominał małego muchomora. Yuta przez to chciał jak najszybciej zobaczyć innych i ich przebrania.

— Muszę zrobić zdjęcie, takie przedsięwzięcie nie może zostać nieuwiecznione.

Wyciągnął telefon i obskoczył Japończyka z każdej strony, nie czekając na jakiekolwiek pozwolenie chłopaka.

— Stresuję się — powiedział Yuta niedługo później. Drżącymi dłońmi zamykał drzwi domu i chował klucz do kieszeni dosyć obcisłych spodni, które w jakimś stopniu nie pozwalały mu porządnie odetchnąć. — Co jak mnie rozpoznają?

Taeil przewrócił oczami, poprawiając nakrycie głowy.

— Nie po to ślęczałem tyle czasu i robiłem ten zajebisty makijaż, żeby ci teraz spłynął — mruknął z pretensją w głosie. — Cyc do góry.

Yuta zmarszczył brwi i spojrzał na dwa wzniesienia na klatce piersiowej. Stanik, jaki miał teraz na sobie, również należał do siostry Taeyonga. Pomyślał, że po tym wszystkim musi jej kupić coś dobrego, bo mimo całkowitej niewiedzy dużo im pomogła. Przynajmniej skarpetki, stanowiące prowizoryczne piersi, były jego.

Szli przyspieszonym krokiem, gdyż pomimo dosyć, co dziwne, ciepłych jeszcze dni noce już do przyjemnych nie należały. Yuta nie mógł narzekać na chłód przez gorąc pulsujący gdzieś w ciele i dodatkowo ubrania, które nie były tak cienkie jak wyglądały.

Już z daleka słyszeli głośną muzykę i śmiech swoich rówieśników. Japończyk mimowolnie położył nadal drżącą dłoń na ramieniu kolegi i ścisnął mocno, a wszystko przez nie ustępujący stres. Chwilę potem patrzyli na innych ludzi, chcąc przyjrzeć się uważniej ich strojom oraz stwierdzić czy ktoś wpadł na bardziej nowatorski pomysł niż przebranie się za kobietę lub grzyba. Dookoła wilki, wiedźmy, czerwone kapturki, duchy, zombie, wampiry czyli niezmienna i oklepana tematyka.

Yuta, na szczęście, nie czuł się obserwowany, gdyż nikt za bardzo nie zwracał na nich uwagi, co jeszcze bardziej działało na plus. Taeil rozglądał się i raz po raz stawał na palcach, aby móc ponad tłumem zobaczyć kogokolwiek z wielkiej czwórki, a chociaż jeden z nich powinien już gdzieś tu chodzić.

— Yu- znaczy Suzue, pięknie wyglądasz. — Usłyszeli gdzieś obok siebie. Dongyoung, przebrany za białego królika z oklapniętymi uszami, machał do nich, w drugiej ręce trzymając koszyk wypchany po brzegi małymi jajeczkami wielkanocnymi. Japończyk o mały włos zostałby wydany, przez co bał się spotkać Taeyonga i Jaehyuna, chociaż z drugiej strony wierzył, iż tym drugim nie musiał aż tak zaprzątać sobie głowy.

— Miałeś być zającem — skwitował Taeil, mierząc go krytycznym spojrzeniem.

— Przecież to prawie to samo — odparł, nagle wciskając im kubki pełne ciemnej cieczy. — Miłego podboju, Suzue.

I nim się zorientowali, miejsce przewodniczącego zajęła biednie wykonana dynia, jakby ktoś robił ją bardzo szybko i na odwal. Przecież Taeyong miał na ogarnięcie kostiumu tydzień... Chyba naprawdę przestało mu zależeć na szkolnej reputacji, o ile komuś udało się go już rozpoznać. Przez wycięte czarne otwory zobaczyli oczy chłopaka.

— Ostatni raz proszę was o pomoc — powiedział, posyłając Taeilowi gniewne spojrzenie.

Miał zamiar jeszcze dodać kolejne groźby, ale został porwany przez tłum dziewczyn.

