Rozdział 10. Co tylko postanowisz

541 78 75
                                    

Z pokoju Antoniego wyszedłem przed północą, niechętnie go opuszczając. Moje policzki poznaczone były wieloma śladami po łzach. Pozwoliłem mężczyźnie na otworzenie się przede mną — powiedział mi o wszystkich uczuciach, które go męczą; o wstydzie, strachu i tęsknocie. Błagał mnie, bym go nie zostawiał, a ja zgodziłem się na to, głaszcząc jego rozpaloną twarz. Kiedy zasnął, wymknąłem się po cichu, wiedząc, że czeka na mnie ktoś jeszcze. Pokonując krótką trasę z jednej do drugiej sypialni, czułem ogromny ciężar na sercu. Nie miałem pojęcia, jak Wiktor zareaguje na to, co zamierzałem mu powiedzieć. Z jednej strony miałem nawet nadzieję, że już usnął, a rozmowę uda mi się przełożyć na rano. Kiedy jednak otworzyłem drzwi, mężczyzna odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi pytające spojrzenie. Był już przebrany w luźne dresy i czarną koszulkę. Siedział w łóżku, trzymając na kolanach otwartą książkę; po okładce poznałem, że były to wiersze naszego ulubionego poety, Federica García Lorci. 

Dzi­siaj od­czu­wam w mym ser­cu, jak drży gwiazd ja­sność ulot­na* — szepnąłem, kładąc się obok niego. — Rozmawiałem z Antonim.

Wiktor uśmiechnął się do mnie pięknie i objął ramieniem, niemal kładąc na swojej klatce piersiowej. Był ciepły niczym lato, gdy we mnie wciąż wirowały płatki śniegu.

— To dobrze, słońce. Mam nadzieję, że wyjaśniliście sobie wszystko. Jak on się czuje? Może gdybyśmy pomogli znaleźć mu pracę i mieszkanie, poczułby się lepiej?

Coś ścisnęło mnie na myśl, że Antoni mógłby nas zostawić. Przecież dopiero co go odzyskałem! Czułem się, jakbym stawiał wszystko na jedną kartę. Mogłem zyskać więcej lub stracić wszystko, co otrzymałem. Byłem jednak człowiekiem chciwym, chcącym mieć więcej, niż może. Dlatego właśnie zamierzałem zaryzykować swoją miłość do Wiktora. Była piękna, dlatego ciężko było mi traktować ją jak rzecz pod zastaw. “Wykupię, kiedy będzie mnie na to stać, na razie musi poczekać”.

— Musimy porozmawiać — westchnąłem, podnosząc się do siadu. Jeśli zachowam między nami dystan, będzie mi łatwiej. — Będziemy ze sobą szczerzy, dobrze? Jesteś dla mnie zbyt ważny, żebym cię okłamywał.

Wiktor potwierdził to skinieniem głowy. Wyglądał na skupionego i nieco zmartwionego. Chciałbym wiedzieć, co chodzi po jego głowie. Moimi jedynymi myślami było ogromne rozdarcie i niepewność.

— Kocham cię — zacząłem prosto. — Jesteś najbardziej kochaną i bezinteresowną osobą, jaką poznałem. Krzywdzenie cię jest grzechem, naprawdę. Ale powiedziałeś, że nie chcesz, by inni cierpieli. A będzie tak, jeśli Antoniego nie będzie przy mnie.

Twarz mojego chłopaka wyrażała zrozumienie. I smutek, wiele smutku. Nie mogłem na to patrzeć, nie mogłem znieść myśli, że to przeze mnie. Wiedziałem, że egoizm kiedyś doprowadzi mnie do takiej sytuacji. Dlaczego nie mogłem kochać, tak jak każdy człowiek, tylko jednego! Czy miałem prawo żądać tak wiele dobrego, czy zasłużyłem na to?

— Poczekaj — zatrzymałem go, gdy próbował wstać. — Pozwól mi dokończyć. Czyjego szczęścia chcesz?

Nie musiałem czekać długo na odpowiedź, wypłynęła z ust mężczyzny niemal natychmiast, przynosząc ze sobą lekki uśmiech na jego twarzy.

— Oczywiście, że twojego. Na tym polega miłość, tak?

— Właśnie. Mnie zależy na was obu. Kocham was obu, rozumiesz? Wiem, że to nie jest codzienna sytuacja, ale co w moim życiu jest normalne?

Chciałem, by Wiktor po prostu przyznał, że wszystko jest w porządku, że wszystko jakoś ułożymy, że będę mógł żyć w swojej wymyślonej bajce. Jednak nie tak wyglądało życie i związki — nie mogłem wymagać od mężczyzny, by zgadzał się na cokolwiek, co tylko postanowię.

Czarna kawa ✔Where stories live. Discover now