Dance Is Not A Crime

1K 78 105
                                    

Zegary stolicy powoli odmierzały ostatnie godziny starego roku, podczas gdy ulice Londynu błyszczały bardziej niż zwykle. Wśród kolorowych świateł i stojących w korkach samochodów lawirowali mieszkańcy miasta, z radością śpiesząc się na imprezy, którymi mieli pożegnać minione dwanaście miesięcy i z pewnymi nadziei sercami przywitać kolejne. Tej nocy spadające gwiazdy naprawdę spełniały życzenia, a przyszłość ściągała straszną maskę, z przyjaznym uśmiechem obiecując nadejście lepszych dni. Nieważne ile razy zawiodło się na tej obietnicy - co roku ludzie pokładali wiarę w przekonaniu, że będą mogli zacząć wszystko od nowa.

Tymczasem my udamy się na jedno z najwyższych pięter pewnego wieżowca w centrum stolicy, gdzie w starannie przygotowanych apartamentach błyszczały ozdobne lampki, polerowane kieliszki z szampanem, a zza przejrzystych, szklanych ścian błyszczało leżące u stóp budynku miasto.

Opierający się o jedną ze ścian tego apartamentu Ethan Max Pierce nie śpieszył się z piciem swojego przesłodzonego napoju. Powoli sącząc kolorowego drinka, bawił się szklanym kieliszkiem, puszczając ludziom w oczy świetliki i rozmawiając ze swoimi znajomymi. W kilka osób zajęli miejsca w pobliżu tarasu, na którym wśród mieniących się girland i roślin w doniczkach gromadzili się ludzie, podziwiając usłane gwiazdami, granatowe niebo. Chłopak co jakiś czas zerkał w tamtą stronę, przyglądając się jak każdy gra swoją własną rolę w tegorocznym przedstawieniu i zastanawiając się jak bardzo zirytowany jest jeden z kelnerów, który był prześladowany przez wybrednych gości. Co jakiś czas jego przyjaciółka szturchała go lekko ramieniem, a wtedy wyrywając się z letargu, wracał do rozmowy, wywołując uśmiechy na twarzach reszty towarzystwa.

Wśród roześmianego tłumu znaleźli się jednak i tacy, którzy w duchu przeklinali nadchodzący nowy rok. Jednym z nich był jasnowłosy młodzieniec, wychodzący właśnie na taras w towarzystwie równie wysokiego chłopca o czarnych kosmykach. Byli swoimi kompletnymi przeciwieństwami. Pierwszy - o surowej, chłodnej minie i wzroku, który mógłby rozpętać najstraszliwszą burzę. Drugi - z szerokim uśmiechem i błyskiem w oczach. Niewątpliwie jednak, znajomość z zarówno jednym jak i drugim oznaczała kłopoty.

- Zabiję cię, gdy to się skończy - wyszeptał z zaciśniętymi ustami chłopiec w granatowej koszuli z pięknymi, złotymi haftami w kształcie roślin. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak książę z powszechnie znanych bajek o księżniczkach i królestwach.

Jego towarzysz wybuchnął głośnym śmiechem i poklepał go mocno po plecach.

- Daj spokój, nadchodzi Nowy Rok. Nawet dla ciebie jest nadzieja na zmiany - odparł i potargał kuzyna po srebrnych włosach. Lys wyjrzał zza barierkę. Zaczął się zastanawiać, czy bardziej chce zrzucić jego, czy siebie.

- Okej, to za mniejszą ilość wtop w kolejnym roku i żebym wygrał Nobla - jeden ze stojących kawałek dalej chłopców podniósł do góry swój kieliszek. - Kieran, milcz kiedy chcesz mówić o swojej ekologii.

Młodzieniec o koreańskich rysach pokręcił z dezaprobatą głową.

- To jest ważne - odpowiedział urażony. - Wiecie ile papierowych kubeczków dzisiaj... - cała grupa przerwała mu narzekając i zatykając uszy. - A tak w ogóle Pierce z Douglsem, możecie nie męczyć biednych ludzi? - zaczął po chwili. - Wiecie jak to... - urwał, krzywiąc się, kiedy puścili świetlika prosto w jego okulary.

- Źle wychowaliśmy dzieci - jego dziewczyna pokręciła głową, przytulając się do Ethana. - Ktoś wie ile mamy lat? Kto potrafi liczyć? Hej, przedszkole, nie nabijajcie się z ludzi.

- Sprawdzamy kto należy do mafii - odpowiedział Ethan z niezwykle poważna miną dzieciaka, któremu zdecydowanie brakowało prawdziwej powagi.

- Dobra, to ja też chcę - zdecydowała Misty, pragnąc przyłączyć się do zabawy. - Ilu już macie?

High Hopes [ boyxboy ]Where stories live. Discover now