VII

2.1K 112 23
                                    

Poczułam ciepło, które pomału ogarniało moje ciało. Otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to biały sufit. Poczułam jak ktoś trzyma mnie za rękę. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Mionę.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się.

Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona. Gdy podniosłam się delikatnie przytuliła się do mnie.

- Ale narobiłaś nam stracha - stwierdziła - Chłopacy właśnie wyszli po coś do jedzenia.

- Długo tak leżę?

- Całą noc. Zaraz zaczyna się śniadanie - stwierdziła.

- W takim razie powinnyśmy na nim być - zauważyłam wstając.

- Powinnaś jeszcze leżeć w łóżku - stwierdziła, podczas, gdy ja machnięciem różdżki ubrałam swój mundurek.

- Dlatego musimy się pospieszyć - zauważyłam, po czym złapałam ją za rękę i pociągnęłam do wyjścia.

Nim pani Pomfrey się zorientowała, wyszłyśmy.

- Mel - Miona spojrzała na mnie zmartwiona.

- Czuję się świetnie - zapewniłam - Jak tylko poczuję się źle to wrócę do Skrzydła Szpitalnego, ale proszę cię nie każ mi tam leżeć i się nudzić. Już wolę iść na lekcję.

W końcu dotarłyśmy do Wielkiej Sali. Szybko przemknęłam do stolika Gryffindoru ciągnąc Mionę. Nie chciałam zwrócić na siebie uwagi. Nawet jeśli mi się to udało, to Ron pokrzyżował moje plany, gdy tylko usiadłam między dziewczyną, a George'm.

- Mel! - krzyknął i spojrzał na mnie zaskoczony.

Rozejrzałam się. Oczywiście większość osób spojrzała w moją stronę. Opiekunka mojego domu już wstała nawet od stołu.

- Dzięki - mruknęłam sarkastycznie.

- Panno Meadowes - odezwała się pani McGonagall - Czemu nie jesteś w Skrzydle Szpitalnym? - spytała.

- Zgłodniałam, więc postanowiłam przyjść na śniadanie - odpowiedziałam spokojnie - Czuję się świetnie, pani profesor, obiecuję, że jak poczuję się gorzej wrócę do Skrzydła - dodałam, widząc jej wzrok.

Kobieta westchnęła. Znała już od dwóch lat mnie i mój upór. Pokręciła głową, ale odeszła. Uśmiechnęłam się i w końcu mogłam zabrać się za jedzenie. Nagle zobaczyłam, że Harry jest nie w sosie.

- Co się dzieje? - spytałam.

- Malfoy - mruknął, a ja spojrzałam w jego stronę.

Szybko zobaczyłam jak udaje jak mdleje. Domyślałam się o co chodzi.

- Głupi pajac - odezwał się nagle George - Trochę inaczej wyglądał wczoraj wieczorem, gdy dementorzy chodzili po pociągu. Wpadł do naszego przedziału, no nie, Fred? - spojrzał na bliźniaka.

- Prawie się posikał - przytaknął.

- No właśnie. Nie przejmuj się. Jak będzie widział, że cię to dotyka to nie przestanie - stwierdziłam.

- A właśnie twój plan lekcji - podał mi kartkę George.

- Dzięki.

Pierwszy dzień i pierwsza lekcja nowego przedmiotu. Wróżbiarstwa. Okazało się, że zamiast drzwi do sali była klapa w suficie. Ta po chwili otworzyła się, a po niej zjechała drabina.

- Idziemy? - spytałam do reszty klasy, po czym widząc, że nikt się nie para do wejścia, ruszyłam przodem.

Sala wyglądała jakby ktoś na poddaszu urządził herbaciarnię, ale przesadził nieco z dekoracjami. Cała klasa dostała się na górę i wszyscy rozglądali się.

- Gdzie ona jest? - spytał Ron.

Jak na zawołanie odezwał się czyjś głos.

- Witajcie. Jak miło was wreszcie zobaczyć w świecie materialnym - odezwała się kobieta.

