jeden

7.3K 396 3
                                    

Czuję cholerne zażenowanie, kiedy po raz kolejny pani Meredith patrzy na mnie tym swoim srogim spojrzeniem. Wiem, że jest zirytowana i zawiedziona moim zachowaniem. Wiem, że źle postąpiłam, ale nie potrafię inaczej. Policja załatwia z opiekunką ostatnie sprawy związane z moim wybrykiem, po czym wychodzą, nawet na mnie nie patrząc. Stojąc podparta o ścianę, z założonymi rękami, czekam na wybuch ciotki. Nie następuje on tak szybko, jak się wcześniej spodziewałam. Kobieta wychodzi do kuchni, kończy mycie naczyń i ustawia odpowiednią temperaturę piecyka, przygotowując go na pieczenie mojego ulubionego placka. Wyciera swoje dłonie w ręcznik i odwiesza go z powrotem na plastikowy haczyk przyklejony do żółtej ściany. Kieruje się na pierwsze piętro i nie ma jej kilka minut. Wzdycham i już chcę iść tam, gdzie zniknęła, jednak jej krępa sylwetka ukazuje się na szczycie schodów. W ręku trzyma prostokątną walizkę, która po chwili ląduje tuż przed moimi stopami. Wracam spojrzeniem na obojętną twarz pani Meredith i posyłam jej zdziwione spojrzenie.

-Masz czas do jutra.

-Na co?

-Wynosisz się stąd.

-Nie możesz mnie tak po prostu wyrzucić.- Zaczynam się kłócić. 

-Obiecałaś mojej mamie, że się mną zajmiesz.

-Obiecałam, to fakt, ale nie mogę znieść tego, że za każdym razem wracasz do domu, odprowadzana przez policję. Przegięłaś i dobrze o tym wiesz. A teraz idź na górę i się spakuj, jutro rano ma cię tu nie być.- Zaciskam usta w wąską linię, po czym chwytam przedmiot leżący przede mną i wymijam ją, idąc w stronę sypialni. Z hukiem zatrzaskuję drzwi, a walizkę rzucam na stare, skrzypiące łóżko. Zaczynam na oślep wkładać swoje ubrania do środka oraz niewielką ilość pamiątek i innych drobnych rzeczy. Zgrzytam zębami i z krzykiem kopię w skórzaną, twardą torbę. Spada na podłogę, a ja wychodzę na wysoko umieszczony materac i kładę się na plecach, wzdychając głośno. Moje ramiona są szeroko rozstawione, a oczy wpatrzone w szary sufit. W życiu bym się nie spodziewała, że kobieta aż tak się na mnie wścieknie. Co prawda, nienawidzę jej od samego początku, jednak nigdy, przynajmniej nie celowo, nie zrobiłam jej na złość. Była moją ostatnią deską ratunku, którą załatwiła mi mama, zanim zmarła. Mogłam się jej chwycić, gdy nie miałam zielonego pojęcia co zrobić, a teraz co? Od jutra jestem skazana tylko na siebie, nie mam oszczędności, nie mam nic. Moje życie to ostatnia porażka.

_________________

witam w nowym opowiadaniu:) od razu mówię, że rozdziały będą tutaj krótkie, podobnie jak całe fan fiction. kocham was x

lifesaver ✔ || l.h.Where stories live. Discover now