XXIV

1.7K 103 44
                                    

 Przyszedł czas na mecz z Krukonami. Harry na szczęście odzyskał Błyskawicę i w końcu potrafił wyczarować patronusa. Wood delikatnie mówiąc był zachwycony. Chyba nie da się ująć jak bardzo. Treningi były niesamowite. Wszystko było w punkt, a i pogoda już od jakiegoś czasu była idealna. 

 Mecz zaczął się idealnie. Mimo iż nie musiałam martwić się o przyjaciela, moją głowę wciąż zajmowała myśl, czy nic mu nie jest. Nie przeszkadzało mi to jednak w grze z dziewczynami. Działałyśmy bezbłędnie. W pewnym momencie, gdy już miałam strzelić ostatnią bramkę, która zagwarantowałaby nam wygraną nawet bez złapania znicza usłyszałam dźwięk kończący mecz. Zerknęłam natychmiast w stronę Harry'ego i aż krzyknęłam zachwycona. 

- To mój chłopak! - wrzasnął Wood. 

 Zaśmiałam się. Nagle coś we mnie uderzyło. Nie zauważyłam tłuczka i w następnej chwili leciałam w dół. Jednak nie zdążyłam się nawet specjalnie przestraszyć, bo zostałam bardzo szybko złapana. Spojrzałam na swojego wybawce i zaśmiałam się.

- No proszę. Teraz ty uratowałeś mnie - zauważyłam, widząc Harry'ego. 

 Ten zaśmiał się. Mocno się do niego przytuliłam, po czym oboje wylądowaliśmy. Szybko tłumy wylały się na stadion. Wśród niego zauważyłam Cedrika, który do mnie podszedł. W ręku natomiast trzymał moją miotłę. 

- Złapałeś ją - zauważyłam szczęśliwa.

- Tak. Gratuluję wygranej - stwierdził niepewnie, jednak ja w tym momencie nie mogłam tego wyłapać. 

 Niesiona pozytywnymi emocjami złapałam go za szatę, po czym zmusiłam, aby się schylił i pierwszy raz pocałowałam go. Chłopak zamarł. Tak jak duża część tłumu. Odsunęłam się od puchona i rozejrzałam. 

- Na co się patrzycie. Czas świętować! - zawołałam wyrzucając ręce do góry.

 Nagle ktoś mnie za nie złapał i pociągnął do góry. 

- Balanga! W naszym pokoju wspólnym! Zaraz! - wrzasnął George. 

Nikt nie przejmował się przebieraniem idąc w stronę zamku. Wraz z bliźniakami wymknęliśmy się do Hogsmeade po słodycze i napoje. Świętowaliśmy jakbyśmy już wygrali puchar Quiddicha. Jednak w połowie imprezy zobaczyłam jak Miona z płaczem ucieka do dormitorium. Podeszłam natychmiast do Harry'ego. 

- Co się stało? - spytałam.

- Posprzeczali się dość mocno z Ronem. Krzywołap zjadł Parszywka - wyjaśnił.

- Co? To nie możliwe - stwierdziłam - Lepiej pójdę po nią - dodałam. 

- Po kogo? - usłyszałam pytanie za sobą.

 Nim się odwróciłam poczułam ramiona oplatające mnie w pasie. Spojrzałam za siebie zaskoczona i uśmiechnęłam się delikatnie widząc Cedrika. Nawet nie zauważyłam, gdy Harry odszedł.

- Moja przyjaciółka pokłóciła się i potrzebuje pomocy - wyjaśniłam.

- Rozumiem - przyznał i delikatnie się uśmiechnął, choć nie wydawał się super zadowolony. 

- Spokojnie. Postaram się wrócić jak najszybciej - zapewniłam, po czym cmoknęłam go w policzek. 

- To leć - przytaknął i wypuścił mnie z ramion. 

 Szybko ruszyłam do dormitorium. Chciałam do niego wejść, ale drzwi były zamknięte.

- Miona, pozwól mi wejść - poprosiłam.

