Paper Phoenixes, Icy Hearts

1.2K 92 256
                                    

Targ cudów. Ethan kręcił się po jarmarku świątecznym, który jak co roku mieścił się na jednym z głównych placów. Parapety i dachy otaczających go kamienic ozdabiał biały puch - taki sam jak na rękawiczkach chłopaka, który właśnie kradł chwile, ukrywając je w swoich wspomnieniach. Śmiech jakiegoś dziecka, które jeden ze sprzedawców rozbawił drewnianym pajacykiem, ciepłe, złote światło migających lampek na drzewku, przy którym dwie nastolatki potrącały się ramionami, pokazując sobie z zachwytem kolejne budki oraz dwójka chłopców sprzeczająca się na niby o wełniane rękawiczki. Wyższy z nich zauważył spojrzenie Ethana i uśmiechnął się do niego. Szatyn odzwajemnił uśmiech, pamiętając te ciemne tęczówki z zajęć w Akademii sztuki. Już dawno nie widział go w bajkowej scenerii tutejszej uczelni, jednak czasami widywał go na ulicach stolicy, nierzadko z tym dzieciakiem o najbardziej niebieskich tęczówkach jakie namalowała natura. Och tak, targ cudów. Kawałek dalej w jednej z budek młoda kobieta sprzedawała ciasteczka z wróżbami. W czerwonym płaszczu przypominała Ethanowi Disney'owską Bellę. Jakże magiczne były takie momenty, kiedy na krótką chwilę życie chłopaka znowu nabierało tego czarodziejskiego klimatu i jakże smutny był fakt, że jego spacer niedługo skończy się w samochodzie jakiegoś zadufanego w sobie, rozpieszczonego arystokraty. Co za koszmar... Pierce rozejrzał się dookoła, upewniając się, że nie widzi żadnego pojazdu, na który wydano pół banku. Nie bez powodu wybrał na miejsce spotkania właśnie ten targ. Wieczorami kręciło się tutaj tyle ludzi, że ktoś musiałby zauważyć, gdyby już na starcie coś poszło nie tak.

Lys zatrzymał się swoim czarnym kabrioletem w jednym z ciemniejszych zaułków. Co za idiotyczny pomysł umawiać się w jednym z najbardziej zatłoczonych miejsc w Londynie? - pomyślał. Czy ten dzieciak myśli, że miło stoi się w kilometrowych korkach i słucha się uciążliwego trąbienia kierowców? Chłopak z trudem powstrzymywał się od przeklinania na głos. Nawet nie dotarli do domu jego rodziców, a on już ma ochotę się zastrzelić.

Wyszedł z samochodu, głośno trzaskając drzwiami. Wygładził poły płaszcza i wyszedł zza rogu budynku, przy którym zaparkował. Od razu oślepiło go tysiąc kolorowych, migających światełek i przytłoczył tłum ludzi, przepychający się do straganów i budek, by nacieszyć oko prześlicznymi ozdobami. W powietrzu unosił się słodka woń pierniczków wymieszana z zapachem grzanego wina, który drażnił jego nos.

Oddychaj, to tylko jeden wieczór, pomyślał. Jeden wieczór i będzie miał to z głowy.

Zaczął wypatrywać tej irytującej twarzy Ethana. Ze złością stwierdził, że każda twarz w tym tłumie wywołuje w nim frustrację.

- Czekasz na kogoś - usłyszał nagle głos zielonookiego złodzieja, który jak zwykle pojawił się znienacka. Pierce stał kawałek dalej, kręcąc swoim szalikiem i przyglądając się Lysowi badawczym spojrzeniem. Jak zwykle w ukochanym brązowym płaszczu i z potarganymi włosami, przerzucił przez jedno ramię skórzaną torbę, którą poprawiał co jakiś czas, żeby nie spadła na pokryty śniegiem chodnik.

Chłopak zlustrował go wzrokiem, dokładnie mu się przyglądając, po czym pokiwał z aprobatą głową.

- Dobrze, że już jesteś. Musimy się pospieszyć. Przez dwadzieścia minut musiałem stać w korku - burknął z kwaśną miną i odwrócił się, by odejść w stronę samochodu.

- Serio? - Ethan uniósł ręce. - Wybrałem najbardziej zatłoczone miejsce w mieście, a ty i tak zaparkowałeś w jakimś ślepym zaułku!

- Skoro jesteś taki mądry, to może wskaż mi proszę wolne miejsce do zaparkowania - warknął Lys, siadając za kierownicą.

- Och, jak miło - skomentował drugi chłopak, niechętnie żegnając się z bezpieczną obecnością tłumu i wkraczając na teren wroga. Przez chwilę mierzył jeszcze pojazd krytycznym spojrzeniem, po czym zajrzał do środka, żeby sprawdzić czy ktoś zajmuje tylne siedzenia. Musiał minąć dłuższy moment, zanim zajął miejsce pasażera, rzucając swoją torbę na jedno z miejsc w drugim rzędzie. - Widzę, że Grinch ma dzisiaj niezwykle dobry humor - skonstatował, zamykając drzwi samochodu. - Wesołych świąt, tak w ogóle.

High Hopes [ boyxboy ]Where stories live. Discover now