dwadzieścia

3.5K 325 10
                                    

Gwałtownym ruchem popycha mnie na łóżko, gdzie ląduję na plecach. Cichy pisk wydobywa się z moich ust, kiedy jego ciało na całej długości przylega do mojego. W porę wpycham dłonie między nasze klatki piersiowe i próbuję go odepchnąć, jednak chłopak ani drgnie. Jego pocałunki stają się brutalne, jednak mimo tego jego ręka delikatnie gładzi moje ramię.

-Luke!- Udaje mi się wykrztusić i odsunąć go od siebie na tyle, abym mogła złapać powietrze.

-Proszę, nie mów nic.- Chwyta koniec mojej bluzki, a kiedy dociera do mnie co chce zrobić, odczuwam szczęście i szok jednocześnie. Jestem cholernie zakręcona.

-Luke, nie możesz...

-Mogę, chcę, muszę. A teraz siedź cicho.- Jego miękkie wargi z powrotem odnajdują moje, a ręce szybkim ruchem podnoszą moją koszulkę w górę. Zamykam oczy, aby nie widzieć tego, co się za chwilę stanie, jak również zawiedzenia na jego twarzy, kiedy zobaczy mnie bez ubrań. Czuję się żałośnie. 

***

-Dobrze się czujesz?- Pyta, kiedy jest już po wszystkim. Leżę na łóżku, owinięta pod samą szyję w koc, podczas gdy Luke, już w bokserkach, siedzi na drewnianej podłodze i opiera plecy o materac, na którym się znajduję. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć i czuję się kompletnie bezsilna. Wszystko mnie boli, ale przecież mu tego nie powiem. Nie robiłam tego już dość długo i trudno było mi się tak nagle i szybko do niego przyzwyczaić. 

-Mhm...- Mamroczę i zakopuję się głębiej, nie chcąc patrzeć na jego rozświetloną radością twarz. Mam ochotę go spoliczkować. 

-Rose, powiedz mi...

-Nie chcę z tobą rozmawiać.

-Dlaczego?

-Po prostu zostaw mnie w spokoju.

-Nie mogę z tobą zostać?- Szepcze. Zaciskam oczy mocniej, aby przypadkiem ich nie otworzyć i nie zerknąć na niego.

-Nie wiem, rób co chcesz, ale się nie odzywaj...- Wzdycham cicho. Zaczyna mi się robić gorąco, ale wciąż jestem naga, a Luke najwidoczniej nie ma zamiaru mnie opuścić. 

-Robisz się czerwona, nie jest ci za ciepło?- Uduszę go.

-Miałeś się nie odzywać.- Dostosowuje się do moich słów na dokładnie trzy minuty, które odliczyłam w pamięci, aby odwrócić swoją uwagę od potu na mojej skórze. Jedynie trzy minuty cholernej ciszy.

-Wydaje mi się, że nie chciałaś tego zrobić.- Czy on mnie uważa za idiotkę?

-Wiesz co mam ochotę teraz zrobić?- Zadaję pytanie, jednocześnie otwierając trochę powieki. Patrzę na jego twarz, odwróconą w moją stronę i lekki uśmiech, który pojawia się na jego zaróżowionych ustach.

-Co?

-Zabić cię.- Natychmiast pochmurnieje i marszczy brwi, zastanawiając się, czy odebrać to jako żart, czy prawdę.

-Dlaczego?

-Dobrze wiesz, że chciałam to zrobić, ale jesteś na tyle upierdliwy, żeby męczyć mnie swoimi pytaniami. Jeśli chcesz wiedzieć, nigdy nie czułam się gorzej...

-To był twój pierwszy raz?

-Gdy tylko się ubiorę, zakopię cię żywcem w ogrodzie.- Chłopak parska śmiechem, ale nie odzywa się.

-Nie, to nie był mój pierwszy raz, ale od ostatniego minęło sporo czasu.

-Mogłaś mi powiedzieć.

-Nie dałeś mi dojść do słowa.- Blondyn głośno wypuszcza powietrze z płuc.

-Przepraszam.

-Już nieważne.

***

Kiedy w końcu udaje mi się go wygonić słownie z pokoju, przechodzę do łazienki i biorę prysznic. Stoję pod strużkami gorącej wody, a łzy mimowolnie spływają po moich policzkach. Co mnie podkusiło, aby z nimi zamieszkać? No tak, pieprzony Luke, o żałośnie błękitnych oczach.

Nie wiem co zrobię, kiedy Bethany wróci i znów będę musiała patrzeć na ich wspólne życie. Muszę po raz kolejny poszukać pracy i po prostu się stąd wynieść, jednocześnie zapominając o tym, co zdarzyło się w tym domu. Bo nie mogę wchodzić w życie blondyna bardziej, niż już to zrobiłam. 

lifesaver ✔ || l.h.Where stories live. Discover now