- Nie! Odejdź! - krzyknęła, a w głosie słychać było płacz.

- To ja, Mel. Nie odejdę póki nie dowiem się o co chodzi - stwierdziłam pewnie. 

 W końcu usłyszałam otwierane drzwi. Weszłam do środka i zobaczyłam zapłakaną dziewczynę na łóżku. Podeszłam i usiadłam obok niej.

- Co się dzieje? - spytałam.

- Nie chcę o tym rozmawiać - stwierdziła.

 Westchnęłam, ale nie brnęłam. Objęłam ją i przytuliłam do siebie. Miona płakała jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu zasnęła. Gdy usłyszałam jak jej oddech stał się miarowy, odsunęłam się i pozwoliłam jej się położyć. Nakryłam ją kocem, po czym wróciłam na dół. Szybko natknęłam się na Cedika.

 Bawiliśmy się razem do pierwszej. W końcu jednak McGonagall kazała nam skończyć. Wróciłam do dormitorium z dziewczynami, po czym położyłam się i zasnęłam. Nagle obudził mnie krzyk Rona. Natychmiast zerwałam się i wybiegłam z dormitorium. W pokoju wspólnym dostrzegłam, że ktoś ucieka przez portret. Chciałam za nim pobiec, ale już zniknęła mi z oczu. Zamiast tego wbiegłam po schodach do pokoju chłopaków. Natychmiast wpadłam do męskiego dormitorium. 

- Black! Syriusz Black z nożem! - wrzeszczał Ron.

- Co? - spytał Seamus.

- Tutaj! Dopiero co! Rozchlastał zasłony! Obudził mnie!

- Jesteś pewny, że to ci się nie przyśniło? - spytał Dean.

- Spójrz na zasłony! Mówię wam, on tu był! 

- Ron - zaczęłam, gdy wszyscy zaczęli się zbierać wokół łóżka - Ron! - podniosłam delikatnie głos i złapałam twarz chłopaka w ręce - Spokojnie. Nic się nie stało. Żyjesz - zauważyłam uspokajająco. 

- On uciekł! - zauważył.

- Spokojnie. Teraz pójdę po McGonagall, a ty tutaj poczekaj - poleciłam, po czym wstałam i wyszłam. 

 W pokoju wspólnym zebrała się już masa ludzi.

- Kto tak wrzeszczał? 

- Bawimy się dalej? - spytał Fred.

- Wszyscy z powrotem na górę! - krzyknął Percy.

- Tego już za wiele! - zabrzmiał głos McGonagall.

- Pani profesor - zaczęłam zwracając jej uwagę - Ktoś był w dormitorium chłopaków - oznajmiłam, a wszyscy dookoła natychmiast umilkli.

- Co? - spytała zaskoczona.

- Gdy zabrzmiał krzyk wybiegłam natychmiast, aby zobaczyć co się stało. Gdy byłam w pokoju wspólnym widziałam jak ktoś wybiega. Nie widziałam kto, ale obudził on Rona. To on tak krzyczał. Twierdzi, że to Syriusz Black - wyjaśniłam. 

- Nie bądź śmieszna. Jak niby miałby przedostać się przez dziurę w portrecie? - spytała kobieta. 

- Może zapytamy strażnika - zaproponowałam. 

 Kobieta patrzyła na mnie chwilę, po czym wyszła porozmawiać z portretem. Wszyscy nasłuchiwaliśmy.

- Sir Cadoganie, czy niedawno wpuścił pan do wieży Gryffindoru jakiegoś mężczyznę? - spytała kobieta.

- Tak jest, łaskawa pani! 

- Co... Wpuścił pan?! A hasło?

- Znał je! Miał listę ze wszystkimi hasłami! - oznajmił.

 Kobieta weszła ponownie do środka blada jak kreda.

- Który z was... Co za bałwan zapisał sobie hasła na cały tydzień i zostawił listę gdzieś na wierzchu? - spytała.

 W odpowiedzi ręka Neville'a poszybowała niepewnie do góry. 

Melody i Więzień AzkabanuWhere stories live. Discover now