cztery

4.7K 365 15
                                    

Kolejna, cholerna noc na tej samej cholernie niewygodnej ławce w cholernym, świszczącym wiatrem i irytującym cykadami świerszczy parku. To samo śniadanie, tym razem w innej kawiarni. Jestem zbyt uparta, aby przyznać się przed samą sobą, że chłopak, który przedstawił mi się jako Luke, po prostu mi się spodobał. Być może widziałam go jedyny raz w życiu i nigdy więcej się nie spotkamy, jednak kolor jego oczu był zbyt szczery, abym mogła przejść obok niego obojętnie.

Zagryzam dolną wargę, widząc ceny pociągu w jedną stronę do Cardiff. Nie stać mnie nawet na połowę z tego. Zaczynam się zastanawiać nad chwilową pracą, aby zarobić wystarczająco na byle świstek, który pozwoli mi stąd wyjechać. Z rozczarowaniem wymalowanym na twarzy wchodzę do toalety, aby choć trochę się odświeżyć. Poprawiam włosy w kucyku, opieram się dłońmi o kant umywalki i biorę głęboki wdech. Nie pozwalam, aby cisnące się do oczu łzy swobodnie wypłynęły na policzki. Wpatruję się w swoje, pożal się Boże, obicie w lustrze, ale jestem na siebie zbyt wściekła, aby dłużej się sobie przyglądać. Chwytam plecak w ręce i wychodzę na świeże powietrze. Spędzam cały dzień na włóczeniu się po mieście i szukaniu ofert dorywczej pracy. W większości potrzebne jest doświadczenie, którego niestety mi brakuje. Wieczorem wracam na swoje stałe miejsce i dosłownie, nie mogę znieść widoku zardzewiałej, zniszczonej ławki trzecią noc z rzędu. Gdy na niej siadam, cała energia opuszcza moje ciało. Nie mam siły, aby podnieść rękę i poprawić plecak, który służy mi za poduszkę. Opadam na bok i przymykam powieki, jednak nie jest mi dane spokojnie poleżeć i poużalać się nad sobą. Ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu i potrząsa nim lekko. Ściągam brwi ku sobie i leniwie otwieram oczy. Widzę przed sobą kucającego blondyna. Jego wzrok jest, tak samo jak wcześniej, znudzony i naprawdę nie mam pojęcia gdzie on znajduje chęć, aby wstawać codziennie rano. Przystojna twarz okalana jest słabym światłem lampy, stojącej parę metrów od nas.

-Co ty tutaj robisz?- Pyta, jego głos idealnie pasuje do nieokazującego żadnych emocji oblicza.

-Śpię, jak widać.- Nawet chwilowe patrzenie w jego błękitne tęczówki sprawia, że moje serce jest niespokojne.

-Nie możesz tu być, ani tym bardziej spać.

-A jednak jestem tu, i, och, śpię. Więc, gdybyś był tak uprzejmy i zostawił mnie samą, byłabym ci wdzięczna.

-Nie mogę cię zostawić zwłaszcza, że już cię spotkałem. Chodź ze mną, prześpisz się u mnie.- Szybko otwieram oczy i siadam prosto. Kącik jego ust unosi się ku górze, lecz nie pozwala sobie na nic większego. Prostuje nogi i wkłada dłonie w kieszenie obcisłych jeansów.

-Nie chcę twojej litości.

-Dziewczyno, chcę ci tylko pomóc. Nie zgwałcę cię.

lifesaver ✔ || l.h.Where stories live. Discover now