Po chwili wyszła z cienia. Ona wyglądała natomiast jak obwieszona szmatami i biżuterią ważka.

- Siadajcie moje dzieci. Siadajcie - zachęciła nas.

Spojrzałam na przyjaciół niepewnie. Zajęliśmy jeden większych stolików. Reszta klasy, również szybko się usadziła.

- Nazywam się Sybilla Trelawney. Zapewne widzicie mnie po raz pierwszy. Zbyt częste zstępowanie w zgiełk i zamieszanie szkoły zaciemnia moje wewnętrzne oko - zaczęła, a ja już wiedziałam, że jedno o tych lekcjach będę w stanie powiedzieć.

Oryginalne.

- A więc wybraliście studiowanie wróżbiarstwa, najtrudniejszej ze wszystkich sztuk magicznych. Już na samym wstępie muszę was ostrzec, że jeśli nie macie daru jasnowidzenia, wiele się ode mnie nie nauczycie. Książki też daleko was nie zaprowadzą - oznajmiła.

"No rzeczywiście oryginalne" - pomyślałam i spojrzałam na Mionę, która została przez wypowiedź nauczycielki delikatnie wytrącona z równowagi. Chłopacy zaśmiali się. Po długim gadaniu nauczycielki, w końcu usłyszeliśmy polecenie.

- Dobierzcie się w pary. Weźcie sobie filiżanki z półki i podejdźcie do mnie, żebym mogła je napełnić. Usiądźcie i wypijcie herbatę, tak żeby zostały same fusy, a następnie lewą ręką trzykrotnie zakręćcie filiżanką i postawcie ją na spodeczku dnem do góry - zaczęła tłumaczyć.

W końcu napełniła filiżanki. Usiedliśmy na swoich miejscach. Jako iż wraz z zielonookim wypiliśmy herbaty pierwsi dobraliśmy się w parę. Po wykonaniu instrukcji wymieniliśmy się filiżankami. Otworzyłam książkę na odpowiednich stronach i położyłam na środku.

- Widzisz coś? - spytałam Harry'ego.

- Tak. Rozmokłe brązowe fusy - mruknął.

- Otwórzcie swoje wewnętrzne oczy, moi drodzy i przeniknijcie to co doczesne! - zawołała nauczycielka - Ty chłopcze - wskazała Nevilla - Czy twoje babcia czuje się dobrze? 

- Tak myślę - odpowiedział.

- Nie byłabym taka pewna - stwierdziła, po czym wzięła szklankę siedzącego naprzeciwko gryfona.

 Spojrzała w nią i odłożyła z grymasem.

- Oł... Szkoda - stwierdziła jedynie.

 Po chwili ruszyła w naszą stronę. 

- Twoja aura pulsuje, kochana - zwróciła się do mnie - Czuję ją odkąd przybyłaś na zajęcia. Sięgnęłaś dalej?

- Tak - odpowiedziałam niepewnie.

 Moje myśli na pewno sięgnęły daleko poza tą salę, ale chyba nie w ten sposób, w który by chciała.

- Co widzisz? - spytała wskazując filiżankę Harry'ego.

 Wzięłam ją i spojrzałam do środka. 

- To przypomina... psa - stwierdziłam, po czym zerknęłam do księgi - A raczej bardziej jak... - zaczęłam, gdy zobaczyłam w książce odpowiedni dopisek.

 Jednak nie dokończyłam zdania i zamilkłam. Spojrzałam niepewnie na Harry'ego. 

- Co? Co widzisz? - spojrzała na mnie ponaglająco nauczycielka.

- Ponuraka - odpowiedziałam jak najciszej potrafiłam.

Kobieta krzyknęła zwracając uwagę wszystkich, po czym wyrwała mi filiżankę. W następnej chwili odsunęła się i padła na fotel. Spojrzałam na Harry'ego, który patrzył na mnie pytająco.

- Później ci powiem - zapewniłam szeptem. 

Melody i Więzień AzkabanuWhere stories live. Discover now