Rozdział 1. Refleksje przychodzą z czasem

1.4K 140 80
                                    

Kiedy szedłem przez park, chociaż zupełnie inny, oddalony o kilkadziesiąt kilometrów od tamtego, naszły mnie refleksje. Scenografia była niemal taka sama: robiło się chłodno, liście opadły. Nie lubiłem jesieni. Jej aura nie sprzyjała temu, bym myślał pozytywnie, jak kazał mój psycholog. Otuliłem się ciaśniej grubym, pasiastym szalikiem i kontynuowałem szybki spacer, starając się omijać duże kałuże, powstałe po nocnej ulewie. Spieszyłem się, by jak najszybciej wrócić z uczelni do mieszkania. Marzył mi się kubek gorącej kawy i wygodny fotel, w którym mógłbym siedzieć godzinami i powtarzać do egzaminów. Studia nie były złe. Właściwie to rzeczywistość nieco przerosła moje oczekiwania. Miałem własne mieszkanie, prezent od matki, w którym mieszkałem z Wiktorem, znalazłem grupkę znajomych, którzy akceptowali wszystkie moje „inności”, uczyłem się dobrze. Wszystko było perfekcyjnie, inaczej nie potrafiłbym tego zaakceptować. Tylko jedna osoba z przeszłości była małą skazą na moim życiu. Jeśli nie chodziłoby o A., a o kogoś lub coś innego, znienawidziłbym to za psucie mojej i tak słabej psychiki przez ciągle zadręczanie się zdarzeniami z przeszłości. Ale niestety to właśnie o niego chodziło. O mężczyznę, który pomógł podnieść mi się z ziemi, który popchnął mnie do działania. To dzięki niemu dziś mogłem pokazać dowód z imieniem „Kamil”, mogłem pochwalić się trzyletnim braniem hormonów i przebytą operacją klatki piersiowej. Nie potrafiłem nienawidzić A., skoro zrobił dla mnie tyle dobrego.

Brakowało mi kilku minut do dotarcia do domu, kiedy usłyszałem pierwsze nuty piosenki „These days”, które wydobywały się z kieszeni mojego płaszcza. Wyciągnąłem telefon i uśmiechnąłem się do wyświetlacza. Wiktor, oczywiście.

— Hej — odezwałem się. — Potrzebujemy czegoś ze sklepu? Jestem już pod domem.

— To niestety mam dla ciebie złe wieści, ale musisz się kawałek wrócić. — Głos mężczyzny był wesoły, głęboki i melodyjny. Uwielbiałem, kiedy czytał mi wiersze. — Czekam w „Czekoladowej”. Miałem do ciebie zadzwonić kilkanaście minut wcześniej, ale autobus mi uciekł i zrobiło się małe zamieszanie.

— Nie wiem, czy mam dzisiaj ochotę na jakieś wyjście. Wiesz, jak jesień na mnie działa. Nie możemy spędzić wieczoru w domu?

Stałem pod naszym blokiem, jedną ręką trzymając telefon przy uchu, a drugą skubiąc rąbek płaszcza. Wiatr muskał moje zaczerwienione policzki, szczypiąc chłodem.

— Wiem. Ale dobrym lekarstwem na to jest albo wino, albo kawa. Co proponujesz?

— Kawa, nie piję przed dwunastą — zażartowałem, chociaż było już koło szesnastej. — Za chwilę będę. Ale wisisz mi za to przysługę. Buziaki!

Rozłączyłem się, przerywając Wiktorowi w połowie zdania. Ruszyłem znajomą ścieżką, prowadzącą w głąb naszego osiedla, gdzie, skryta przy małym parku, znajdowała się nasza ulubiona kawiarnia. Byłem tam po kilku minutach, podczas których zdążyłem zmarznąć na tyle, że byłbym w stanie zabić za gorącą kawę. Wszedłem do środka i bez problemu namierzyłem stolik, przy którym siedział Wiktor, mój współlokator i jedna z niewielu osób wiedzących o moim transseksualizmie. Wybrałem miejsce na fotelu naprzeciwko niego, by widzieć jego twarz i to, jak delikatnie przygryza wargi. Nasza relacja była skomplikowana i oscylowała między przyjaźnią a związkiem. Uczucia nie pozwalały nam na dłuższe nazywanie tego tylko przyjaźnią, natomiast rozum podpowiadał, by nie robić kroku dalej.

— Wyglądasz jak siedem nieszczęść, Kamil — odezwał się Wiktor i wyciągnął rękę, by poprawić moje włosy. — Zamówiłem ci już dyniowe latte, powinno za moment być.

Może i moja fryzura była w nieładzie, natomiast mój przyjaciel wyglądał jak zawsze dobrze. Ciemne, miękkie włosy, sięgające mu do uszu, układały się w fale. Miał coś, czego zawsze mu zazdrościłem, czyli wyraźną, męską szczękę. Jego oczy koloru czekolady były duże i zawsze uśmiechnięte. Chociaż był w moim wieku, zawsze wyglądałem przy nim jak dzieciak. Wiktor przypominał artystę, chociaż studiował filologię angielską. Często żartowałem, że w tych jego golfach i długich szalach wygląda jak Sherlock Holmes.

Czarna kawa ✔Where stories live. Discover now