He's gonna find out who's naughty and nice

1.3K 97 131
                                    

Tego popołudnia na ulicach nie było rwących potoków utworzonych przez łzy rozdartego nieba. Ethan lawirował pomiędzy wiecznie śpieszącymi się wszędzie i do nikąd przechodniami, którzy w dniach takich jak ten zlewali się w jeden, bezosobowy tłum - mieszanine barw, emocji i detali, które ktoś rozmazał na palecie do farb i nie sposób było wyłowić z pamięci chociażby jednej odrębnej istoty ludzkiej, którą można by namalować na płótnie. Wiatr szarpał szalikiem i kosmykami chłopaka, starając się dostać się do jego głowy i wyrwać z umysłu wszystkie zaprzątające go sprawy. Na nieszczęście Ethana, chłopak był lepszym złodziejem niż prądy powietrzne szalejące w Londynie tej zimy. Przeklinając cicho pod nosem młodzieniec żałował, że nie może dać upusutu negatywnym emocjom skierowanym w stronę zamkniętych drzwi do antykwariatu. Wystarczyło jednak chwilę powalczyć z pozłacaną klamką do drzwi i pomęczyć szybę od witryny, żeby niezainteresowny sprawami reszty stolicy staruszek, przekręcił klucz w drzwiach i unosząc wysoko swoje siwe brwi, pozwolił chłopakowi wejść do środka.

- Ciebie miło widzieć - uśmiechnął się mężczyzna, kierując się od razu do swojej pracowni po drugiej stronie lady. - W ostatnim czasie zrobiliśmy naprawdę dobry interes, co? - zatarł ręce. - Mam nadzieję, że znowu znalazłeś coś ciekawego.

- Jasne - mruknął nastolatek, chowając dłonie głęboko w kieszeniach płaszcza. - Problemy.

Podążając za starszym wspólnikiem wszedł do małego pomieszczenia służącego za pracownię. Erstworth wrócił do antycznego stolika na krzywych nogach, na którym stał stary, rzeźbiony zegar. Dookoła niego walały się śruby, koła zębate i różnego rodzaju narzędzia.

- O - skomentował wylewnie.

- Dzieciak, któremu ukradłem zawieszkę, jakimś cudem mnie dopadł - zaczął Ethan z rezygnacją, opierając się o futrynę. - Zwróć mi zawieszkę, a ja oddam ci kasę.

Staruszek na chwilę podniósł wzrok na chłopaka, kręcąc przy tym głową.

- Niemożliwe - odpowiedział. - Nawet jakbyś zaproponował mi kilka milionów, to i tak nic z tego. Ktoś już ją kupił z jakieś dwie godziny temu, może trzy... Ktoś z branży jubilerskiej.

Ethan odsunął się od drzwi, rozglądając się nerwowo po warsztacie.

- Nie rozumiesz - skonstatował. - Ja muszę ją oddać. Inaczej będzie po mnie. Sprawa życia i śmierci. Jeśli kłamiesz...

- Nie kłamie - przerwał mu wspólnik. - Po prostu masz pecha. Trzeba było przyjść kilka godzin wcześniej. Już za późno. Finito.

- Jak on wyglądał? - chłopak podszedł do stolika z zegarem.

- Ten co to kupił? Jak wszyscy po drugiej stronie witryny. Zimowy płaszcz, szalik, krótkie włosy, coś koło pięćdziesiątki. Nic niezwykłego. Szczerze mówiąc lepiej zapamiętałem jego portfel niż jego samego - wyznał Erstworth. - Skóra krokodyla, ładny. Ładny by był, gdybym nie lubił krokodyli - staruszek westchnął, przypominając sobie lata swojego dzieciństwa, w których, jak było wiadomo Ethanowi, krokodyle odegrały dość dużą rolę. - Wiecej rzeczy nie pamiętam, serdecznie żałuję. Idź do diabła, jeśli chcesz mi tutaj dzisiaj narzekać. Kiepski dzień, depresyjny, prawda?

Młodzieniec zacisnął dłonie w pięści, odwracając się na pięcie. Znał właściciela antykwariatu na tyle dobrze, żeby mieć świadomość, że sam stoi na przegranej pozycji i co gorsze - żeby wiedzieć, kiedy staruszek nie kłamie, a tym razem na pewno tego nie robił.

Kilka kolejnych godzin minęły chłopakowi na odwiedzaniu Londyńskich sklepów jubilerskich, innych antykwariatów oraz na zastanawianiu się, która z tysięcy osób dookoła mogła nosić ze sobą rozwiązanie jego problemów. Koniec końców jedyne co udało mu się zyskać to przekonanie o tym, że reszta tygodnia minie mu na równie nieowocnych poszukiwaniach, które zakończą się tragicznym finałem. Świadomość, że było się z góry skazanym na porażkę nie była jednak wystarczająco dobrą wymówką na poddanie się.

High Hopes [ boyxboy ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz