dwa

5.6K 354 6
                                    

Czuję na ramieniu czyjąś dłoń, kiedy połową mózgu jestem jeszcze w objęciach Morfeusza. Otwieram jedno oko i unoszę głowę, patrząc nieprzytomnym spojrzeniem przed siebie. Podpieram się o łokieć i unoszę klatkę piersiową. Jako że spałam na brzuchu czuję, że mam odbite wzorki z poduszki na całej twarzy. Opuszczam głowę i wzdycham cicho, próbując się wybudzić. Przecieram oczy dłonią i przekręcam się na bok. Ostre promienie światła, przedostające się z niedosuniętych do końca ciemnych zasłon, rażą moje oczy. Poprawiam włosy, unosząc je w górę, ponieważ kleją się do moich policzków. Temperatura w pomieszczeniu jest zbyt wysoka, moje ciało oblepione jest potem.

-Wstawaj.- Zdumiewająco spokojny i irytujący głos pani Meredith zakłóca ciszę, panującą dotąd wokół mnie. Odszukuję ją spojrzeniem i marszczę brwi.

-Wychodzę do sklepu. Gdy wrócę, ma cię tutaj nie być.- Mówi, po czym znika za drewnianą płytą, zatrzaskując ją za sobą. Zagryzam dolną wargę i przez chwilę zastanawiam się co ze sobą zrobić. Po paru minutach kompletnej pustki w głowie postanawiam wstać i wykonać poranną toaletę. Walczę z poplątanymi puklami blond włosów, dopóki nie poddaję się i wiążę je w niechlujnego koka. Kilka kosmyków wydostaje się z cisnącej, czarnej gumki i opada swobodnie na moją twarz. Naciągam na nogi jeansowe spodenki, a na czarny, koronkowy stanik zakładam obcisły top tego samego koloru. Pakuję resztę rzeczy i nie oglądając się za siebie, wychodzę z sypialni. Przed całkowitym opuszczeniem tego domu, ubieram na stopy znoszone trampki. Robię parę kroków po popękanym, szarym chodniku i zatrzymuję się, nie mając pojęcia gdzie się udać. Łzy niemiłosiernie cisną się poza barierę powiek, jednak staram się być dzielna i próbuję je zatamować. Wyciągam z malutkiego plecaczka swój portfel, a świadomość, że nie mam pieniędzy nawet na jedną noc w najtańszym hotelu uderza mnie niczym piorun z jasnego nieba. Kilka słonych kropel moczy moje blade policzki. Ścieram je natychmiast przypominając sobie, że znajduję się na środku ulicy, wśród nielicznych przechodniów. Biorę głęboki wdech i decyduję się na dalszą wędrówkę. 

***

Cały ten dzień to totalna katastrofa. Myślałam, że po kilkugodzinnym włóczeniu się po Tenby uda mi się cokolwiek wymyśleć, jednak to nie jest łatwe, zwłaszcza, że nie ma się tutaj żadnej rodziny. Wieczór nastaje zdecydowanie zbyt szybko, a uliczne lampy oświetlają drogę nikłym blaskiem. Zachodzące słońce powoli znika za horyzontem, a ja czuję obiegające moje ciało dreszcze. Ta noc nie zapowiada się fenomenalnie. Czuję się jak margines społeczny, kiedy zajmuję jedną z pustych, zimnych ławek w Memorial Park. Podkładam pod głowę mały plecak, a walizkę umieszczam pod nogami, zanim przykrywam się jedną ze swoich bluz i próbuję zasnąć, ignorując irytujące dźwięki dochodzące z głębi drzew.

______________ 

w następnym pojawi się Luke x kocham was x

lifesaver ✔ || l.h.Where stories live. Discover now