The theatre and its guests

895 56 123
                                    

„Miłość dopada nas tak, jak dopada człowieka w zaułku wyrastający spod ziemi morderca"

- Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata


Czasami muzyka musi być głośniejsza. Głośniejsza niż szum ulicy za oknem, głośniejsza niż osoba, starająca się przemówić ci do rozsądku, głośniejsza niż klakson samochodu, który z piskiem opon hamuje przed tobą na ulicy, głośniejsza niż twój śmiech, głośniejsza niż myśli. Ethan obrócił się przed wystawą sklepu z zabawkami, podziwiając swoje odbicie. Szary płaszcz w kratkę, czarny beret, zakręcone na lokówkę włosy i duże okulary ukrywające jego podekscytowane oczy. Wyglądał inaczej i nie zawdzięczał tego samemu przebraniu. Co chwilę, przepraszając szerokim uśmiechem tych, na których wpadał po drodze, zbyt zatopiony w świecie marzeń, zmierzał w stronę jednego z bogatych domów w centrum miasta.

- Proszę, proszę kogo my tu mamy? – smukła dłoń złapała go za nadgarstek, kiedy wychodził z małego sklepu, do którego wpadł na chwilę pożyczyć rzeźbioną fajkę.

Szatyn wyrwał dłoń z lekkiego uścisku, wystudiowanym gestem poprawiając swoje okulary. Osoba, która go zaczepiła była zdecydowanie wyższa od niego. Lekko falowane, bordowe włosy opadały na ciemne tęczówki, które przyglądały się Ethanowi z lekkim rozbawieniem.

- Wyglądasz jakbyś właśnie z powodzeniem napadł na bank – zauważył chłopak, dotrzymując mu kroku.

- Hejka – Pierce posłał mu jeden ze swoich figlarnych uśmiechów, bawiąc się swoją nową zdobyczą. – Nieomylny jak zawsze. Teraz jestem najbogatszym człowiekiem świata – zadarł dumnie głowę, myśląc o sztuczkach jakich go nauczono – jeśli chce się zabrać jedno, najlepiej odwrócić uwagę właściciela, machając mu przed oczami czymś innym. Zrobić cyrk wokół głupiej ozdoby, ukraść serce. To nie tak, że wierzył, że ma na nie jakiekolwiek szanse, ale czy nie wolno mu było marzyć? Wciąż czuł dotyk Lysa na swojej twarzy i raz za razem odtwarzał w myślach ich taniec, nie potrafiąc przestać się szczerzyć. Zbyt głupi, zbyt naiwny, zbyt ślepy, zbyt zauroczony – niczym ćma płomieniem świecy.

Chłopak miał wątpliwości co do tego czy mógł nazwać Douglasa swoim przyjacielem. To był raczej ktoś kto wpada na ciebie na mieście po raz tysięczny, dzieląc się fragmentami swojej historii. Zawsze ubrany jak ze znanego salonu mody, młodzieniec od lat zajmował się projektowaniem strojów, dzięki którym miał nadzieję zrobić kiedyś karierę. Inspiracji szukał często w galeriach sztuki i tam właśnie spotykał tego roztrzepanego dzieciaka, nierzadko snującego się pomiędzy obrazami, rzeźbami i wszelkimi innymi reliktami przeszłości. Teraz Ethan kroczył radośnie u jego boku, nawijając o tym jakie życie jest cudowne. Douglas potrafił rozpoznać pierwsze objawy miłości, ilekroć pojawiły się nawet w najbardziej subtelny sposób na ustach i obliczach innych ludzi. Zdążył już jednak poznać Ethana na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że chłopak należy do tego typu osób, które nieustannie są w czymś zakochane. Tym razem coś kazało mu jednak sądzić, że tym razem nie chodziło o porę roku ani żadną sztukę czy klimat miasta. Tym razem w sercu chłopca musiała namieszać druga osoba.

Tego dnia słońce nagrzewało szklane szyby witryn sklepowych - za jedną z nich znajdował się antykwariat z rodzaju tych, w których można znaleźć wszystko co zostało zrobione z papieru - stare i nowe książki, czasopisma, gazety, czarno-białe szkice miasta. Chłopcy zgubili się tam na dobre pół godziny, czekając aż dołączy do nich reszta znajomych. W końcu Ethan zobaczył jak wchodzą do sklepu, zatrzymując się w jednej z alejek. Kieran wachlował się jakimś cienkim egzemplarzem, próbując nawiązać kontakt z Misty, którą pochłonął do reszty jeden z kryminałów Agathy Christie.

High Hopes [ boyxboy ]Where stories live. Discover now