— Liczyłam na jakiś komplement — mruknął Yuta, siląc się na typowo kobiecy ton głosu. Tym razem to on stanął na palcach z zamiarem odnalezienia w kupie ludzi pewnej osoby, którą chciał najbardziej dziś spotkać. Jednak poszukiwania utrudniał fakt, iż Japończyk zupełnie nie miał pojęcia za kogo Sicheng się przebrał, gdyż wczorajsza rozmowa doprowadziła go typowo donikąd.

Chciał spojrzeć na Taeila, by dać znać o rozdzieleniu, jednak i jego już obok nie było. Yuta zmarszczył brwi, na powrót zaczynając się denerwować. Stroje skutecznie utrudniały mu rozpoznanie swoich rówieśników, przez co prośba o małą pomoc również nie wchodziła w grę, więc pozostało mu jakoś sobie samemu radzić. Kurczowo trzymając w dłoni już w połowie pusty kubek, bo przeciskając się między uczniami wylał nieco zawartości, ruszył dalej przed siebie. Gdzieś mignął mu kowbojski kapelusz, ale znając Jaehyuna nie było potrzeby wymiany zdań.

Skupił całą uwagę na Sichengu. Próbował znaleźć jakikolwiek detal, który pozwoliłby mu go rozpoznać, lecz nadal musiał pilnować, aby przez przypadek nie wydać swojej tożsamości.

Coraz głośniejsza muzyka i bardziej pijani ludzie utrudniali życie Suzue, jednak ona ani myślała się poddać. Poprawiając kocie uszy na głowie, wodziła wzrokiem po rozbawionym oraz roztańczonym tłumie. Wtem poczuła czyjeś ręce na swoim brzuchu i zanim zdążyła pisnąć ze strachu, została pociągnięta gdzieś na bok. Suzue znów wróciła do bycia Yutą, który zaczął się wyrywać z silnego uścisku, nie myśląc już o przebraniu, bo w tym momencie stawką może być jego życie.

Porywacz zatrzymał się nagle, nadal nie wypuszczając chłopaka z ramion. Japończyk zauważył, iż znaleźli się w jakimś pozbawionym światła pokoju, z dala od ciekawskich oczu i zachęcających to tańca piosenek, przez co nie mógł zobaczyć sprawcy.

— Nie-e m-mogę oddychać — wysapał Yuta, ostatkiem sił walcząc z rękami nieznajomego. Przeklinał w myślach swoją mizerność i niezdarność.

Wreszcie dłonie zniknęły, a on mógł zrobił kilka kroków i oprzeć o coś. Miał ochotę krzyczeć ze złości, ale usłyszał ciężkie kroki i został niespodziewanie oślepiony przez światło lampy. Zmrużył oczy i od razu odwrócił przodem do oprawcy, uprzednio będąc lekko przerażonym jego wyglądem. Oto stał przed nim wysoki chłopak, ubrany cały na czarno. Twarz miał zasłoniętą tego samego koloru długim szalem i jedyne, co Yuta mógł dostrzec wyraźnie to oczy, również częściowo ukryte za maską. Skłonił się on niespodziewanie w jego kierunku, dotykając palcami kapelusza, a peleryna zafalowała pod wpływem ruchu.

— Uh — wyrwało się z ust zdezorientowanego Japończyka. Jak miał dalej odgrywać swą rolę, gdy mają miejsce takie rzeczy?

— Nie mogłem się powstrzymać i nie porwać tak pięknej dziewczyny — powiedział nieznajomy gardłowym głosem.

Yuta prychnął i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przy okazji niepostrzeżenie sprawdzając czy prowizoryczne piersi nadal są na swoim miejscu. Na szczęście były.

— Myślałam, że zginę — mruknął Japończyk, patrząc uważnie na chłopaka i próbując odszukać w nim czegoś znajomego, jednak z marnym skutkiem. — Czemu to zrobiłeś?

— Już ci wyjawiłem, o niewiasto.

— To cię nadal nie usprawiedliwia.


jako, że studia idą pełną parą, to zastanawiam się nad kolejnym ff dla was  👀👀👀 macie jakieś pomysły czy jednak chcecie, żebym przestała zaśmiecać wattpada takimi potworami jak ten? XD

❝bookworm❞ [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz