Rozdział 8. Mężczyźni, których kocham

628 77 59
                                    

Gdy po kilku godzinach rozmów i łez Antoni usnął w sypialni Wiktora, my położyliśmy się w mojej. Umierałem ze zmęczenia. Leżałem oparty o swojego chłopaka, a na moich kolanach spoczywał odłożony tomik poezji, który próbowaliśmy czytać, ale oboje byliśmy zbyt rozkojarzeni. Musieliśmy poważnie porozmawiać i zdecydować, co dalej. 

— Wciąż nie rozumiem, dlaczego nie zgadza się na zgłoszenie tego na policję. To wiele by ułatwiło! — wyznałem, pocierając piekące powieki.

— A ja rozumiem. Po pierwsze, zapewne boi się Roberta. Po drugie, czy naprawdę sądzisz, że wezmą go na poważnie? Ile artykułów czytałem o tym, że zgwałcone kobiety były obrażane i bagatelizowano ich problemy? Jak sądzisz, jak policja zareaguje na zgwałconego mężczyznę, w dodatku sprzedawcę narkotyków i pracownika seksualnego?

Wiktor też brzmiał na zmęczonego. Przeciągał głoski, jakby zaraz miał usnąć, w jego głosie pobrzmiewał też smutek. Podejrzewałem, że cała ta sytuacja kosztowała go więcej wysiłku niż mnie. Nie zdziwiłbym się, gdyby nadal widział w Antonim swojego przeciwnika i osobę, która mnie mocno skrzywdziła. A mimo to myślał logicznie, w przeciwieństwie do mnie, i starał się znaleźć dobre wyjście z tej sytuacji. Nigdy nie wątpiłem w to, że ma dobre serce, ale teraz mogłem w pełni docenić jego dobro.

— Więc co powinniśmy zrobić? Po prostu to zignorować? — zapytałem ze smutkiem i wtuliłem się w ciepłe ciało. Wiktor głaskał mnie delikatnie po plecach. — Poza tym, to nie jego jedyny problem. A co, jeśli zechce wrócić do narkotyków? Nie ma ani pracy, ani mieszkania. Nie ma też nikogo obok siebie. Jest jeszcze gorzej, niż poprzednio, wiesz o tym.

Poczułem delikatne usta na czole i uspokajający dotyk na ramieniu. Cieszyłem się, że mam obok siebie kogoś tak cudownego. Ale przedziwna była dla mnie świadomość, że za ścianą śpi moja pierwsza miłość, mężczyzna, który stworzył mnie takiego, jakim obecnie jestem. Teraz zrozumiałem, że najszczęśliwszy czuję się, gdy mam ich obu, chociaż wolałbym, by Antoni pojawił się w moim życiu po raz drugi w trochę innych okolicznościach.

— Pomożemy mu znaleźć pracę, pomożemy wynająć mieszkanie i się ogarnąć. Nie sądzę, żeby pieniądze były problemem, prawda?

Pokręciłem głową. Nigdy nie były. Postanowiłem, że zrobię wszystko, by znów zobaczyć Antoniego szczęśliwego i spokojnego. Mimo że skrzywdził mnie, nie potrafiłem go za to obwiniać. Na samym początku sądziłem, że nie będę w stanie nigdy mu wybaczyć. Ale teraz zrozumiałem, że moja miłość do niego była silniejsza. Miłość, którą obiecałem mu tamtej zimowej nocy, i która trwała przez cały ten czas — teraz w zmienionej formie, bardziej spokojna niż porywcza, pełna wdzięczności i zrozumienia dla popełnionych błędów.

— Zostawmy to na jutro, błagam — wymamrotałem, zamykając oczy. — Chcę odpocząć od tego wszystkiego.

Czułem, jak usta Wiktora rozpoczynają wędrówkę po moim ciele. Całował twarz, szyję i dłonie, mrucząc przy tym, jak bardzo mnie kocha. Jego wargi pozostawały ślady na obojczykach, doprowadzając mnie do drżenia. Skupiałem się tylko na tylko na tym, nie pozwalając, by problemy przysłoniły radość tej chwili. Ciepłe, szczupłe palce Wiktora podniosły moją koszulkę, odsłaniając wrażliwy fragment brzucha, po czym zaczęły błądzić po skórze.

— Obiecujesz nie zasnąć w połowie? Wyglądasz na zmęczonego — wymamrotałem z uśmiechem na ustach.

— Już się obudziłem, słońce — szepnął, po czym ściągnął moją koszulkę i odrzucił ją na bok.

Jego czułe palce sprawnie omijały blizny na mojej klatce piersiowej. Westchnąłem i przygryzłem wargę, czując, jak gorące jest ciało Wiktora. Jego ruchy były powolne i czułe — każde muśnięcie ust czy dłoni było aktem miłości. Kochałem go; był kimś, kto rozumiał mnie najlepiej. Znał w końcu moje najgorsze strony — to on uspokajał mnie, gdy płakałem; to on czekał przy mnie, gdy budziłem się po operacji. Przez ten cały czas nazywał się moim przyjacielem, wiedząc, że potrzebuję kogoś takiego. Teraz był moim szczęściem, miłością, kimś, z kim miałem zamiar dzielić każdy kolejny dzień. Jęknąłem głośno, gdy oboje byliśmy już blisko.

Czarna kawa ✔Where stories live. Discover now