Rozdział 2. Nieudana niespodzianka

840 120 44
                                    

Tak jak podejrzewałem, przez następny tydzień Wiktor był dla mnie nad wyraz miły. Robił mi ciągle kawę, nie przeszkadzał w nauce. Szczerze mówiąc, nie podobało mi się to. Wolałem jego naturalną wersję — energicznego, rozgadanego mężczyznę, który nie potrafił usiedzieć na miejscu dłużej niż dziesięć minut. Nie protestowałem jednak, bo wiedziałem, że skończy się to po moich urodzinach, a kawa przynoszona prosto do łóżka była naprawdę przyjemnym dodatkiem.

Sobotni poranek miło mnie zaskoczył. Dryfowałem na granicy snu, kiedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju wszedł ktoś, nucąc “Sto lat”.

— Idź sobie — wymamrotałem, przykrywając głowę pościelą.

Słońce zakłuło mnie w oczy, gdy w końcu uniosłem powieki. Nade mną stał szczerzący się Wiktor z kubkiem w dłoni.

— Wstawaj, śpiochu. Nie mamy całego dnia. Dzisiaj ja rządzę, nie możesz się na nic nie zgodzić.

— Myślałem, że to moje urodziny — zażartowałem, biorąc od niego kawę z bitą śmietaną.

Wiktor usiadł obok mnie i oparł się o ścianę. Patrzył na mnie kątem oka i uśmiechał się, chociaż zapewne nie wyglądałem najlepiej. Podejrzewałem, że moje włosy były w okropnym nieładzie, a wymięta koszulka nie stanowiła szczytu mody.

— Co dla mnie zaplanowałeś? — zapytałem, chcąc przerwać ciszę.

— Niespodzianka — wyjaśnił, wzruszając ramionami. — Zaczniemy od tego, że się ubierzesz, a ja dokończę przygotowanie śniadania.

Mężczyzna wyszedł z pokoju, zabierając ode mnie kubek. Położyłem się jeszcze na moment, zanurzając się w miękkiej pościeli. To były moje trzecie transowe urodziny — rocznica pierwszego zastrzyku testosteronu. Ważna dla mnie data. Pewnie powinienem czuć dumę i ekscytację, ale właściwie dość szybko przeszedłem do porządku dziennego z moją naturą. Branie hormonów było dla mnie już rutyną, czymś, co na zawsze wpisało się do mojego życia. Nie wiedziałem, po co szczególnie to celebrować, ale Wiktor najwyraźniej miał w tym swój cel.

Ubrałem się szybko, nie poświęcając wiele czasu na zastanowienie, co wybrać. Padło na ciemne jeansy i grubą bluzę. Robiło się zimno, a ja nie zamierzałem ani dobrze wyglądać, ani marznąć. Wyszedłem z pokoju i usiadłem przy kuchennym stole. Wiktor postawił przede mną owsiankę, a sam stał oparty o szafki i kończył pić herbatę.

— Jeśli masz zamiar iść tak ubrany na imprezę, to niestety się sprzeciwiam.

— Jeśli zamierzasz wyciągnąć mnie na imprezę, to niestety się sprzeciwiam — zażartowałem. — Nie chciałeś mi powiedzieć, co planujesz, to teraz masz. Nie chce mi się przebierać.

Wiktor zrobił niezadowoloną minę, przez co wyglądał komicznie. Rzadko się złościł, nie pasowało to do niego.

— W takim razie będę musiał rozebrać cię siłą, bo nie wyjdziesz tak z domu. Masz tyle ładnych ubrań, zaraz ci coś wybiorę.

Powiedziawszy to opuścił kuchnię i poszedł przeszukiwać moją garderobę. Natomiast ja siedziałem wpatrzony w owsiankę, zastanawiając się, czy faktycznie zamierza mnie rozebrać, jeżeli nie będę współpracować. Mój współlokator wrócił po kilku minutach, gdy zdążyłem już dokończyć śniadanie, niosąc stosik ciuchów. Westchnąłem na ten widok, ale cierpliwie znosiłem przebieranie. Nie wstydziłem się rozbierania przed Wiktorem. Znaliśmy się wystarczająco długo, widział moje blizny po operacji, nie stanowiło to żadnego problemu. W końcu po dwudziestu minutach Wiktor był usatysfakcjonowany moim wyglądem — luźnym T-shirtem, który odsłaniał obojczyki, i ciemnymi spodniami. Jeszcze chwilę poznęcał się nad moimi włosami, próbując je ułożyć.

Czarna kawa ✔Where stories live. Discover now