szesnaście

3.5K 317 9
                                    

Mężczyzna pozbywa się mojej bluzki, podczas gdy spod jego dłoni wydobywają się moje stłumione krzyki. Szarpię się pod ciężarem jego ciała, próbuję wierzgać nogami i drzeć się jeszcze głośniej, ale z przerażeniem odkrywam, że w niczym to nie pomaga. Gdy zaczyna odpinać guzik w moich spodenkach, łzy zaczynają swobodnie spływać po policzkach. Kiedy zaczynam tracić resztkę nadziei, że Luke zdąży na czas, jego chude ramiona zawiązują się wokół klatki piersiowej bezdomnego. Udaje mu się go rzucić na beton obok mnie, a jego but spotyka się z brudną twarzą napastnika. Nie potrafię się ruszyć, dopóki chłopak nie podnosi mnie i niemal siłą odciąga od miejsca wypadku. Nie orientuję się, kiedy zaraz stoimy obok jego czarnego samochodu, a blondyn odwraca mnie przodem do siebie. Moje oczy wciąż są szeroko otwarte, gdy przyciąga mnie do swojego ciała. Jedna ręka owinięta jest wokół mojej talii, a druga delikatnie gładzi moje włosy, poplątane jak siódmy paragraf.

-Już wszystko w porządku.- Mówi. Biorę głęboki wdech i dopiero teraz dociera do mnie mój szloch. Ściąga swoją bluzę i podaje mi. Ubieram ją od razu wiedząc, że mam na sobie odkryty stanik. Zasuwam się niemal pod szyję.

-Nic ci nie zrobił?- Pyta, odsuwając mnie trochę od siebie. Kręcę przecząco głową i opadam plecami na zamknięte drzwi pojazdu. Chowam twarz w dłoniach w tym samym momencie, w którym Luke opiera się swoimi o auto obok moich ramion. Czuję jego szybki, gorący oddech na szyi, dlatego nie chcę patrzeć przed siebie. Uniemożliwia mi to, ponieważ po chwili odsuwa ode mnie moje ręce, aby pogładzić mnie po policzku. Zanim zdążam się zastanowić, łączę nasze usta w niepewnym pocałunku. Blondyn jest zaskoczony i nie rusza się, dlatego szybko się cofam.

-Przepraszam.- Mamroczę, ocierając mokre od łez oczy. Patrzę z powrotem w górę, na jego twarz, znajdującą się zdecydowanie za blisko mojej. Przymykam powieki i zanim je otwieram, czuję jego miękkie wargi na swoich. Mój oddech jest urywany, a kiedy przyciska usta mocniej, automatycznie obwiązuję dłonią jego trochę spocony kark. Nasze języki splątują się ze sobą, a w brzuchu czuję przyjemne ciepło. Dlaczego to zrobił? I co gorsze, dlaczego nie chcę tego przerwać?

-Musimy wracać do domu.- Opiera swoje czoło o moje i oddycha głęboko.

-Luke...

-Porozmawiamy na miejscu.- Przerywa mi i przechodzi na drugą stronę samochodu, aby usiąść za kierownicą. Robię to samo co on, a przez całą drogę powrotną czuję okropne zażenowanie. Co mnie do cholery podkusiło, żeby go pocałować? Jestem tak zajebiście głupia, że aż mi się szkoda. W mieszkaniu Bethany czeka na nas w kuchni, oparta o wyspę kuchenną. Mimo iż nie pała do mnie miłością, od razu przyciąga mnie do siebie i pyta czy wszystko w porzadku. Kiwam potakująco głową i staram się nie wodzić spojrzeniem za krzątającym się po pomieszczeniu blondynem.

-Zrobię ci gorącą herbatę.- Proponuje. Zanim zdążam odmówić, dziewczyna nalewa wody do czajnika i postawia go na gazie. Wzdycham cicho i siadam na krześle, pozostawiając wzrok w blacie.

-Co się stało?- Pyta chłopaka, kiedy pojawia się z powrotem w kuchni. Opiera się o śliską nawierzchnię na wprost mnie i wiem, że mi się przygląda. Zaciskam usta, jednak nie unoszę głowy.

-Chciał zrobić jej krzywdę.- Wydaje mi się, że Luke specjalnie nie powiedział "tych" słów ze względu na mnie. Bethany wygląda teraz na niesamowicie pewną swojej relacji z blondynem, zapewne po tym, co usłyszała od niego kilka godzin wcześniej. Dziewczyna rzuca mi współczujące spojrzenie, które widzę u niej po raz pierwszy.

lifesaver ✔ || l.h.Where stories live. Discover now