Rozdział 15

5.1K 351 5
                                    

   Louis' POV

   Jęknąłem i odwróciłem, leżąc, w stronę drzwi, w które ktoś natrętnie pukał. Czułem jakby łomotało mi w głowie.

    - Zach, mógłbyś otworzyć? - powiedziałem, zasłaniając sobie oczy dłońmi. Kiedy po pięciu sekundach nic się nie wydarzyło, a pukanie nie ustawało, westchnąłem i rozejrzałem się po pokoju. Łóżko Zach'a było rozwalone, jak zawsze, jednak nigdzie go nie widziałem. - Zach? - zapytałem. Prawdopodobnie był w łazience... Tylko nie słyszałem płynącej wody. - Jezu, już idę!

    Wstałem, gdy ktoś nadal pięknie napastował moje drzwi. Cudowne rozpoczęcie dnia. Kto mógłby być tak wcześnie? Nigdy wcześniej to się nie wydarzyło. Cóż, może tak, ale Zach zawsze otwierał drzwi, gdyż ja byłem totalnie nieprzytomny.

    - Kto tam? - zapytałem, kiedy otworzyłem drzwi, ale nie oczy.

    - Dzień dobry, Louis. - usłyszałem damski głos i natychmiast domyśliłem się, kto to był.

    - Ciebie też witam. - otworzyłem oczy, a następnie ujrzałem Caitlyn, która lustrowała moje ciało. Kiedy spojrzałem w doł, uzmysłowiłem sobie, iż nie założyłem koszulki. - Bardzo śmieszne. - odparłem z leniwym uśmiechem na twarzy, nawet nie przeszkadzało mi to. - Co tam, Caitlyn?

    Pochyliłem się nad drzwiami i spojrzałem na nią. Szczerzyła się do mnie?

    - Przyszłam ci powiedzieć o tym klubie w sobotę. - rozpromieniła się. Chwilę mi zajęło, zanim załapałem, o czym do mnie mówiła. Przypomniałem sobie naszą dwójkę rozmawiającą na korytarzu o urodzinach Loreny, dwa dni temu. Skinąłem jej.

    - Yeah, więc? - zapytałem o klub, ponownie zamykając swoje oczy.

    Caitlyn nic nie powiedziała przez kilka sekund, więc otworzyłem oczy i zobaczyłem, że patrzyła na mnie niepewnym wzrokiem.

    - Może powinnam ci to napisać. Mogę wejść? - zapytała, a ja zachichotałem. Nie obraziłem się za to, że pomyślała, iż mógłbym zapomnieć nazwę tego klubu. Właściwie, to gdyby nie powiedziała do mnie Louis, kiedy otworzyłem jej drzwi, nadal bym myślał, że mam na imię Frank.

    - Tylko na twoje własne ryzyko. - odparłem i odsunąłem się, aby Caitlyn mogła wejść. Jednym szybkim krokiem przeszła przez próg, obserwując pokój z przerażeniem w oczach.

    - O rany. - mruknęła, a ja nie potrafiłem powstrzymać śmiechu. Zabawnie było patrzeć jak dziewczyny reagują na nasze dormitorium. - Lorenie by się to nie spodobało. - skomentowała, krzyżując ręce pod piersiami. Wyglądała jakby obawiała się tego, że coś mogłoby na nią skoczyć.

    Westchnąłem, gdy położyłem się z powrotem w łóżku, podczas, kiedy Caitlyn nadal stała na środku pokoju, powoli zaczynając mnie wkurzać. Nie byłem w nastroju na cokolwiek tak wcześnie rano.

    - Masz kilka notatników na stole, oderwij kawałek kartki i połóż ją gdziekolwiek, byle bym mógł ją zobaczyć. - odparłem. Usłyszałem jak Caitlyn idzie po pokoju, a wkrótce potem w pomieszczeniu można było usłyszeć dźwięk drącej się kartki. Co oznaczało, że wkrótce wyjdzie.

    - Okay, więc klub nazywa się Puzzle i jest w Waterloo... Jest tylko jeden klub, który tak się nazywa, więc go nie przegapisz. - powiedziała, podczas, gdy ja cały czas kiwałem twierdząco głową, nawet jeśli słyszałem tylko połowę tego, co mówiła.

    - Dobra, możesz już iść. - westchnąłem, próbując zasnąć.

    - Jasne, Lou. Um, mogę cię o coś zapytać?

Drama Class ~ tłumaczenie // L.T.Where stories live. Discover now